Kategorie blog
Praca w opiece w Niemczech od podszewki
Praca w opiece w Niemczech od podszewki


















Spis treści



Wstęp .....................................................................................................................7
Jak zostałam opiekunką osób starszych.....................................................................13
Praca w opiece w Niemczech od podszewki ...............................................................40
Zakończenie ........................................................................................................... 211






Wstęp



        Chciałabym podzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z opieką nad osobami starszymi w Niemczech, opowieściami innych opiekunek i relacjami, które mnie z nimi łączą do dziś, wspomnieniami opiekunek, które spotykałam podczas popołudniowych spacerów w różnych miejscach w Niemczech, kiedy nasze podopieczne w tym samym czasie smacznie spały, jak również opowieściami opiekunek poznawanych w drodze do pracy za granicę lub wracających do Polski. Był to zazwyczaj główny temat naszych rozmów. O pracy w opiece nad osobami starszymi za granicą, jest tyle historii ile jest opiekunek (opiekunów) ale najwięcej prawdy dowiadujemy się podczas podróży, bo dojeżdżając do celu, każde z nas idzie w swoją stronę i staje się anonimowym.
        O tym jaka jest rzeczywistość, można przekonać się osobiście, zostając opiekunką lub opiekunem osób starszych, nie tylko w Niemczech.
        Swoje doświadczenia, oraz przeróżne sytuacje i przygody, jakie zdarzyły mi się podczas pracy w Niemczech,



8                                                                                                     PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



opisałam w kolejnych rozdziałach mojej książki, natomiast zasłyszane opowieści od innych opiekunek, przedstawiłam między innymi w formie pytań w jej zakończeniu. Z jedną z opiekunek poznanych w autobusie w drodze do Niemiec przyjaźnię się do dziś, ale najczęściej kontaktujemy się telefonicznie lub piszemy do siebie e-maile. Najbardziej jednak niesamowite było to, kiedy po kilku latach znajomości niespodziewanie spotkałyśmy się w Niemczech. Wpadłyśmy na siebie na spacerze, i mimo że byłyśmy delegowane przez inne firmy, los sprawił, że w tym samym czasie przyjechałyśmy do tego samego miasta w Niemczech. Byłyśmy szczęśliwe ze spotkania, ale i zaskoczone, że pracując tak blisko siebie, zupełnie o sobie nie wiedziałyśmy. Podczas codziennych spacerów mogłyśmy się nacieszyć sobą oraz wymienić informacje o aktualnych podopiecznych, ich rodzinach i sytuacjach, jakie nam się tam przydarzyły. Wspierałyśmy się wzajemnie, będąc daleko od swoich bliskich.
        Pracując ze starszymi ludźmi, często schorowanymi, bezbronnymi i ufnymi jak dzieci, stopniowo zmieniłam moje postrzeganie starości. Wszystko, co usłyszałam o pracy w opiece nad osobami starszymi nie tylko w Niemczech, i nie tylko w podróży, zgadza się w pewnym stopniu z tym, czego doświadczyłam, zostając przez przypadek opiekunką osób starszych. Praca ze starszymi ludźmi uświadomiła mi, jak wiele w życiu zależy od drugiego człowieka. Opiekowanie



WSTĘP                                                                                                                                             9



się nimi uczy przede wszystkim pokory, dzięki czemu zaczyna się na nowo odkrywać duchowe horyzonty.
        Dzieląc się swoimi przeżyciami i doświadczeniami w opiece, jestem przekonana, że w moim lustrze może się przejrzeć niejedna osoba. Jak wygląda praca w opiece „od podszewki”, w prywatnych domach w Niemczech, można poczytać na forach internetowych dla opiekunek. Czasem w internecie pojawiają się też artykuły poświęcone opiekunkom, ich pracy oraz trudnym sytuacjom za granicą.
        Przeczytałam setki komentarzy napisanych przez opiekunki, by móc je zweryfikować i porównać z własnymi, lepszymi lub gorszymi doświadczeniami w opiece, gdy pracowałam ze starszymi ludźmi w domach u różnych rodzin w Niemczech. Opinie opiekunek są różne, jak różne są opinie o firmach delegujących opiekunki do pracy nie tylko do Niemiec, a także oceny wyrażane przez ludzi niezwiązanych z tą branżą, przeciwników pracy w opiece za granicą, być może zazdrosnych o wyższe zarobki, ale niezdających sobie sprawy z trudów i ogromnego poświęcenia. W życiu bywa tak, że przeważnie coś odbywa się kosztem czegoś, zwłaszcza jeśli nie ma się innego wyboru. Są też osoby, które z góry zakładają, że praca w opiece w Niemczech nie jest dla nich, bo czułyby się poniżone i skrępowane, pracując na rzecz starych ludzi, zwłaszcza Niemców. Są i tacy, którzy boją się, że nie udźwignęliby psychicznie ciężaru tego zajęcia. A do tego trzeba rzeczywiście dobrze się przygotować,



10 PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



dojrzeć psychicznie, by być odpornym na stres i uwagi czy „uśmieszki” innych ludzi, kiedy na przykład idzie się z babcią czy dziadkiem pod rękę na zakupy lub pcha wózek inwalidzki z podopiecznym w centrum wielkiego miasta. Trzeba być także przygotowanym na uwagi rodzin podopiecznych lub samych podopiecznych odnośnie do pracy w ich domu i opieki nad starszymi osobami. Trzeba mieć w sobie duże pokłady cierpliwości, bo praca ze starszymi ludźmi najbardziej tego wymaga. Trzeba też wykazać się uczciwością wobec samego siebie.
        Ale skąd można wiedzieć, że nie jest się gotowym do pracy w opiece za granicą, nie mając możliwości przekonania się o tym na własnej skórze, wykonując dobrze płatną pracę w swoim zawodzie w Polsce? Jak postrzegane są polskie opiekunki przez rodziny niemieckie i czego się od nich oczekuje, najlepiej wiedzą opiekunki zatrudnione za granicą. Co istotnego w życie opiekunek wnosi zajmowanie się osobami starszymi za granicą, co skłania je do podjęcia tej pracy i jak sobie radzą, pracując w tym trudnym zawodzie, także z powodu bariery językowej? Wymaga ona wielu poświęceń od opiekunek, które są także żonami, mamami, babciami i to one najlepiej wiedzą, że nie jest tam aż tak kolorowo, jak niektórym się wydaje. Najczęściej wiąże się to z koniecznością przekwalifikowania się, żeby sobie w życiu poradzić, nie oglądając się na pomoc z opieki społecznej. Pensja około półtora tysiąca złotych nie zapewnia godnego życia,



WSTĘP 11



zwłaszcza kiedy ma się na utrzymaniu uczące się dzieci. Czy kobiety pracujące jako opiekunki osób starszych są winne, że muszą szukać pracy za granicą, czy raczej powinny dostawać medale ze szczerego złota za to, że ciężko pracują na rzecz starych ludzi, okazując im wiele serca? Nie każdy chce pracować w opiece, i nie tylko za granicą… Problem starości dotyka przecież każdego człowieka, czy tego chce, czy nie. Czy zatem warto zachęcać do pracy w opiece swoich znajomych, tworząc tak zwany łańcuszek wzajemnej pomocy duchowej? Czy opiekowanie się starymi ludźmi w Polsce lub za granicą jest tylko sposobem na zarabianie pieniędzy?
        Praca ze starszymi ludźmi może być nauką życia i pozytywnego myślenia o starości, może być szansą na zmianę nastawienia do tych ludzi, a czerpanie z ich doświadczenia – okazją do poznania siebie.






Jak zostałam opiekunką
osób starszych



I


        Kiedy moja najmłodsza córka rozpoczęła naukę w gimnazjum i zaczynała się uczyć języka niemieckiego od podstaw, pomyślałam, że zacznę się uczyć razem z nią, choć zdawałam sobie sprawę, że będzie to dla mnie wielkie wyzwanie. Nigdy nie uczyłam się tego języka, nie wiedziałam, dlaczego właśnie teraz wybrałam niemiecki i skąd taki pomysł przyszedł mi do głowy. Nie lubiłam tego języka, nie lubiłam go słuchać, bo brzmiał dla mnie jak drut kolczasty, dlatego zastanawiałam się, czy na pewno to dobry pomysł. Któregoś dnia jednak odważyłam się powiedzieć o tym córce, bo byłam ciekawa jej reakcji. Córka, pozytywnie zaskoczona, od razu przyniosła mi swój pierwszy zeszyt do niemieckiego i książki, żebym mogła z nich korzystać. Cieszyła się, że razem będzie nam raźniej się uczyć, i tym samym rozwiała



14 PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



moje wątpliwości, zachęcając mnie do nauki tego języka. Tego samego dnia zaczęłam się uczyć alfabetu po niemiecku, a na następny dzień już miałam zadaną pracę domową. Klamka zapadła szybciej, niż myślałam, a ja jeszcze nie wiedziałam, po co mi to.
        Kiedy dowiedziałam się, że ponownie „z powodu braku zamówień” nie mam szans na przedłużenie umowy w swoim wyuczonym zawodzie, byłam zmuszona zarejestrować się w urzędzie pracy. Jako bezrobotna z prawem do zasiłku czekałam na jakąkolwiek propozycję zatrudnienia. Gdy w wyznaczonym terminie zgłosiłam się do urzędu, zaproponowano mi pracę w pewnej hurtowni przy monitoringu. Żeby ją podjąć, trzeba było mieć orzeczoną niepełnosprawność lekką, wykształcenie średnie oraz podstawową znajomość obsługi komputera. Poinformowano mnie, że mogę się zastanowić, bo nie jest konieczne przyjęcie tej oferty i w razie odmowy nie poniosę żadnych konsekwencji mojej decyzji. W związku z tym, że w wyznaczonym dniu poszłam do urzędu wcześnie rano, o etacie w hurtowni zostałam poinformowana jako pierwsza. Wymagane warunki spełniałam, ale musiałam udzielić odpowiedzi jeszcze tego samego dnia, przed godziną czternastą, aby ewentualnie nie blokować etatu. Miałam kilka godzin na zastanowienie. Dwa lata w hurtowni i co dalej…
        Postanowiłam w tym czasie odwiedzić kuzynkę, która mieszka w pobliżu urzędu pracy. Przy kawie, w czasie



JAK ZOSTAŁAM OPIEKUNKĄ OSÓB STARSZYCH                                                                               15



miłej rozmowy kuzynka pochwaliła się dyplomem ukończenia kursu stacjonarnego dla opiekunek osób starszych, organizowanego przez urząd. Po kursie zaproponowano jej zatrudnienie w domu opieki. Tę propozycję z chęcią przyjęła. Kilka lat opiekowała się swoją chorą mamą, wiedziała więc, na czym to polega. Podczas luźnej rozmowy pojawiła się w mojej głowie myśl, że zamiast pracy w hurtowni być może i dla mnie taki kurs byłby lepszym rozwiązaniem, a po jego ukończeniu miałabym szansę na dłuższe zatrudnienie. Nagle poczułam wewnętrzny opór, który blokował mnie przed pójściem na etat do hurtowni, i wtedy właśnie podzieliłam się z kuzynką tym, z czym tak naprawdę do niej przyszłam. Kuzynka nie wiedziała, co mi poradzić, ale też nie zniechęcała mnie ani, nic nie sugerowała, ponieważ wiedziała, że praca z ludźmi w podeszłym wieku to nie jest łatwy kawałek chleba. Decyzję więc musiałam podjąć sama. Jak najszybciej wróciłam do urzędu pracy, żeby zapytać o kursy stacjonarne dla opiekunek. Tam odczekałam na swoją kolej i dowiedziałam się, że tego typu kursy odbyły się dwa miesiące wcześniej, za późno więc o nie pytam.
        – Wcześniej nie pytałam, bo nie przypuszczałam nawet, że urząd takie kursy organizuje – odpowiedziałam z żalem w głosie.
        – Przykro mi, proszę pytać w przyszłym roku – powiedziała pani w urzędzie.



16 PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



        – Mnie też przykro – mruknęłam pod nosem. – Szkoda, bo mając taki kurs, pewnie łatwiej byłoby mi znaleźć pracę, nie tylko w Polsce – dodałam po chwili.
        Nie liczyłam już na nic, byłam zrezygnowana i gotowa przyjąć ofertę hurtowni. Pani w urzędzie, widząc moją minę, odezwała się niespodziewanie.
        – Kursów stacjonarnych co prawda na ten rok nie ma, ale jest szansa na kurs wyjazdowy dla opiekunek osób starszych, z intensywną nauką języka niemieckiego. Co pani na to? – zapytała.
        Popatrzyłam na nią i pomyślałam, że czyta w moich myślach.
        – Mogę spróbować, czemu nie? – Byłam bardzo ucieszona swoją zdecydowaną odpowiedzią, jednocześnie zaskoczona informacją o takim kursie, bo w urzędzie na tablicach ogłoszeń nie zauważyłam oferty z nauką języka obcego. Pani w urzędzie, także zaskoczona moją nagłą gotowością, jakby pożałowała tego, co przed chwilą powiedziała.
        – Jedna pani stąd już taki kurs ukończyła, ale do pracy za granicę wyjechać nie chciała. Pani byłaby drugą osobą chętną na ten kurs. Musi pani to dobrze przemyśleć, żeby takiej okazji nie zmarnować – dodała urzędniczka.
        Byłam mocno podekscytowana i wyraziłam zainteresowanie nauką języka niemieckiego. Nawet nie dopytywałam, dlaczego ktoś i z jakiego powodu nie chciał wyjechać do pracy za granicę po ukończonym kursie.



JAK ZOSTAŁAM OPIEKUNKĄ OSÓB STARSZYCH 17



        – Widocznie komuś nie zależało na pracy – stwierdziłam. – Jeśli jest taka możliwość, chcę pojechać na ten kurs – odpowiedziałam stanowczo. W moich uszach cały czas brzmiało to, co usłyszałam i było to dla mnie bardzo ważne. Poczułam się tak, jakby nowy duch wstąpił we mnie, bo jeszcze przed chwilą byłam przybita brakiem pracy i perspektyw na przyszłość, a tu nagle coś nowego, innego… Dostrzegłam szansę nie tylko na poprawę warunków finansowych, ale także na lepsze życie.
        Z zasiłku nie dało się godnie żyć, zwłaszcza że pół roku minie jak z bicza trzasł, dobrze płatnej pracy w małym mieście znaleźć nie było łatwo, a potrzeby były ogromne. Starsze dzieci planowały już swoje dorosłe życie poza domem, potrzebowały wsparcia, młodsze chodziły jeszcze do szkoły. Pora na wykorzystanie szansy wydawała mi się jak najbardziej odpowiednia, choć nie do końca… Dostałam adres strony internetowej do firmy, która organizowała kursy dla opiekunek z językiem niemieckim, a po jego ukończeniu organizowała także wyjazdy do pracy za granicę. Jeśli chodzi o mnie, wszystko miało zależeć od tego, czy znajdzie się dla mnie miejsce na liście na kurs jeszcze w tym roku. Zadzwoniłam do firmy pod wskazany adres i czekałam na odpowiedź. Zawiadomiłam również dzieci o możliwości podjęcia przeze mnie nauki języka i okresowej pracy za granicą w roli opiekunki osób starszych. Chciałam zapytać je o zdanie, tym bardziej że gdybym zaczęła wyjeżdżać do pracy, większość obowiązków spadłaby właśnie na dzieci.



18 PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



        Ku mojemu miłemu zaskoczeniu dzieci jednogłośnie zapewniły mnie, że cokolwiek postanowię, będą mnie wspierać. Decyzja nie była łatwa, ale życie bez pieniędzy było jeszcze trudniejsze. Dokonałam wyboru w jednej chwili. Praca w hurtowni w Polsce za marne pieniądze była, ale nie wiedziałabym, na co je wydać.
        Firma poinformowała mnie telefonicznie, że jest jeszcze miejsce, więc ponownie zadzwoniłam do urzędu pracy. Tym razem dowiedziałam się, że ze względu na koniec roku może nie być pieniędzy na sfinansowanie tego kursu, a fundusze na cele szkoleniowe zostały już rozdysponowane. Byłam zrezygnowana, bo przygotowałam się psychicznie do tej zmiany, a tu nagle pojawiły się schody…
        – Proszę nie tracić nadziei i poczekać jeszcze kilka dni na telefon – pocieszyła mnie urzędniczka i odłożyła słuchawkę.
        Kurs miał sporo kosztować, a mnie nie było stać, żeby zapłacić z własnej kieszeni. Co prawda była możliwość zapisu na kurs bez opłaty i dopiero po jego ukończeniu, już podczas pracy za granicą, firma odbierałaby należność w ratach. Chciałam się uczyć języka, bo widziałam w tym szansę na lepszą przyszłość. Nawet gdybym miała wtedy pożyczyć pieniądze na kurs, nie zastanawiałabym się ani minuty. Z emocji rozbolała mnie głowa. Nie pamiętam, co wtedy myślałam i na co liczyłam, ale też nie wiedząc czemu, bardzo chciałam na ten kurs jechać. Telefon zadzwonił ponownie.



JAK ZOSTAŁAM OPIEKUNKĄ OSÓB STARSZYCH 19



        – Niech pani składa wniosek. – Usłyszałam w słuchawce. – Być może pieniądze z funduszu na ten kurs się znajdą, ale będzie musiała pani cierpliwie poczekać jeszcze kilka dni, aż decyzja przyjdzie pocztą – poinformowała mnie urzędniczka i odłożyła słuchawkę.
        Po czterech dniach wiedziałam, że jadę! Kurs miał się rozpocząć pod koniec listopada. Szczęśliwa, że to wszystko jednak się dzieje, zaczęłam wałkować niemiecki w domu, ale jak na złość nauka szła mi opornie. Najmłodsza córka, widząc moje marne dokonania, wspierała mnie i zachwalała, że „wcale tak źle mi nie idzie”.
        Hm, a dobrze wcale – pomyślałam w duchu, bo tak naprawdę można było sobie język połamać na tych twardych niemieckich słowach. Przez tydzień nauki ledwie mogłam wymówić dwa słowa i wtedy pojawiło się pytanie, czy na pewno sobie poradzę. Opanował mnie wewnętrzny strach. Co, gdzie, z czym i jak to przegryźć? Tyle tych niemieckich zaimków, jakieś „umy, amy, any…” – zdecydowanie było tego za dużo.
        – Nie, to nie dla mnie – zwierzyłam się córce. – To nie na moją głowę! – Odechciało mi się nauki niemieckiego, a i mój zapał nagle gdzieś zniknął, bo nie było to takie proste, jak sobie wyobrażałam. Poczułam się nieswojo na widok zawiedzionej miny córki, kiedy próbowałam się wykręcić, i w tej samej chwili zrobiło mi się żal, że rezygnuję z moich planów.



20 PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



        – Niech się dzieje wola nieba, przecież tak po prostu nie zrezygnuję, nie mogę! Jadę! – powiedziałam stanowczo. Moja decyzja była ostateczna.
        Ponownie wzięłam się ostro do nauki, a pomoc zaoferowała mi druga córka, która języka niemieckiego uczyła się od szkoły podstawowej i trochę lepiej wiedziała co i jak. Starsze dzieci także mi kibicowały, co było dla mnie niesamowitym, bardzo ważnym wsparciem psychicznym. Przez trzy tygodnie codziennie uczyłam się pisać i czytać po niemiecku, nie rozumiejąc tego, co czytam, ale przynajmniej potrafiłam poprawnie wypowiadać słowa po niemiecku wraz z rodzajnikami. Było mi naprawdę bardzo trudno wymawiać niektóre słowa, a co dopiero je zrozumieć. Wiederholen (powtarzać) zapamiętam jednak na zawsze, bo nauka języka polegała na nieustannym powtarzaniu słówek, niektórych nawet sto razy. Mimo że początek nauki nie był dla mnie łatwy, im więcej się uczyłam, tym większą radość sprawiała mi nauka, zwłaszcza gdy zaczęłam dostrzegać pierwsze efekty. Cieszyły się także dzieci, o czym nieustannie mnie zapewniały, a to podnosiło mnie na duchu. Moja radość z każdego zapamiętanego słowa również je motywowała do nauki języków obcych. W szkole podstawowej lubiłam język rosyjski, bo brzmiał melodyjnie i ciepło, ale jego naukę traktowałam jak pozostałe przedmioty, wcale nie jakoś nadzwyczajnie. Dopiero po latach ucieszyłam się, że jeszcze trochę go pamiętam i nie zapomniałam, jak się pisze po rosyjsku. Dziś



JAK ZOSTAŁAM OPIEKUNKĄ OSÓB STARSZYCH 21



z wielką czułością wróciłam do powtarzania języka rosyjskiego, bo jego znajomość w mojej obecnej pracy bardzo mi się przydała. Z lekkim niedowierzaniem uśmiecham się do siebie i cieszę się, że potrafię rozmawiać także po niemiecku czy komunikować się w tym języku. Im trudniejsze było moje życie osobiste, tym więcej czasu poświęcałam na naukę niemieckiego. Kiedy różne sprawy nie dawały mi spać, wstawałam z łóżka, robiłam kawę w środku nocy, odpalałam komputer i uczyłam się słówek, z których układałam krótkie zdania po niemiecku. Sprawdzałam potem przez tłumacza Google, czy poprawnie je napisałam. Kiedy zdania były w miarę dobrze ułożone, byłam z siebie niesamowicie dumna. Co prawda z tłumaczem Google trzeba było uważać, bo próbując tłumaczyć dłuższe zdania, trochę fiksował i składał słowa bez sensu. Dlatego dodatkowo korzystałam ze słowniczka, a zdarzało mi się korzystać także z książeczek dla dzieci. Słuchałam piosenek po niemiecku, które łatwo zapamiętywałam – niektóre znam na pamięć. Mam także ulubionych wykonawców, na przykład Semino Rossiego, Helenę Fischer czy Andreę Berg. Kiedy w rozmowie po niemiecku brakuje mi słów, a nie mam pod ręką słowniczka, sięgam właśnie do tekstów ich piosenek. Jak widać, każdy sposób na naukę jest dobry, byleby tylko był różnorodny, żeby się nie zniechęcić, nie znudzić i nie zaniechać nauki.





II


        Nadszedł dzień wyjazdu na kurs. Dzieci pełne wiary we mnie pożegnały mnie czule. Wiedziałam, że się cieszą, że się nie poddałam i w moim wieku chciałam uczyć się języka obcego, ale to właśnie ich wiara w moje możliwości dawała mi ogromną siłę. Wątpliwości w moim sercu były, ale zachowałam je dla siebie. Z uśmiechem pomachałam dzieciom na do widzenia, i z mieszanymi uczuciami wyruszyłam w podróż na kurs, na drugi koniec Polski.
        Już przy załatwianiu formalności zostałam poinformowana, że będzie on się odbywał w prywatnym domu, w gospodarstwie agroturystycznym, w małych, kilkuosobowych grupach, po dziesięć godzin dziennie, również w soboty. Dzień mieliśmy zaczynać od wspólnego śniadania, a kończyć wspólną kolacją po zajęciach. Sala, w której rozpoczynaliśmy kurs niemieckiego, była świetnie wyposażona i dostosowana do naszych potrzeb. Zapewniono nam wszelkie pomoce naukowe: komputery, książki i inne gadżety, oraz doskonałe warunki mieszkaniowe. Życzliwi gospodarze dodatkowo umilali nam pobyt w ich domu swoją gościnnością.
        Naszą nauczycielką języka niemieckiego była młoda dziewczyna Barbara. Gdy pierwszy raz weszła do sali,



JAK ZOSTAŁAM OPIEKUNKĄ OSÓB STARSZYCH 23



byliśmy zdumieni, gdy od razu zaczęła „szprechać” po niemiecku, w dodatku z uśmiechem na twarzy. Widząc nasze miny, powiedziała dwa zdania po polsku.
        – Nie przyjechałam tutaj nikogo niańczyć, tylko nauczyć was podstaw języka, który posłuży wam do komunikacji z waszymi podopiecznymi w przyszłości. Konsultacje po polsku będą się odbywać codziennie przez pół godziny po zajęciach – zapowiedziała.
        Zabrzmiało to bardzo groźnie, ale w rzeczywistości pani Barbara okazała się wspaniałą osobą, służącą nam pomocą o tyle, o ile było to możliwe z jej strony. Zanim się do niej przekonaliśmy, upłynęło trochę czasu, a na razie musieliśmy się oswajać z językiem i brzmieniem trudnych dla nas słów. Nie rozumieliśmy tego, co mówiła, ale uspokajała nas, że to normalne na początku nauki. Mruczeliśmy pod nosem, że chyba dla niej. Języka niemieckiego uczyliśmy się pod kątem opieki nad osobami starszymi, to był przecież cel kursu. Nikt nie oczekiwał od nas, że nauczymy się wszystkiego w trzy tygodnie – było to niemożliwe. Mieliśmy natomiast szansę nauczyć się porozumiewać ze starszymi ludźmi w Niemczech, gdy zaczniemy tam pracę. Do wykorzystania każdej minuty na naukę zachęcała nas pani Barbara. Uświadamiała nam, że taka możliwość może się nie powtórzyć. Poszerzanie umiejętności posługiwania się niemieckim miało później zależeć już tylko od nas i naszych chęci.



24 PRACA W OPIECE W NIEMCZECH



        Cieszyłam się w duchu z tych kilku słów, których nauczyłam się w domu, ale też zdawałam sobie sprawę, że mój zasób słownictwa był kroplą w morzu. Jak ja to ogarnę? – pomyślałam. Na twarzach innych kursantów też malowały się podobne emocje, a cisza w sali na pierwszych zajęciach wprost przerażała. Patrzyliśmy na siebie zrezygnowani, każdy tylko kiwał głową. Zastanawialiśmy się, jak nauka języka niemieckiego w ogóle się potoczy.
        Następne lekcje wydawały się coraz dłuższe, byliśmy coraz bardziej zmęczeni, ale mimo to wieczorami każdy był wpatrzony w zeszyt i wkuwał, bo nikt nie zamierzał marnować szansy. Wiedzieliśmy, że egzamin trzeba będzie zdać nie po polsku, tylko po niemiecku. Niedzielna msza w zabytkowym kościółku, a potem długi spacer po okolicy, wraz z całą grupą, były wspaniałym relaksem po tygodniu nauki i odpoczynkiem dla oczu. Było to fantastyczne miejsce także pod względem rekreacyjnym, szczególnie atrakcyjne dla dzieci. Organizowano tam kolonie i zielone szkoły, odbywały się integracyjne szkolenia dla pracowników z całej Polski. Jak mówiła nasza gospodyni, ludzie często i chętnie odwiedzają to miejsce także prywatnie, co bardzo ich, gospodarzy, cieszy, bo jest to dla nich jedno ze źródeł dochodu.
        Najtrudniejszy tydzień mieliśmy za sobą. Nauczycielka wymagała od nas skupienia i uwagi, doceniała wysiłek, ale starała się też zrozumieć nasz słomiany zapał do nauki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dobrze wiedziała, iż niewiele



JAK ZOSTAŁAM OPIEKUNKĄ OSÓB STARSZYCH 25



zdołamy się nauczyć przez trzy tygodnie, ale wierzyła w nas i radziła, żebyśmy byli systematyczni, a wtedy nie będziemy musieli martwić się na zapas, czy damy radę.
        Dwie osoby z naszej grupy języka niemieckiego uczyły się już w szkole średniej i korzystały z podobnych kursów, a także pracowały prywatnie na zlecenie firm dających pracę opiekunkom starszych ludzi za granicą, dlatego było im trochę łatwiej. Pozostała piątka kursantów miała kontakt z językiem niemieckim po raz pierwszy. Z początku nie nadążaliśmy, bo pani Barbara pracowała według swojego programu. Czasem odpuszczała, ale i tak codziennie przygotowywała nowy materiał, a nam było coraz bardziej po górkę. Uczyliśmy się na pamięć słów najbardziej potrzebnych do pracy w opiece, dotyczących prostych czynności, nazw chorób, zakupów, leków czy gotowania. Niektórzy z nas próbowali uczyć się całych zdań na pamięć, ale wychodziły z tego „cuda-wianki”. Przez te „cuda-wianki” byliśmy wysyłani do „kozy”, żeby nie przeszkadzać w nauce innym, ale trudno było powstrzymać się od śmiechu, kiedy każdemu po kolei plątał się język.
        Mijały dni, a my stawaliśmy się coraz bardziej zżyci ze sobą. Zadawaliśmy pytania i odpowiadaliśmy coraz śmielej w języku niemieckim. Sztywna atmosfera z pierwszych dni ulotniła się. Każdy opowiedział o sobie kilka zdań, skąd pochodzi i co spowodowało, że zdecydował o wzięciu udziału w kursie przygotowującym do opieki nad ludźmi starszymi za granicą. Byliśmy w różnym wieku, każdy z nas już gdzieś pracował, miał doświadczenia życiowe, dlatego nikt nie wnikał, gdy ktoś nie chciał zdradzić więcej szczegółów ze swojego życia lub nie podał powodów, dla których wybrał ten kurs.





do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl