Kategorie blog
Odblaski
Odblaski





















P
OGRZEBY, W KTÓRYCH
BRAŁA UDZIAŁ



       
Ceremoniał pogrzebowy ma zieloną okładkę i sto dwanaście stron. Jest używany często, niestety – średnio dwa razy w miesiącu. Jak na wieś liczącą trzy tysiące mieszkańców, to całkiem sporo. By korzystanie z tego lekcjonarza było łatwiejsze, u grzbietu książki przymocowane są trzy wstążeczki – czarna, niebieska i zielona. Czarna zaznacza psalm, niebieska Alleluję, a zielona nie służy do niczego, spokojnie spoczywa za ostatnią stroną wraz z jedną kartką, która wypadła ze śpiewnika, i malutkim świstkiem z chwytami do Wiecznego odpoczynku: h A D A h e h fis h. Ten cienkopis, którym skrobane były chwyty pięć minut przed którąś z pierwszych mszy, nadal leży po lewej stronie czarno-białej klawiatury, wśród zeszytów z chwytami, notatników, modlitewników i śpiewników.



8                                                                                                      ODBLASKI




        Pogrzeby, w których brała udział, pamięta doskonale. Kiedyś ktoś spytał ją, jak daje radę żyć po tylu godzinach obcowania ze śmiercią. Powiedziała, że po którymś razie się obojętnieje, zapomina, a ona wcale nie patrzy na ludzi, patrzy w śpiewnik. I śpiewa. Musi tylko panować nad głosem, starać się, by brzmiał pewnie i uspokajająco. Tylko wtedy to wszystko może dotrzeć do spokojnego, cichego końca.
        Są pogrzeby wyczekiwane. Nieliczni stoją w pierwszych ławkach, nieliczni tworzą kondukt. To pogrzeby jak westchnienie ulgi. Na takich pogrzebach czasem patrzy na twarze tych, co zostają. To w większości spokojne oblicza. Tacy ludzie w siwiźnie gdzieś kryją świadomość bliskiego, ponownego spotkania z osobą, którą właśnie żegnają, ale mimo to ich zorane zmarszczkami policzki są mokre.
        Są pogrzeby specyficzne. Lubi je, czasem nawet zdarzy jej się uśmiechnąć. Kiedyś żegnała starszą zwariowaną kobiecinę, która uparła się, by skremować jej ciało. Zamiast trumny na katafalku stała urna, o nią ktoś oparł zdjęcie zmarłej pochodzące z czasów, gdy była młoda i piękna. Przyszło może z sześć osób, sąsiadka z mężem, jakiś typ podający się za dawnego znajomego, pani ze sklepiku na rogu (tak, znała tę wariatkę, szalona kobieta, szkoda, szkoda, że już po niej). Innym razem rodzina zmarłego uparła się na orkiestrę bardziej nadętą niż dętą. Orkiestra dzień wcześniej grała na weselu. A pogrzeb był za szybko. Nie zdążyli wytrzeźwieć.



POGRZEBY, W KTÓRYCH BRAŁA UDZIAŁ                                                                   9




        Musiała zasłaniać usta śpiewnikiem (przecież nie przystoi śmiać się na cmentarzu), a że miała oczy mokre – po prostu się wzruszyła. Tak pięknie, pięknie grali.
        Są pogrzeby jak nagła błyskawica, jak porażenie prądem przez zetknięcie z wełnianym swetrem – niespodziewane. Podczas nich zazwyczaj ma problem, by spojrzeć komukolwiek w twarz. Unika zapłakanych spojrzeń, boi się, że ktoś zarzuci jej beznamiętność. Przecież oni cierpią. A ona jest w pracy. Tych pogrzebów bardzo nie lubi. Boi się ich. Nie może przejść obok nich tak obojętnie jak zazwyczaj – po prostu się nie da. Nie, gdy żona rzuca się za trumną na kolana, a podtrzymujący ją starszy syn jest bezradny. Nie, gdy córka żegna matkę, z którą jeszcze trzy dni temu wracała z imprezy. Prowadził jej chłopak. I mieli wypadek. Nie można być obojętnym, gdy przerażone dzieci żegnają ojca, fundament rodziny i jej jedynego żywiciela. Nie da się przejść obok obojętnie, kiedy widzi się rodziców, rodzeństwo, klasy i delegacje nauczycieli żegnające trzynastolatka, który przegrał z białaczką. Nie można być beznamiętnym, gdy ma się przed sobą młode małżeństwo żegnające z jakąś otępiałą rozpaczą swoje żyjące cztery minuty dziecko. Nie lubi tego. Zawsze zamyka oczy, gdy śpiewa, i tylko słowa niech na spotkanie w progach ojca domu po ciebie wyjdzie litościwa matka ściskają gardło, aż spod powiek wypływają jeden czy dwa słone strumyki. Kiedy już wszyscy stoją



10                                                                                                     ODBLASKI




na cmentarzu i ma śpiewać Serdeczna Matko, wlepia wzrok w tekst, choć przecież dobrze zna go na pamięć. I tak słyszy, jak właśnie w tym momencie zaczyna się najrozpaczliwszy krzyk i lament. Nikt nigdy nie chce pozwolić, by ciało spokojnie spoczęło w ziemi. Ludzie padają w błoto, wyciągają ręce za trumną, chcą jeszcze ją pochwycić, złapać odrobinę tego dawnego życia, jednak palce łapią już tylko powietrze. Na tych pogrzebach ona podchodzi do rodziny, przytula znane sobie osoby, próbuje być, po prostu być obok. Potem następuje niezręczny moment, gdy trzeba zostawić ich wszystkich w żałobie i odejść, klucząc między grobami. Jest przecież obca, już dość obcowała z ich intymnością, grała na ich emocjach, zbliżała się do źródła ich bólu i próbowała tylko zapewnić ich, że będzie to piękne spotkanie, że jasność stanie przed tobą i ciemność na zawsze przeminie, że Pan przyjdzie na to spotkanie w jedynej, jedynej dla ciebie godzinie. Odchodzi, ale ma wrażenie, że czerń pozostaje z nią dużo dłużej niż marynarka i spódniczka, jakby ubrudziła się atramentem, który nie chce zejść mimo soku z cytryny i tarcia gąbką. Pogrzebowy strój zdejmuje, ale żałoba przykleja się do jej drżących rąk, do drżących warg, do zachmurzonego czoła i do oczu.
        Z niebieskich stają się czarne. Powroty do pogrzebów, w których brała udział, są równocześnie zaproszeniem do namysłu nad tymi, które przed Pogrzeby, w których brała udział nią. Wiele jeszcze pieśni musi wyśpiewać, wiele łez wypłakać i wielu płaczących pocieszyć, nim w końcu zaśpiewa dla siebie. I ma nadzieję, że wtedy nie będzie się bać. Odłoży śpiewnik i ceremoniał, bo słowa zna przecież na pamięć.




do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl