Kategorie blog
To samo, a jednak inaczej
To samo, a jednak inaczej

 



















Spis treści


Papież ....................................................................................................5
Silvia ...........................................................................................................7
Hubert........................................................................................................15
Krótki epilog ...............................................................................................27

Małżeństwo ..........................................................................................28
Silvia ..........................................................................................................29
Hubert .......................................................................................................45

Nie zabijaj.............................................................................................78
Silvia .........................................................................................................79
Hubert........................................................................................................90
Krótki, śmieszny epilog ..............................................................................103

Nie cudzołóż........................................................................................105
Silvia ........................................................................................................106
Hubert ......................................................................................................111









Papież









Silvia


       
Dzisiaj wróciłam z randki w kiepskim humorze. Kolejny niewypał. Facet zanudzał mnie przez prawie dwie godziny wywodami na temat tego, jaką wspaniałą osobowością i jakim interesującym człowiekiem jest papież. Jaki niewinny uśmiech, jaka dobroć z serca płynąca, jaka postawa godna naśladowania, a nie pomyślał o tym, że mnie papież zupełnie nie interesuje. Nie wzbudza we mnie zachwytu, szału nie ma, wręcz przeciwnie. Coś mi się wydaje, że Marek ma bzika na punkcie papieża, religii i w ogóle takich kościelnych tematów. W sumie to jego sprawa, czym się interesuje i co go kręci, ale żeby na jednej z pierwszych randek (dokładnie na trzeciej!) gadać o takich rzeczach? Czekałam, aż powie mi, że ładnie wyglądam, bo przecież, cholera, chciałam mu się podobać i z powodu tego mnóstwo czasu spędziłam przed lustrem, przymierzając prawie całą zawartość mojej szafy. Zainwestowałam nie tylko czas, ale również sporo energii. Ciuchy, makijaż, fryzura, a on wyjechał z tematem papieża i tak wkręcił go własny monolog, że nawet pojęcia nie mam, czy zauważył, jak wyglądam i co mam na sobie.
       
Marka poznałam na imieninowej imprezie u znajomych, która odbyła się przed miesiącem. Od tamtego czasu spotkaliśmy się już dwa razy, a dzisiaj w romantycznej restauracji, w atmosferze paplaniny o papieżu, na naszej trzeciej randce zanudził mnie całkowicie. Marek tak jak ja dobiega



8                     To samo, a jednak inaczej




pięćdziesiątki. Chyba lepiej brzmi, że jest bardziej niż mniej po czterdziestce. Nieźle wygląda, jest szarmancki, wykształcony i wydawał się zabawny z takim trochę odjechanym poczuciem humoru, które mi odpowiada. Ma za sobą nieudany związek i jak to już w naszym wieku bywa, spory bagaż życiowych doświadczeń. Uznałam, że jest intrygującym facetem, i kiedy zaproponował mi spotkanie, zgodziłam się na nie bez chwili wahania. Nasze pierwsze chwile spędzone tylko we dwoje nie były złe, ale nie należały do porywających. Marek nie kipi energią i w jego towarzystwie wszystko odbywa się według mnie na tak zwanych zwolnionych obrotach. Ja w przeciwieństwie do niego należę do osób chaotycznych, temperamentnych i trochę szalonych, co nie oznacza, że mój partner też taki ma być. Ważne jest dla mnie to, żeby nadawał na podobnych falach i żebym dobrze się czuła w jego towarzystwie. Niestety dzisiejsze spotkanie okazało się katastrofą. Tak bardzo zmęczyło mnie to wysłuchiwanie wychwalania papieża, że momentami już nawet nie docierało do mnie to, co mówi Marek. Byłam zajęta swoimi myślami. Przyglądałam się jego twarzy, zmarszczkom wokół oczu, zastanawiałam się, jakiego szamponu używa, dlaczego jego długoletni związek się rozpadł, czy lubi zwierzęta, jak spędza wolny czas, jakie ma hobby, i to zajmowało mnie w tej chwili, a nie papież w długiej szacie. Swoją drogą ciekawe, jak by wyglądał Marek w takim stroju sukienkowym, wydzierganym złotymi nitkami, które jakoś paradoksalnie w Kościele katolickim symbolizują skromność czy coś w tym stylu. Na początku starałam się zmienić przedmiot rozmowy na coś zupełnie luźnego, jednak papieski temat powracał jak bumerang i romantyczna randka szybko zamieniła się w kościelne kazanie. Jestem wierząca. Pochodzę z tradycyjnej rodziny katolickiej, jednak już jako osoba



Papież                     9




dorosła zrezygnowałam zupełnie z przynależności religijnej. Wierzę w Boga, ale nie potrzebuję pośredników w osobie księdza czy biskupa. Nie mam potrzeby powtarzania teatralnych gestów i klepania na pamięć wyuczonych wierszyków zwanych modlitwami. Uważam, że każdy ma prawo do samodzielnego myślenia, i gdyby o mnie chodziło, to rozwiązałabym i zlikwidowała wszystkie religie na świecie. Wiem, że kwestia wiary jest bardzo osobistą sprawą każdego człowieka, ale czyż w większości nie jest ona w jakimś sensie ludziom narzucona?
       
Nie chciałam wprowadzać Marka w błąd i nie chciałam udawać zainteresowania papieżem, ale do niego nie docierało, gdy mówiłam, że nie jest to dobry temat na rozmowę w restauracji. Tym bardziej, że ciągle jesteśmy na etapie poznawania siebie i dla mnie ważniejsze jest to, z kim rozmawiam, niż to, czy uśmiech papieża jest niewinny czy szczery, czy też może wymuszony. Zdaniem mojego rozmówcy uśmiech ojca świętego jest niewinny. Nie mam pojęcia, co znaczy niewinny uśmiech i jaka jest definicja niewinnego uśmiechu, ale za to wiem, że powoli zaczyna mnie denerwować mój rozmówca. Chyba pomylił spotkania i zamiast na mszę czy rekolekcje zdecydował się na randkę ze mną. Marek zamilkł na chwilę i już chciałam odetchnąć z ulgą, gdy usłyszałam pytanie:
       
– A ty co sądzisz o Benedykcie?
       
– Tak naprawdę nie jest on dla mnie autorytetem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Moim zdaniem nikt z ludzi nie powinien uważać siebie za pośrednika, a już w ogóle w złym guście jest przypisywanie sobie tytułu przedstawiciela Boga. Wybacz, Marek, ale widzę, że muszę cię rozczarować. Nie należę do osób, które porywa religia, a co za tym idzie ograniczenie wolności w jakimś sensie. Jeśli już



10                     To samo, a jednak inaczej




koniecznie masz ochotę na rozmowę o wielkich ludziach naszych czasów, to może wybierzmy inne nazwisko. Steve Jobs, Mark Zuckerberg, Stephen Hawking − jest ich przecież tak dużo, a ty tylko papież i papież. Osoba Ratzingera to zupełnie nie mój klimat. Szczerze mówiąc wolałabym, żebyś opowiedział mi coś więcej o sobie. Może o tym, jak spędziłeś swój ostatni urlop. Co ty na to?
       
Marek popatrzył na mnie dziwnie, jakbym powiedziała coś niestosownego, a przecież starałam się być miła i nie wypaliłam z grubej rury, mówiąc, że nie jestem osobą, która szuka przynależności religijnej, i że tak naprawdę ta rozmowa wydaje mi się nie na miejscu. Spotkałam się z nim po to, żeby go lepiej poznać, dowiedzieć się, co lubi, co go irytuje, jaki jest, a nie po to, żeby wychwalać papieża. Czy on myśli, że stworzy ze mną kółko adoracji ojca świętego? Nie przepadam za tą postacią i nie czuję do niej sympatii, więc męczą mnie takie rozmowy. Czekam, aż Marek wygrzebie z pamięci wspomnienia z wakacji, a Marek wygrzebał, ale nie z pamięci, a z kieszeni, i nie wspomnienia, a portfel, chcąc uregulować rachunek. Odetchnęłam z ulgą.
       
Kelner zapytał, czy kolacja nam smakowała, a później z uśmiechem na twarzy życzył nam miłego wieczoru. Już chciałam zapytać Marka, jakiego rodzaju był uśmiech kelnera, bo jeśli z taką łatwością potrafi rozpoznać niewinne uśmiechy, to z pewnością jest specem w dziedzinie ludzkich grymasów. Trafił mi się znawca „pola minowego”, jakim jest ludzka twarz. Chciałam, ale nie zapytałam, a nie zapytałam, bo się bałam, że Marek może mnie źle zrozumieć i odebrać moją ironię jako zachętę do dalszego ględzenia o papieżu. Tak naprawdę nie miałam już ochoty na towarzystwo tego faceta. Dwie godziny zanudzania to wystarczająco długi czas, żeby zrozumieć, że nie tak wyobrażałam sobie sobotni



Papież                      11




wieczór. Zastanawiałam się nad tym, jak szybciutko pożegnać Marka, gdy on zapytał:
       
– Masz ochotę na spacer? Pogoda jest odpowiednia i wieczór przyjemny, więc moglibyśmy spędzić jeszcze ze sobą kilka przyjemnych chwil. Może dasz się namówić? – zapytał znawca papieskich uśmiechów. − Byłaś bardzo milcząca podczas kolacji, czy ty dobrze się czujesz? – skierował do mnie kolejne pytanie.
       
– Czuję się zmęczona – odparłam. – Może innym razem wybierzemy się na spacer. Mam za sobą ciężki dzień – skłamałam.
       
Tak naprawdę dzień miałam fajny. W miarę spokojny i radosny. Przyznaję, że cieszyłam się na spotkanie z Markiem. Już od samego rana z niecierpliwością oczekiwałam chwili, kiedy przyjedzie po mnie mój adorator i zabierze mnie na umówioną kolację. Jednak te dwie godziny spędzone z nim podczas kolacji całkowicie odebrały mi ochotę do dalszej rozmowy. Ba, nawet więcej. Odebrały mi ochotę bliższego poznania tego faceta. Ja przecież nie chcę zostać świętą i nie szukam nawrócenia.
       
– O czym myślisz? – zapytał Marek. – Zastanawiasz się, czy warto spędzać ze mną czas?
       
– Czyżbyś czytał w moich myślach? – odparłam. – Oczywiście żartuję – powiedziałam, widząc jego zdziwioną minę. – Przyznaję jednak, że nie tak wyobrażałam sobie dzisiejsze spotkanie z tobą. Każdy ma swój świat i jak to mówią, swoje klocki. Być może temat papieża jest twoją pasją. Większość z nas je miewa, ale żeby na randce nawijać bez końca o Benedykcie, to lekka przesada. Tym bardziej, że kilkakrotnie proponowałam zmianę tematu, a ty jak nawiedzony ciągle wracałeś w watykańskie klimaty. Dajmy sobie trochę czasu.
       
Podziękowałam za kolację i czas, który tak naprawdę poświęcił sobie samemu. Poprosiłam go, żeby odwiózł mnie do



12                     To samo, a jednak inaczej




domu. Marek nie rozumiał, skąd wzięła się moja irytacja, bo jego zdaniem nic niestosownego nie powiedział, i zapytał:
       
– Tak bardzo nie lubisz ojca świętego? Tak bardzo denerwuje cię rozmowa o nim?
       
– To, czy go lubię czy nie, to zupełnie inna sprawa. W tej chwili nie on mnie denerwuje, tylko ty. Umawiasz się ze mną na spotkanie i nie patrząc na to, czy jestem zainteresowana tematem czy nie, nawijasz godzinami tylko o jednym. Taka monotematyczność jest nużąca, usypiająca i nudna jak flaki z olejem. Cieszyłam się na spotkanie z tobą. Myślałam, że chcemy lepiej się poznać, a okazało się, że tobie zależy tylko na tym, żebym lepiej poznała papieża. Nie chcę, by brzmiało to arogancko, ale czy pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym, że nie wszystkich wprawia w zachwyt jego osoba? Czułam się, jakbyśmy przy stoliku siedzieli w trójkę − ja, ty i papież − i twoim zdaniem tak ma wyglądać udana randka? To tyle w sprawie randki, a jeśli chodzi o papieża, to przyznać muszę, że dla mnie Bóg jako Absolut nie ma nic wspólnego z religiami i ich przedstawicielami, miejscami, które nazywamy „domami bożymi”. Dla mnie to bzdura. Uważasz, że osoba, której wiedza o Bogu oparta jest tylko i wyłącznie na wierze, może nazywać siebie Jego namiestnikiem? Dla mnie jest to zupełnym brakiem szacunku i ignorancją wobec Boga. Zresztą jeżeli prezerwatywa jest dla kogoś przepustką do piekła i z przekonaniem o tym się wypowiada, to ręce opadają. A tak na marginesie, co to jest piekło? Powiedz mi, proszę, co takiego dobrego jest w klepaniu wyuczonych na pamięć zdań? Mam na myśli modlitwy, które mają zbliżyć nas do Boga poprzez ciągłe powtarzanie tych samych słów. Nie lepiej jest włączyć samodzielne myślenie? Facet publicznie wypowiada się o gejach, mówiąc że „ratowanie ludzkości przed homo- i transseksualizmem jest tak samo



Papież                      13




ważne, jak ochrona lasów tropikalnych i ludzkość powinna słuchać języka stworzenia, by zrozumieć zamierzone role mężczyzny i kobiety” − czy taka osoba kojarzy ci się z miłością, z Bogiem? Co go obchodzi, co inni robią w łóżku? Gdybyś był szefem ogromnego koncernu i chciałbyś zatrudnić specjalistów, to oceniani byliby oni pod względem umiejętności i kompetencji, czy też ważniejsze byłoby dla ciebie to, co robią w łóżku? Wtedy mógłbyś na podstawie ich życia seksualnego zadecydować, czy są dobrymi pracownikami czy nie? Zatrudniłbyś kogoś, kto statystycznie standardowo bzyka się dwa razy w tygodniu, bo jeśli ma inny rozkład jazdy swojego życia intymnego, to do pracy się nie nadaje? Czy ludzie nie widzą tego, że to jest bzdura? Czy tak bardzo zaślepia ich strach przed wyimaginowanym piekłem? Nie chcę cię urazić, bo wiara i pojmowanie Boga jest czymś bardzo osobistym, ale mam nadzieję, że teraz rozumiesz, dlaczego zmęczyło mnie twoje gadanie.
       
– To dlaczego nie powiedziałaś mi, że mam skończyć z tym tematem?
       
– Mówiłam ci o tym, ale niestety nie docierało to do ciebie, bo rzeczywistość chwili przesłoniła ci osoba papieża. Naprawdę jestem już dzisiaj zmęczona naszym spotkaniem i jego przebiegiem, więc proszę, odwieź mnie do domu
       
– Dobrze, jak sobie życzysz – odpowiedział Marek i po kilkunastu minutach staliśmy już przed moim domem.
       
Prawdziwy dżentelmen z tego gloryfikatora papieża. Przy pożegnaniu przeprosił za to, że nieświadomie zepsuł mi wieczór.
       
– Przepraszam, że tak wyszło. Nie chciałem cię zanudzić. Nie miałem pojęcia, że jestem aż takim zrzędą. Chętnie naprawiłbym swój błąd, czy dasz mi jeszcze jedną szansę? – zapytał.



14                     To samo, a jednak inaczej




       
– Pewnie – odpowiedziałam, chociaż nie byłam aż taka pewna, czy tego chcę. W sumie spotkanie nie należało do przykrych, tylko do nudnych, a to jest różnica. – Zadzwonię do ciebie i wtedy się umówimy, OK? – zapytałam Marka, który uśmiechnął się i stwierdził, że z niecierpliwością będzie czekać na wiadomość ode mnie. Zapewniłam go, że wkrótce się odezwę, i z radością wróciłam do swojego mieszkania.
       

       

       
Dziwny facet z tego Marka. Być może nie jest taki zły, ale bez względu na poruszany temat, nie przepadam za ludźmi, którzy nie umieją przerwać swojego monologu w sytuacji, gdy rozmówca okazuje brak zainteresowania tematem. Znam kilka osób, które podczas spotkań towarzyskich zamęczają swoimi niekończącymi się wywodami i mądrościami bez względu na to, że nikt tego słuchać nie chce. Czasami bywa i tak, że gawędziarz nie należy do bystrzaków, a grono słuchaczy ze względu na etykietę dobrego zachowania nie przerywa wodospadu wypowiadanych zdań, które tak naprawdę często nie zawierają treści. Marek głupcem nie jest. Z pewnością potrafi się stosownie zachować. Może był dzisiaj po prostu zestresowany. Może miał za sobą zły dzień. Może chciał zabłysnąć przede mną znajomością tak wielu szczegółów z życia papieża. Istnieje przecież taka możliwość, że chciał mi zaimponować wiedzą, a wyszło na to, że wydał się żałosny i nudny. Zresztą nie ukrywałam przed nim, że papież jest mi potrzebny do szczęścia tak samo jak rybie rower, więc mógł sobie darować to przemówienie na jego cześć.
       
Randka okazała się niewypałem, ale przyznać muszę, że kolacja była wyśmienita. Zastanawiam się, co zrobić z tak kiepsko rozpoczętym wieczorem.



Papież                     15




Hubert



       
Ucieszyłem się niezmiernie, kiedy usłyszałem w podniesionej właśnie słuchawce telefonicznej dźwięczny, zawsze nieco podniecony i nerwowy, głos Zosi. Radość moja wzmogła się jeszcze bardziej, kiedy po kilku chaotycznie wykrzyczanych przez Zosię zdaniach zmiarkowałem w końcu, że zamierza mnie odwiedzić, i to już w najbliższy weekend, czyli za dwa dni. Bardzo było mi to na rękę, gdyż chciałem z nią przedyskutować nurtujący mnie już od kilku dni problem, a właściwie to nie problem, lecz zagnieżdżone w mojej głowie nieco burzliwe myśli i roztrząsania.
       
Myślę, że każdy człowiek, zwłaszcza człowiek wiele rozmyślający nad naszą coraz bardziej skomplikowaną rzeczywistością społeczno-kulturową, przechodzi takie okresy, w których pewne myśli czy zagadnienia, czasem bardzo banalne, nie dają mu spokoju, rozmyśla on o nich głęboko w swoim „jestestwie” albo w swojej „duszy”, czy w swoim „ego”, jak mawiali Rzymianie. Chce on te kwestie rozpatrzyć przed sobą samym, chce sam sobie dać zadowalającą odpowiedź i wyciszyć czy uspokoić swoje serce.
       
Otóż od kilku już dni i mnie nurtują pewne myśli, pewne sprawy, pewne rozmyślania, i to nieco dziwne, nieoczekiwane, wręcz nawet nieco śmieszne – tak mi się przynajmniej wydaje. Częścią wspólną tych wszystkich rozmyślań jest PAPIEŻ!!! Tak – papież widziany jako osoba, jako Benedykt XVI oraz jako „Idea”, „Symbol”.
       
Impulsem do tych nagłych głębokich rozważań o Piotrze naszych czasów był dzień przylotu Benedykta XVI do Berlina, czyli czwartek 22 września 2011 roku. Od Berlina



16                     To samo, a jednak inaczej




bowiem rozpoczął Benedykt swój czterodniowy pobyt w Niemczech, swoją pielgrzymkę do kraju ojczystego, swoją misję duszpasterską w mocno zsekularyzowanym już kraju nad Renem. Normalnie to takie wydarzenia nie przykuwają zbytnio mojej uwagi. Jak to się potocznie mówi wśród zwykłych szaraków: „Papież był, papież coś tam powiedział (i tak nikt nie wie za bardzo, o co mu chodzi) i papież odleciał z powrotem do Watykanu”. Już po kilku dniach pamięć o tym wydarzeniu zanika w szarym, zwykłym społeczeństwie, nawet w społeczeństwie na wskroś chrześcijańskim. Jedynie biskupi, księża i teolodzy mają na jakiś jeszcze czas materiał do rozmyślania i roztrząsania, materiał do pisania komentarzy, kazań i recenzji o kwestiach teologicznych czy moralnych poruszonych przez następcę Chrystusa na ziemi. Kwestie te są może ważne i ciekawe, a czasem nawet i pożyteczne w życiu zwykłego, przeciętnego człowieka. Zasadniczo jednak dzisiaj, w naszym nowoczesnym, na wskroś liberalistycznym i demokratycznym społeczeństwie, pozostają te kwestie całkowicie bez echa, bez większego wpływu na naszą szarą codzienność. ALBO???
       
Najczęściej są to tezy czysto teoretyczne, teologiczne, tezy mające czasem coś wspólnego z moralnością − są one jednak puszczane mimo uszu.
       
Jak już zaznaczyłem: normalnie to papież i wszystko, co z nim związane, nie przykuwa zbytnio mojej uwagi. Tym razem jednak jest nieco inaczej. A wszystkiemu winny jest mechanik samochodowy, który nie przeprowadził przeglądu mojego mercedesa na czas − jak obiecał. Na prawie dwa dni zostałem pozbawiony mojego „konia” i tym samym byłem zmuszony do aresztu domowego, jako że nie mogłem się od domu zbytnio oddalić. Z braku innych ciekawszych zajęć włączyłem telewizor i zacząłem zmieniać kanały,



Papież                      17




szukając czegoś ciekawego. Po kilku sekundach zorientowałem się, że dzisiaj (to jest 22 września 2011) nie mam szans, by cokolwiek obejrzeć, gdyż prawie wszystkie kanały relacjonowały przebieg pobytu Benedykta w Berlinie (czyli jego pierwszy dzień pobytu w Niemczech).
       
Włączyłem telewizor już po południu, gdzieś około godziny 15.00, i od razu wiedziałem z relacji reporterów, że papież zdążył już odbębnić wiele punktów swego oficjalnego programu w Berlinie: uroczyste przywitanie przez władze państwa i miasta na lotnisku, krótką rozmowę z panią Angelą Merkel − kanclerzem Niemiec, przyjęcie przez prezydenta Wulffa w reprezentacyjnym pałacyku Bellevue, gdzie wygłosił przed politykami krótką przemowę. Obecnie, to jest około godziny 15.30, prawie cały rząd i senat Niemiec oczekują na przybycie Benedykta do sejmu, gdzie ma on wygłosić około półgodzinne przemówienie, skierowane do ludzi polityki i kultury.
       
Z licznych wypowiedzi dziennikarzy i reporterów zorientowałem się szybko, że cały ten przyjazd papieża do Niemiec jest w „szczegółach i ogółach” dla większości społeczeństwa niemieckiego (nie wykluczając polityków, a nawet ludzi Kościołów katolickiego i protestanckiego) bardzo problematyczny. Z prawie wszystkich stron słychać wszechobecną krytykę z odcieniem wyczekiwania na coś nieokreślonego.
       
Wreszcie około godziny 16.45 przed gmach sejmu niemieckiego podjechały luksusowe limuzyny, z których bez pośpiechu zaczęli wysiadać ministrowie, senatorowie, biskupi i prałaci. W pewnym momencie z czarnego mercedesa wysiadł niewielki skromny człowiek w białej sutannie, z miłym, dziecinnym i nieco naiwnym uśmiechem – dwieście sześćdziesiąty czwarty następca Świętego Piotra, papież Benedykt XVI. Skrępowany i nieśmiały − ciągle z tym



18                     To samo, a jednak inaczej




naiwnym uśmieszkiem − został poprowadzony przez reprezentantów rządu do sali plenarnej, gdzie przywitano go gromkimi oklaskami. Trochę dziwnie prezentował się ten mile uśmiechnięty, nieco przygarbiony i posiwiały człowiek na tle rosłych, dobrze ubranych i buńczucznych polityków niemieckich, z minami wyrażającymi, że wszystko wiedzą najlepiej. Biała sutanna papieska prezentowała się na tym tle kontrastowo. Aż trudno uwierzyć, że za tym skromnym, naiwnym uśmieszkiem i pod tą białą sutanną kryje się osobowość jednego z największych myślicieli i intelektualistów naszych czasów, wielkiego znawcy człowieka.
       
Półgodzinne przemówienie papieża było tak samo skromne i spokojne jak on sam. Spokojnym i melancholijnym tonem Benedykt poruszył i naszkicował (tylko w zarysach) kilka problemów z zakresu życia społecznego: ochronę środowiska, ochronę natury człowieka, zagadnienie „Prawdy” bardzo szeroko pojętej oraz zagadnienie z zakresu władzy. Żaden przeciętny słuchacz nie odniósł wrażenia, że papież chce kogoś tam o czymś pouczyć. Kogoś naprowadzić na inną drogę lub wyjaśnić coś dogmatycznego, coś, co byłoby dla nas niezwykle ważne. Chce raczej przekazać politykom, a także wszystkim ludziom dobrej woli, coś pożytecznego, coś sympatycznego − nie obrażając przy tym niczyich uczuć. Zastanowiły mnie zwłaszcza ta skromność i dobroć, jakie prezentował Benedykt − myślę bowiem, że nie chciał wystąpić jako zwierzchnik i pasterz około jednego i dwóch dziesiątych miliarda katolików, lecz jako przyjaciel ludzkości i duchowy myśliciel. Postawa ta stała w całkowitym i wielkim kontraście z krytyką i niechętnym nastawieniem mediów, które towarzyszyły mu od samego początku pobytu w Berlinie. Ten fenomen zaczął mnie niezwykle głęboko zastanawiać: O co tu właściwie



Papież                     19




chodzi? O co chodzi ludziom mediów, politykom i ludziom kultury?
       
W następnych dniach tylko sporadycznie włączałem telewizor i krótko obserwowałem nabożeństwa z papieżem, słuchałem też jego przemówień. Był zawsze bardzo spokojny i opanowany, skromny i nieśmiały − aczkolwiek przemawiał do licznej rzeszy wiernych. Jego przesłanie do Kościoła i ludu niemieckiego było właściwie jednoznaczne: „Wierzcie w Boga Ojca i jego wcielonego Syna Jezusa Chrystusa, bo tylko w tej wierze leży przyszłość świata”.
       
Ciekawe było jego stwierdzenie i ostrzeżenie we Freiburgu, żeby Kościół, i to szeroko pojęty − to znaczy wszyscy wierzący w Chrystusa − nie identyfikował się z tym światem, tylko żył z wiary i miłości Bożej, i żeby misjonował. Był lustrem, w którym odbija się miłość Boża do wszystkich ludzi. Inne stwierdzenie mówiło, że społeczeństwo niemieckie (i nie tylko niemieckie) żyje w wielkim dobrobycie, jest bogate, ale zarazem bardzo ubogie duchowo, ubogie w wierze.
       
Wieczorami w dziennikach telewizyjnych pojawiały się krótkie wzmianki i reportaże o kolejnych etapach pielgrzymki Benedykta XVI po ojczyźnie. Wielu spikerów wyrażało swoje lekceważenie. Jedna ze spikerek stwierdziła nawet, że cała ta wizyta papieża w kraju nad Renem nie przyniosła nikomu żadnego pożytku, nie zapoczątkowała żadnych reform w Kościele katolickim, a kosztowała nas trzydzieści osiem milionów euro, którymi to pieniędzmi można byłoby wspomóc biednych w Afryce. Wielu krytyków Kościoła stwierdziło jasno i dobitnie, że za tego papieża Kościół Chrystusowy będzie dalej trwał w defensywie i ciemnocie, nie będzie znakiem zbawienia dla wiernych. Kościół przestał być ogniskiem domowym i drogowskazem dla poszukujących prawdy.



20                     To samo, a jednak inaczej




       
Zastanawiam się cały czas, czemu ci krytycy są tego tak pewni i z jakich informacji czerpią wiedzę dla swych hiobowych przepowiedni.
       
Ta krytyka papieża zaczęła mnie nieco głębiej nurtować − jak już wyżej wspominałem. Co jest powodem takich kontrowersji? Dlaczego tak, a nie inaczej, i do czego to wszystko może doprowadzić? Czy Kościół na czele ze swym Piotrem i biskupami jest w stanie obecnie głosić i przekazywać zasady prawdziwej wiary, i to dzisiejszemu, tak skomplikowanemu człowiekowi?
       
Poczułem wielkie pragnienie, by o tym wszystkim z kimś podyskutować i usłyszeć jego zdanie w tej kwestii. Myślę, że jest wielu ludzi prostych i skromnych, ale głęboko zastanawiających się nad światem i jego prawidłami, głęboko zastanawiających się również nad religią.
       
Zosia zapowiedziała się z wizytą. Wiedziałem, że ona jest człowiekiem, który może mi wiele z tych zagadnień wyjaśnić. Przynajmniej wzajemnie się będziemy pouczać i podczas wielogodzinnych dyskusji wymieniać poglądy na bardzo ciekawe tematy. Na te dyskusje z nią czekałem z niecierpliwością.
       
Zosia przyjechała do mojej miejscowości położonej w górzystym terenie. Wyszła z samochodu i jak zwykle zaczęła swą wizytę od zapalenia przed domem papierosa. Kiedy wyszedłem do niej, od razu wykrzyknęła: „Co porabiasz, jak zdrówko? Mój ty Karolku!” Odpowiedziałem, że wszystko u mnie OK, czego i jej życzę. Po chwili zasiedliśmy w fotelach i delektując się cappuccino i ciastem, zaczęliśmy rozmowę na mało ważne tematy dnia codziennego. Zosia była bardzo ożywiona, beztroska, wesoła i chętna do rozmowy. Pytała o wszystko i opowiadała o wszystkim, co ją w ostatnich dniach spotkało. Były to wydarzenia piękne i pozytywne.



Papież                      21




Po jakimś czasie postanowiłem zadać jej pytanie o Benedykta XVI i jego pielgrzymkę do Niemiec. W pewnym dogodnym momencie zapytałem wprost:
       
– Zosiu, czy oglądałaś może w telewizji cokolwiek związanego z papieżem?
       
– Nie − odparła nieco zirytowana – takie rzeczy mnie w ogóle nie interesują. Słyszałam tylko w radiu, że papież jest jeszcze dzisiaj u nas, po czym wieczorem odlatuje do Rzymu. Fajnie, że był, ale niech odlatuje w pokoju tam, skąd przyleciał.
       
– Słyszałem w telewizji kilka jego przemówień, zwłaszcza tych w Berlinie. Były bardzo ciekawe i budujące − odpowiedziałem.
       
– Co też ty bajdurzysz! – wykrzyknęła Zosia. − Interesujące przemówienia!!! Koń cię kopnął czy co? Papi był, papi coś tam powiedział i papi odleciał. Taka jest kolej rzeczy dla zwykłych śmiertelników. Po co o tym w ogóle wspominać… ha, ha! Papi, ten konserwatysta, moralista, żeby już nie powiedzieć hipokryta.
       
– Myślę, że dobrze się stało, że odwiedził na kilka dni swoją ojczyznę. Spotkał się z przedstawicielami polityki, kultury i Kościoła. Był zawsze bardzo spokojny i nieśmiały, a pomimo to biła z niego taka powaga, jaka przysługuje intelektualistom, ludziom, którzy wiedzą, co mówią. W sejmie niemieckim jego przemówienie było poprzedzone i zakończone gromkimi owacjami.
       
– No tego by jeszcze brakowało – rzekła Zosia – żeby zaczął się wywyższać i moralizować, wymądrzać i pokazywać swą upartość. Wie, że musi grać, musi udawać skromnisia, bo inaczej to by go chyba wygwizdali już na miejscu, a nie dopiero później. Chyba wiesz o tym, że antypapieska opozycja jest u nas wielka – i dobrze tak. W końcu żyjemy



22                       To samo, a jednak inaczej




w czasach demokratycznych. W czasach, w których wszyscy ludzie, przynajmniej w Europie i w USA, są wolni i równi. Nikt nie może ci wmawiać „moralności i przykazań”. Każdy człowiek ma prawo rządzić się swoim własnym – i tylko własnym – sumieniem. Nawet taki autorytet jak papież nie może ingerować w twoje „ego”.
       
Powiedziałem po krótkim namyśle:
       
– Zahaczyłaś już na początku naszej dyskusji o kilka ważnych spraw, o które chciałem cię zapytać. Ale właściwie to chciałem o czymś innym. Powiedz mi, dlaczego taki papież, człowiek, który nic złego nie robi i nie mówi, spełnia tylko swoją funkcję tak jak potrafi najlepiej − jest przecież tylko człowiekiem, bardzo mądrym, ale tylko człowiekiem − jest ciągle i zawsze, obojętnie, co by nie zrobił i powiedział, atakowany przez media, i to media szeroko pojęte. To już nawet nie nasi politycy czy biznesmeni mają coś przeciw papiemu, ale właśnie media: Internet, telewizja, gazety. Odnosi się wrażenie, że coś tu jest nie tak, że ktoś to robi celowo, że ktoś steruje mediami w jakimś kierunku i w jakimś celu. Ktoś − nie wiadomo za bardzo kto – walczy z papieżem, z Kościołem, z ludźmi dobrej woli. Mam osobiste wrażenie, że ktoś walczy tu z „dobrem szeroko pojętym”. Ludzie mają odwracać się od dobra i czynić zło. Być sterowani przez kogoś, komu dobro akurat nie jest na rękę. Papież − obojętnie, czy staroświecki, czy też moralista − stoi zawsze po stronie dobra, czyli przede wszystkim z papieżem trzeba walczyć. Jak już wspomniałaś, jest on wielkim autorytetem dla wielu, ma duży wpływ na społeczeństwo i jego rozwój, jest jeszcze sumieniem ludzi, dlatego też ataki przeciwników dobra kierują się przy każdej okazji przeciw niemu. Myślę, że to po prostu walka dobra ze złem. Kto weźmie górę, okaże się w następnych latach. Aż jestem tego ciekaw.



Papież                        23




       
– Człowieku, co ty wygadujesz? – wykrzyknęła Zosia. – Opętało cię czy co? Chyba nie spałeś dobrze w nocy albo zjadłeś coś niestrawnego. Jak możesz wymyślać takie bzdury? Chyba naczytałeś się za dużo jakichś apokaliptycznych powieści: „walka dobra ze złem” − niesamowite!!! Jak mi tu jeszcze zaczniesz wygadywać coś o aniołach, belzebubach, szatanach i diabłach, to znaczy, że coś ci się pokręciło w głowie. Jeśli stwierdzasz, że zło walczy z dobrem, a papi jest jakoby reprezentantem dobra, to wiedz, że się totalnie mylisz. Dla większości ludzi, również głęboko wierzących, nasz papi − czyli Benedykt XVI − to raczej reprezentant mocy zła. Ściśle mówiąc: zła, zacofania moralnego, uciemiężenia sumień ludzkich, nieprawdy i nietolerancji. Jest on odpowiedzialny za zagładę wielu milionów niewinnych ludzi. Wiesz o tym, że Kościół pod kierownictwem tego papieża zakazuje stosowania kondomów i innych środków antykoncepcyjnych, co w krajach afrykańskich − niestety bardzo jeszcze zacofanych − spowodowało i nadal powoduje szybkie rozprzestrzenianie się choroby AIDS, czyli śmierć wielu niewinnych. Dlaczego ten twój dobry i skromny papież nie przeciwdziała temu? − ma przecież ogromne możliwości i ogromny wpływ moralny na tych biedaków. Tymczasem jak uparty kozioł obstaje przy swoich i wymyślonych przez kardynałów jakichś bezsensownych zakazach czy nakazach. U nas w Europie już dawno nikt z papieżem i nauką Kościoła się nie liczy. Oświeceni ludzie robią to, co dla nich dobre, a nie to, co głosi Kościół. Takich przykładów tępoty papiego i jego bandy w Watykanie mogę ci tu przytaczać tuziny. Taki to jest ten twój dobry i skromny Benedykt.
       
Słuchałem Zosi nieco zdruzgotany i niepewny. Hmmm, może ma rację. Moje spostrzeżenia z ostatnich dni były jednak bardzo osobiste − albo??? A więc jak to wygląda? Jakie



24                       To samo, a jednak inaczej




jest prawdziwe oblicze Kościoła katolickiego i jego nauki o moralności?
       
Po bardzo głębokim zastanowieniu się zacząłem mieć pewne wątpliwości. Przecież papież chce na pewno prawdziwego dobra ludzi, każdego z nas z osobna i całych społeczeństw. Jak to pogodzić z tym, co mówi Zosia? Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, zastanawiałem się tylko głęboko nad kwestią fenomenu dobra i zła. W końcu odpowiedziałem nieco nieśmiało:
       
– Zawsze jest pewien problem i rozdźwięk pomiędzy „instytucją” a osobą, która tej instytucji przewodzi i jest za filozofię tej instytucji odpowiedzialna. Poza tym zawsze jest wiele niejasności i ślepych zaułków w nauczaniu i programach wielu partii czy też grup. Nauka Kościoła, nad którą czuwa następca Piotra, jest jakoby „dana z góry”, dana przez Ducha Świętego − taka jest przynajmniej teoria. Służy ta nauka dobru ludzi. Ale przez ludzką stronę Kościoła, ludzką złość i przewrotność dochodzi do wielu nadużyć i nienormalności. Papież swoją osobą i swym autorytetem reprezentuje zawsze dobro, które chce nam dać „Najwyższy”, a które to dobro leży nawet w naszej ludzkiej naturze. Tylko że ludzie często występują przeciw naturze, także przeciw naturze ludzkiej, przeciw naturze w nas samych. A później dziwimy się, że coś z nami nie tak. Dziwimy się, że są wojny, choroby, masowe kataklizmy i inne nieszczęścia. Myślę, że papież nie jest jednak odpowiedzialny za nieszczęścia w świecie, zwłaszcza za śmierć tych biedaków chorych na AIDS. Przyczyna tych nieszczęść leży gdzie indziej. Papież stojący na czele nauki Kościoła, czuwa nad prawem naturalnym, które dąży zawsze do szczęścia i dobra człowieka. To zresztą problem bardzo skomplikowany.



Papież                       25




       
– No, sam widzisz − odparła Zosia – że problem jest zawiły i szeroki. Więc po co się nad nim w ogóle zastanawiać i roztrząsać coś, co i tak nie leży w naszej mocy. Nie wiadomo dokładnie, co jest dobre a co złe. Świat i natura szeroko pojęte płatają od czasu do czasu jakieś figle. Trzeba po prostu iść przebojem dalej. Nawet filozofia Kościoła nie może tu wiele poradzić. W istocie rzeczy każdy z nas jest i tak wydany na pastwę natury. Ważne jest − tak mi się przynajmniej wydaje – żeby człowiek był wolny i pozostał wierny samemu sobie, to znaczy żeby kierował się wyłącznie własnym sumieniem. Reszta jest od nas niezależna.
       
– Powiedziałaś coś o sumieniu. O sumieniu mówił też w swoich przemówieniach papież. Zdaje się, że to kluczowe zagadnienie, jeśli chodzi o wolność człowieka. Masz całkowitą rację, Zosiu. Ja też myślę, że każdy człowiek powinien się zawsze kierować wedle swojego sumienia. Myślę jednak, że dzisiejszemu, oświeconemu i liberalnemu człowiekowi nie przychodzi to łatwo. Istnieje tyle skrajnie przeciwnych światopoglądów, przeciwnych dróg i filozofii, że tylko niewielu z nas może się w tym wszystkim połapać i wybrać to, co akurat zgodne z naszym sumieniem. Myślę też, że wiele przeróżnych sił i mocy chce zawładnąć naszym sumieniem, chce sobie je podporządkować do jakichś celów.
       
– Masz rację, Karolku, sam widzisz, wszyscy chcieliby zawładnąć naszymi sumieniami, to znaczy mieć nas pod kontrolą. Kościół na czele z papieżem chce być do tego pierwszym. Chce, żeby wszyscy ludzie wierzyli w Jezusa i jego Kościół, z jego nauką i dogmatami, i w ten sposób myśleli i postępowali tak jak instytucja Kościoła sobie tego życzy. W nagrodę za to – tak naucza katechizm katolicki – mamy jakoby dostać się po śmierci do nieba, to znaczy mamy być zbawieni, żyć dalej jako dzieci boże. Taka jest teoria!!!



26                        To samo, a jednak inaczej




       
– Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego media – szeroko pojęte – tak ostro walczą z papieżem. To one chcą zawładnąć naszym sumieniem, chcą nas zniewolić, chcą żebyśmy wierzyli we wszystko, co nam podają. W ten sposób sumienie ludzkie staje się wypaczone i zniewolone. Łatwo takim człowiekiem później rządzić i nim kierować, a jest to cel pewnych grup społecznych i pewnych mocy. Papież jest tu dla nich wrogiem numer jeden. Naucza bowiem, żeby nie kierować się ideologiami tego świata, lecz żeby zgodnie z sumieniem być zakotwiczonym w prawdzie najwyższej, czyli w Bogu, który chce nam dać zbawienie i życie wieczne.
       
Zosia rzekła po namyśle:
       
– No może masz rację, musi być ostateczny cel naszego życia. Musi być też ktoś, kto bezpośrednio i niezależnie apeluje do sumień ludzkich, a sam przy tym nie jest od nikogo zależny i nikomu nie służy (papież służy jakoby tylko Bogu). Takich ludzi jest na kuli ziemskiej właściwie niewielu. Obok papieża może tylko Dalajlama – poza tym chyba nikt więcej. Tacy ludzie muszą być rzeczywiście nieugięci i twardzi, bo nauczają czasem dosłownie przeciw całemu światu. Musi to być prawdziwe brzemię.
       
– Tak jest, papież to sumienie całego świata – powiedziałem z rozmysłem – tylko niewielu chciałoby zająć jego stanowisko. To ogromna odpowiedzialność.
       
Zosia przytaknęła nieznacznie głową, uśmiechnęła się i powiedziała pełna entuzjazmu:
       
– Karolku ty mój, to idziemy na werandę zapalić papierosa. Tu nie będziemy przecież smrodzić.




do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl