Kategorie blog
Zanim Bóg odwróci wzrok
Zanim Bóg odwróci wzrok

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

SPIS TREŚCI

 


 

WPROWADZENIE

 

     W XX w. Polska przeżyła dwie wielkie katastrofy. Pierwszą była klęska militarna we wrześniu 1939 r., drugą – klęska polityczna w 1945 r. Ta druga boli dziś bardziej niż ta pierwsza. W czasie okupacji bowiem Polacy nie utworzyli rządu kolaboracyjnego, walczyli z nazizmem na różnych frontach. Mimo to politycznie wojnę przegrali.

     Dziś, po latach, wracają dwa pytania: Dlaczego nas to wszystko spotkało? I czy te klęski nas czegoś nauczyły?
Szczera odpowiedź jest nam bardzo potrzebna, ponieważ wciąż dominuje przekonanie, że za nasze porażki odpowiadają inni, a nigdy my sami. Czy jednak dobrze jest patrzeć w przyszłość z takim przekonaniem? Czy w ten sposób nie przypominamy młodzieńca, który najpierw prezentuje nadmierną pewność siebie, a potem obwinia innych o swe niepowodzenia?

     I dlatego warto dziś przypomnieć postać Aleksandra Ładosia, wybitnego dyplomaty, zapomnianego przez historię. Człowieka, który proponował realizm polityczny zamiast przesadnej wiary we własne możliwości. Jego dokonania są dziś prawie nieznane, a z pewnością zasługują na upowszechnienie. Przykładem jest chociażby akcja ratowania Żydów w czasie drugiej wojny światowej.

     Niniejsza książka powstała w wyniku głębokiego przekonania, że postać Aleksandra Ładosia warto stawiać za wzór. Powodzenia polskiej polityki upatrywał on bowiem w zdrowej konfrontacji,

 


10                                                                                                                  WPROWADZENIE


 


której efektem jest porozumienie. Zawsze dążył do łączenia ludzi o różnych światopoglądach. Siłę państwa widział w jedności, a nie podziałach.
     Głównym źródłem tej próby biografii Ładosia są jego obszerne Pamiętniki (ponad 600 stron maszynopisu, który nigdy nie został opublikowany). Zawarł w nich wiele cennych komentarzy na temat wydarzeń z lat 1914–1945. Jego spostrzeżenia zaskakują dziś aktualnością.

     Książkę tę chciałbym zadedykować osobom, które poszukują inspiracji wśród wielkich postaci naszej historii i dla których panteon powszechnie uznanych bohaterów narodowych nie jest wystarczający, bo być może poszukują jeszcze innych wzorców: ludzi, którzy stawiali na realizm, a przy tym potrafili budować i łączyć dla wspólnej sprawy.

Warszawa 2018

 


 

 

 

CZĘŚĆ PIERWSZA

MłODOŚĆ

 

 

Urodzony w niewoli

     W niewielkiej sali szpitalnej panował półmrok. Za oknem bez zasłon paliła się latarnia. Trochę światła wpadało też przez drzwi uchylone na korytarz. Z łóżek pacjentów dobiegały odgłosy chrapania. Chwilami słychać było również czyjś duszący kaszel i energiczne kroki na korytarzu.

     Po chwili z dyżurki pielęgniarek dobiegł odgłos strojenia radia. Przez szumy i trzaski przebijał się wesoły głos lektora odczytującego wiadomości. Do sali szpitalnej wpadały jego urwane słowa: „…piątek, 29 grudnia…, już święta za nami”. Po kilku trzaskach znowu: „wkrótce Sylwestra” i „jaki był ten mijający 1963 rok”.

     Leżał na wznak w półmroku i myślał, jakie było jego życie. Podobno człowiek na łożu śmierci żałuje nie tego, co zrobił, ale tego, czego nie zrobił. Nie żałował, że opuścił bombardowaną Warszawę we wrześniu 1939 r. I tego, że z konsulem Rokickim załatwili w Szwajcarii ponad tysiąc fałszywych paszportów dla Żydów zagrożonych eksterminacją. Żałował, że tych paszportów było tak mało. Być może dało się coś zrobić, żeby było ich więcej…

Żałował, że nie dokończył swych Pamiętników.

     Głos lektora zamilkł. Znów słychać było tylko chrapanie chorych. W trudnych chwilach wracał myślami do przedwojennego Lwowa. Swego ukochanego i wesołego miasta. Przez całe późniejsze życie

 


12                                                                                                  CZĘŚĆ PIERWSZA: MłODOŚĆ


 


brakowało mu tej lwowskiej mieszanki kulturowej. Widoku kościołów obok cerkwi i synagog. Ludzi mówiących różnymi językami. Ulicznego gwaru, śpiewu i wszechobecnego zapachu kawy. Może dlatego nie potrafił odnaleźć się w powojennej Warszawie. Nie znosił szarych budynków powstałych na miejscu pięknych kamienic, które tak dobrze pamiętał sprzed wojny. Nie znosił ideologicznego wrzasku i wszechobecnych durnych haseł. I tego grymasu na twarzy, gdy podawał Lwów jako miejsce urodzenia. Nawet pielęgniarka w szpitalu zanotowała tylko jego imię, nazwisko i datę urodzenia: 27 lipca 1891 r. Na słowo „Lwów” lekceważąco machnęła ręką.

     Przez całe życie mawiał, że urodził się w niewoli. Teraz umierał jako człowiek wolny w zniewolonym kraju.
Z dyżurki pielęgniarek znów dobiegał odgłos radia. Jakaś kobieta śpiewała Lulajże Jezuniu. Piękną polską kolędę, która przynosi ukojenie w cierpieniu.

     Aleksander Ładoś nieprzypadkowo mówił o sobie „urodzony w niewoli”. Na przełomie XIX i XX w. Lwów był stolicą Galicji, regionu stanowiącego część monarchii austrowęgierskiej. Była to wprawdzie monarchia wielonarodowa, jednak dla Polaków Austria pozostawała jednym z symboli zniewolenia. Była jednym z trzech zaborców (wraz z Rosją i Prusami), którzy na 123 lata odebrali Polsce niepodległość. Marzenie o jej odzyskaniu kształtowało kolejne pokolenia.

     O wolności marzył również młody Aleksander. Podobnie jak inni młodzieńcy stanął jednak przed dylematem: romantyzm czy realizm? Czy stanąć do walki o niepodległość, czy uzyskać jak najwięcej autonomii w ramach monarchii? Ryzykować własne życie czy stawiać na pracę u podstaw?

     W swej rodzinie przyszły dyplomata mógł zapewne obserwować przykład tej drugiej postawy. Ojciec Aleksandra, Jan Ładoś, pełnił nobliwą funkcję starszego radcy w Dyrekcji Poczt we Lwowie. A trzeba pamiętać, że w tamtych czasach poczta (wraz z wojskiem i koleją) miała szczególny status. Możemy się więc domyślać, że Jan Ładoś stawiał na rozwój w ramach autonomii Galicji. Stanowisko ojca pozwoliło przy tym zapewnić rodzinie dobre warunki

 


URODZONY W NIEWOLI                                                                                                         13


 

materialne. Matka, Albina z domu Kalous, prowadziła wspaniały dom przy ulicy Wuleckiej. Aleksander ze swym rodzeństwem pobierał nauki od najlepszych lwowskich nauczycieli.
     Młodość jednak rządzi się swoimi prawami. Aleksander rozpoczął naukę w IV Gimnazjum Klasycznym we Lwowie i z czasem uległ czarowi konspiracyjnych organizacji. Ich członkowie marzyli o pełnej niepodległości. A taką można tylko wywalczyć, a nie wypracować.

     Już jako piętnastoletni chłopak Aleksander zetknął się z organizacją młodzieży narodowej, która grupowała się wokół miesięcznika „Teka”. Nie wiadomo, czy zadziałała tu chęć przygody, zakazany owoc konspiracji czy to, że Aleksandrowi, najmłodszemu uczestnikowi tych spotkań, imponowało towarzystwo starszych konspiratorów. Być może wszystko po trochu.

      Spotkania organizacji odbywały się w największej tajemnicy w tzw. budzie, tj. opuszczonej szopie w ogrodzie jednego z kolegów. Na spotkaniach prowadzono namiętne dyskusje polityczne. Rozważano różne warianty wojny o niepodległość. Rozmawiano o tym, jak powinna wyglądać niepodległa Polska. Zagadnienia te będą towarzyszyć Aleksandrowi Ładosiowi na dalszej drodze życia. Czy wolna Polska powinna mieć granice z 1772 r., tj. sprzed pierwszego rozbioru? Czy jednak poświęcić dalekie Kresy na rzecz pokojowego współistnienia z Ukraińcami i innymi narodami?

      Młody Aleksander nie ustępował starszym kolegom w elokwencji. Tak zwrócił na niego uwagę jakiś student Uniwersytetu we Lwowie. Zaproponował mu wstąpienie do organizacji „Pet” (pełna nazwa „Przyszłość”), która składała się z młodych narodowców działających przy poszczególnych szkołach.

      Program „Petu” odwoływał się do koncepcji Romana Dmowskiego. Stawiano na tradycję, rodzinę i wolność gospodarczą. Przeciwnikami narodowców byli działacze Polskiej Partii Socjalistycznej, którzy hasła niepodległości łączyli z potrzebą reform społecznych. Przywódcą rewolucyjnej frakcji PPSu był Józef Piłsudski.

     W 1910 r. w ruchu narodowym doszło do rozłamu. Pojawiły się różnice zdań odnośnie do walki o niepodległość. Czy walczyć ze


14                                                                                                  CZĘŚĆ PIERWSZA: MłODOŚĆ


 


wszystkimi trzema zaborcami naraz? Czy walczyć tylko z Niemcami i szukać porozumienia z Rosją (która zawarła sojusz z Francją i Anglią)? Zwolennicy pierwszej koncepcji założyli „ruch zarzewiacki”, którego nazwa pochodziła od konspiracyjnego pisma „Zarzewie”.

     Młody Aleksander zaangażował się w prace tej nowej organizacji. Nie było mu łatwo, gdyż akurat przygotowywał się do egzaminu dojrzałości. Maturę zdał jednak z najlepszymi ocenami, a gimnazjum ukończył z wyróżnieniem. W lwowskie środowisko akademickie wchodził zatem jako prymus i młody „zarzewiak”.

     W październiku 1910 r. Aleksander rozpoczął studia historyczne na Uniwersytecie Lwowskim. Jego opiekunem został wybitny polski uczony Oswald Balzer. Młody konspirator rozczarował się jednak ruchem zarzewiackim. Coraz więcej działaczy opowiadało się za walką po stronie Austrii. Odpadła więc potrzeba konspiracji, a tym samym magia ruchu narodowego. Aleksander porzucił „zarzewiaków”, pochłonęły go studia historyczne.

     Wkrótce potem koledzy ze studiów złożyli mu jednak propozycję objęcia przewodnictwa „Kuźnicy”, tj. konspiracyjnego stowarzyszenia młodzieży akademickiej. Nauka chwilowo poszła w kąt, mimo pochlebnych ocen profesora Balzera. Zaczęło się pisanie konspiracyjnych artykułów, udział w strajkach i wiecach, których nie brakowało w przededniu światowego konfliktu. Zdarzały się zatrzymania i przesłuchania przez policję austriacką. Już za kilka lat jeden z takich policjantów okaże się nawet… podwładnym Aleksandra w służbie dyplomatycznej.

     Napięcie na arenie międzynarodowej tworzyło niespotykane dotychczas nadzieje na odzyskanie niepodległości. Trzej zaborcy znaleźli się we wrogich obozach. Rosja tworzyła sojusz z Francją i Anglią, natomiast Niemcy z monarchią austrowęgierską. We lwowskiej konspiracji znów odżyły gorące dyskusje: po czyjej stronie walczyć?

     Aleksander Ładoś nie miał wątpliwości, że trzeba szukać zbliżenia z aliantami zachodnimi. Wybór ten oznaczał również przymierze


URODZONY W NIEWOLI                                                                                                         15


 

z Rosją, tworzącą z nimi tzw. trójporozumienie, czyli przeciwwagę dla państw centralnych (Niemiec i Austrii). O swoim wyborze napisał w Pamiętnikach:

Nie pochodząc z zaboru rosyjskiego, nie miałem nigdy żywiołowej nienawiści do Rosji, której nie znałem i której brutalnych metod postępowania nie odczułem na własnej skórze. Oczywiście, znałem je z lektury. Ale nawet najgorsze prześladowania rosyjskie nie budziły we mnie tych obaw, co systematyczne, co prawda ubrane w formy prawne, ale nieubłagane metody niemieckie. Właśnie miałem w pamięci niedawne wypadki – Wrześnię, wóz Drzymały, wywłaszczenia. Podsycały one znakomicie słowiańską, podświadomą nienawiść do Niemców.

     Młody historyk zrozumiał, że problem de facto sprowadza się do wyboru między Rosją a Niemcami. Obok Rosji stały Francja i Anglia, a w dalszej perspektywie także Stany Zjednoczone. Natomiast po stronie Niemiec była tylko Austria i Włochy – ten drugi sprzymierzeniec w dodatku bardzo niepewny.

     Był to pierwszy przełom w życiu Aleksandra Ładosia. Odrzucił on bowiem romantyzm niepodległościowy na rzecz realizmu politycznego. Od tej pory rzeczywistość postrzegał niezwykle krytycznie. Już teraz widział słabość polskiej konspiracji, w tym rozproszonych Drużyn Strzeleckich gotowych walczyć po stronie Austrii. Szanował legendę Piłsudskiego, która pociągała młodych ludzi, gotowych iść za nim do piekła. Ale na nim ta legenda nie robiła wrażenia. Oznaczała przelewanie krwi bez żadnych gwarancji niepodległości.

     Aleksander zrozumiał, że powodzenie sprawy polskiej będzie zależało przede wszystkim od działań dyplomatycznych. Wciąż jednak szukał odpowiedniego środowiska politycznego, gdyż ani program narodowy, ani socjalistyczny nie przemawiały mu do przekonania. Nie przypuszczał, że z pomocą przyjdzie dramat, którego inspiracja okaże się silniejsza od programów politycznych.


16                                                                                                  CZĘŚĆ PIERWSZA: MłODOŚĆ


 


Wesele i nowe inspiracje

     W podkrakowskich Bronowicach, w starej wiejskiej chacie, odbywa się wesele młodego inteligenta z chłopką. Przybyli goście wywodzą się ze środowiska miejskiego i wiejskiego. Jednych i drugich dzieli przepaść. Miejscy inteligenci w ogóle nie znają spraw wiejskich. Za to mają poczucie wyższości. Nie traktują chłopów jako partnerów do rozmowy („Cóż tam, panie, w polityce?”, czyli rozmowa Czepca z Dziennikarzem, który jednak zbywa błyskotliwego chłopa).

     Nagle, po „rozkręceniu” zabawy, na weselu pojawiają się zjawy. Są ucieleśnieniem ambicji, niespełnionych marzeń i kompleksów. Pierwszy ukazuje się Chochoł mówiący ludzkim głosem (krzak otulony na zimę, symbol uśpienia). Dziennikarzowi ukazuje się Stańczyk (symbol mądrości z czasów jagiellońskich), który demaskuje jego niechęć do walki o wolność narodu. Pojawia się Rycerz (Zawisza Czarny), wyraz tęsknoty za ideałami walki i honoru.

     Kunszt Wesela polega na niezwykle trafnej diagnozie stanu społeczeństwa, które pragnie wolności, ale nie jest na nią przygotowane. W społeczeństwie tkwią głębokie podziały. Wolność wymaga zaś porozumienia społecznego, które jest potrzebne nie tylko do walki, lecz także do stworzenia silnego państwa.

     W pewnym momencie gospodarz wesela otrzymuje od ducha Wernyhory (legendarnego wróżbity) złoty róg, który ma zmobilizować ludzi wszystkich stanów do walki. Gospodarz przekazuje złoty róg Jaśkowi, który następnie go gubi. Symboliczne słowa „Miałeś, chamie, złoty róg” wyrażają porażkę idei solidaryzmu. Społeczeństwo pozostaje uśpione w swych podziałach.

     Dramat Wyspiańskiego okazał się niezwykłą inspiracją dla młodego Aleksandra Ładosia. Utwór znał na pamięć. Marzył o odegraniu roli Czepca. W konsolidacji wysiłków inteligencji i chłopstwa widział szansę na odzyskanie niepodległości. Tej idei zabrakło jednak zarówno w ideologii narodowej, jak i socjalistycznej.

     Już od wczesnej młodości Aleksandra fascynowała wieś i środowisko chłopskie. Uważał też, że ludzie biedni powinni stawiać na wykształcenie. Przywoływał tu przykład swego ojca. Jan Ładoś


WESELE I NOWE INSPIRACJE                                                                                                 17


 

 

pochodził z małego miasta (Głogowa pod Rzeszowem), jednak zdobył bardzo dobre wykształcenie i doszedł do wysokiego stanowiska w Dyrekcji Poczt we Lwowie. W ten sposób burzył stereotypy zakorzenione w tradycyjnej strukturze społecznej.

     Oprócz określenia „urodzony w niewoli” Aleksander Ładoś nazywał siebie również „urodzonym demokratą”. Była to kolejna cecha młodego konspiratora. Z pewnością miała duży wpływ na to, jak postrzegał środowisko wiejskie i robotnicze, co zaznaczył w Pamiętnikach:

Ciągnęło mnie zawsze (i to mi do dzisiaj pozostało) do ludzi prostych, do chłopów i robotników, z którymi zawsze umiałem rozmawiać i często dogadywałem się łatwiej niż z inteligentami. I dziś mogę właściwie rozmawiać tylko z ludźmi o wybitnej inteligencji albo z ludźmi prostymi, których zdrowy, chłopski rozum trafia do mnie lepiej niż skomplikowane i w gruncie rzeczy mało znaczące meandry tzw. inteligencji.

     I trzeba jeszcze wspomnieć o jednej przyczynie fascynacji wsią. Jako mieszczuch ze Lwowa nie miał Aleksander okazji zakosztować życia na wsi. W czasie nauki w gimnazjum zaprzyjaźnił się jednak z Wojciechem Taborem, synem polskiego chłopa ze wsi Róża pod Tarnowem. Na zaproszenie rodziców przyjaciela Aleksander dwukrotnie spędzał wakacje w ich gospodarstwie. Wakacje te do końca życia budziły w nim nostalgię. Spanie w wiejskiej chacie lub w stodole na sianie. Wspaniałe kluski ze zsiadłym mlekiem. Etos pracy i silne więzi między ludźmi.

     W czasie tych wakacyjnych pobytów Aleksander zaprzyjaźnił się z młodymi dziewczynami i chłopakami, których namówił do założenia wiejskiego teatru. Próby poszły całkiem sprawnie. Grupa wystawiła Wóz Drzymały Józefa Rączkowskiego i, oczywiście, Wesele, chociaż z uwagi na brak czasu zdecydowano się zagrać tylko pierwszy akt.

     I w końcu nadszedł czas na zbliżenie młodego studenta z ruchem ludowym. W grudniu 1913 r. w Polskim Stronnictwie Ludowym


18                                                                                                  CZĘŚĆ PIERWSZA: MłODOŚĆ


 


doszło do rozłamu. Powstały PSL „Lewica” i PSL „Piast”. W Galicji działała prężnie ta druga formacja. Aleksander Ładoś poznał jej czołowych działaczy: Wincentego Witosa i Jana Dąbskiego.
     Legenda Witosa zaimponowała młodemu Aleksandrowi. Po latach wspominał, że słynny „wójt z Wierzchosławic” wyróżniał się na tle lwowskiej inteligencji. Był to polityk „bez krawatki i w palonych butach, prawdziwy chłop z rękami twardymi od pługa, który imponował rozumem, dojrzałością polityczną, spokojem i umiarem”. Mając w pamięci gorące dyskusje „napalonych” działaczy konspiracyjnych, tutaj Aleksander zetknął się z realistą, który trafnie oceniał możliwości.

Tak zaczęła się przygoda Aleksandra Ładosia z ruchem ludowym. Pobyt we wsi Róża przekonał go o wartości ludzi ze wsi. Pokazał, ile inteligencji i trafnego osądu, ale też zwykłej ludzkiej życzliwości ma prosty chłop, jeśli przełamie się jego „usprawiedliwioną nieufność do surdutowców, tak często spekulujących na jego skórze”. Wcieleniem tych wszystkich zalet okazał się Wincenty Witos. Aleksander uwierzył, że sojusz, którego zabrakło w Weselu, jest możliwy.

 

Legiony na rozdrożu

     Początek wakacji 1914 r. nie zapowiadał strasznej wojny. Zakończył się rok akademicki. Lwów opuściła rzesza studentów. Opustoszał sejm galicyjski.
     Pod koniec czerwca całe miasto mówiło już o zamordowaniu w Sarajewie austriackiego księcia Franciszka Ferdynanda. Zabójstwa dokonał serbski nacjonalista, Gawryło Princip. Europa wstrzymała oddech. O tzw. kotle bałkańskim mówiono od dawna. O wpływy w tym regionie rywalizowały Austria i Rosja.

     We Lwowie panował jednak spokój. Mówiono, że Serbia pewnie da Austrii jakieś „zadośćuczynienie” i będzie po sprawie.
     Nagle 28 lipca jak grom z nieba spadła wiadomość o wypowiedzeniu wojny Serbii przez c.k. monarchię. Potem zadziałał już efekt domina.


LEGIONY NA ROZDROŻU                                                                                                        19


 

 

     AustroWęgry zostały poparte przez Niemcy. Natomiast Serbia została poparta przez Rosję, a ta z kolei przez Francję. Wybuchła pierwsza wojna światowa.
     Dla 23letniego Aleksandra – podobnie jak dla tysięcy chłopaków – oznaczało to mobilizację. Już dwa lata wcześniej otrzymał akt poboru, a potem odroczenie służby wojskowej do czasu ukończenia studiów. Ale teraz zarządzenie mobilizacyjne obowiązywało od pierwszego dnia wojny.

     Aleksander znał zarządzenie komendanta Drużyn Strzeleckich Józefa Piłsudskiego, że chłopcy objęci mobilizacją mają być posłuszni austriackim rozkazom. Komendant liczył, że w pierwszej fazie wojny uda się odbić polskie ziemie spod panowania Rosji, którą uważał za największego wroga Polski.

     Perspektywa wojny z Rosją nie zachwycała młodego Aleksandra. Jeszcze większe rozterki wywołała troska o matkę – właśnie zmarł ojciec, Jan Ładoś. Oprócz nauki Aleksander musiał teraz zarabiać na utrzymanie rodziny. Udzielał korepetycji z języka francuskiego i brał zlecenia na poszukiwanie dokumentów w archiwach.

     Teraz jednak nie miał wyboru i zgłosił się do punktu poborowego. Stała tu ogromna kolejka przyszłych żołnierzy c.k. armii. Wszystko odbywało się bardzo szybko. Kwalifikowanie do służby wydawało się formalnością.

     Jakież było zdziwienie Aleksandra, gdy lekarz wojskowy stwierdził „podejrzenie o chorobę płuc” i wystawił mu skierowanie do szpitala wojskowego. Tu zdiagnozowano Aleksandrowi gruźlicę. Na tej podstawie orzeczono „superarbitrowanie”, czyli zwolnienie z wojska na czas nieograniczony.

     Diagnoza była prawidłowa. Aleksander od dłuższego czasu był chory. Lekceważył jednak objawy, tłumacząc je przemęczeniem.
     Ale i w obecnej sytuacji nie zamierzał „chorować”. Jeszcze w szpitalu pisał listy do przyjaciół z konspiracji i pytał o planowane „akcje”.
Po wyjściu ze szpitala nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jakże zmienił się Lwów przez te kilka dni! Miasto, które jeszcze „przed chwilą” tryskało entuzjazmem, teraz wyglądało przygnębiająco.


20                                                                                                  CZĘŚĆ PIERWSZA: MłODOŚĆ


 


Ulice brudne i wypełnione taborami wojsk pokrytych kurzem. Co gorsze, wojska te poruszały się ze wschodu na zachód. Podejrzenia Aleksandra okazały się słuszne – Lwów stał się miastem przyfrontowym, a wojska austriackie cofały się pod naporem wojsk rosyjskich.

     Nie najlepiej wyglądała również tzw. sprawa polska. Już w połowie sierpnia założono w Krakowie Naczelny Komitet Narodowy (NKN), jako zalążek przyszłego rządu w niepodległej Polsce. Na czele komitetu stanął profesor Juliusz Leo. Komitet rzucił hasło formowania polskich legionów, które miały walczyć u boku c.k. armii.

     Do Lwowa docierały jednak informacje, że NKN „działa w próżni” i nie ma żadnego poparcia: ani austriackiego, ani niemieckiego. Znikąd nie przyszła żadna deklaracja, choćby oświadczenie w sprawie niepodległości. Wszystko wskazywało na to, że legioniści będą walczyć o interesy Austrii, a nie o wolną Polskę.

     W kolejny, upalny dzień Aleksander wybrał się do Ogrodu Pojezuickiego (obecnie park Iwana Franki). Tu, w okolicznych kawiarenkach, zbierała się zawsze lwowska inteligencja, politycy i działacze konspiracyjni. Teraz park świecił pustką.

     W pewnym momencie Aleksander zauważył mężczyznę, który machał do niego ręką. Schludne ubranie, ale bez krawatki, palone buty, charakterystyczny wąs. Parkową uliczką szedł Wincenty Witos.

     Panowie przywitali się serdecznie. Aleksander opowiedział o zwolnieniu z wojska. Witos wyjaśnił powód przybycia z Wierzchosławic do Lwowa:
     – Wojsko konie mi zarekwirowało. Ale jest dokument do Kasy Oszczędności. Trzeba brać należność. Bo to nie wiadomo, jak dalej będzie, a gotówka zawsze się przyda.
Panowie poszli ścieżką w dół, w kierunku wyjścia z parku.

     – I jak wojna układa się dla sprawy polskiej? – zapytał Aleksander.
     – Nie jest dobrze. Austria zbiera klęskę za klęską. Za to Niemcy prą zwycięsko na zachodzie. Trudno więc oczekiwać deklaracji wobec Polaków. Zresztą nie ma co się za wcześnie angażować. Wojna potrwa kilka lat…


 

do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl