Przedmowa......................... 9 1. Kobiety i kobietki......... 11 Pozwólcie się podziwiać {10}.................................... 12 Bez słów {105}............... 14 Monika {116}................. 19 Ala {117}........................ 22 Maria {118}.................... 24 Wanda {119}.................. 26 Irka {120}....................... 27 Zofia {122}..................... 28 Helena {123}.................. 29 Hanka {124}................... 30 Danuta {125}.................. 32 Joanna {126}.................. 33 Teresa {127}................... 35 Irena {128}..................... 37 Barbara {130}................. 40 Anula {131}.................... 42 Marianna {132}.............. 46 Halina {133}................... 49 Ewcia {134}.................... 52 Agnieszka {135}............. 54 Ziutka {160}................... 56 Julita {176}..................... 58 Kasia {177}.................... 60 Hanna {181}................... 62 Małgosia {196}............... 64 Wanda-Maria {212}........ 66 Ewa {226}...................... 68 Henia {232}.................... 71 Iwonka {272}................. 74 Kobieta {316}................. 75 Panienka {317}............... 76 Nadzieja {336}............... 78 Bez skojarzeń {337}....... 79 W średnim wieku {338}.. 80 Z koleżanką {339}.......... 82 Przy nadziei {340}.......... 84 Najpiękniejsza {343}...... 85 Błaganie {346}................ 86 Ufność {349}.................. 87 Pierwsza {350}............... 88 Punkt widzenia {357}..... 89 Wciąż {360}................... 90 Śniadanie {362}.............. 91 Przed powrotem {363}.... 92 Terytorialność {364}....... 93 Bezpieczeństwo {365}.... 94 O to {366}...................... 95 Roztropniej {367}........... 96 Cierpienia {368}............. 97 Frustracja {369}.............. 98 Zęby {371}..................... 99 Bez złudzeń {372}........ 100 Dopust {373}................ 101
|
2. Intymnik..................... 102 Już {218}...................... 103 Szepty i wyznania {219} . 105 Nie ma {222}................ 108 Nie będę {223}............. 109 Oddanie {224}.............. 110 Wstydliwość {225}........ 116 Spotkanie {230}............ 119 Niepokój {231}............. 125 Nasza pierwsza {238}... 127 Włosy {239}................. 130 Wyznania {240}............ 132 Namiętność {243}......... 133 Wiesz {245}.................. 135 Po długim rozstaniu {246}..136 Spełnienie {247} 138 Pewność {248}.............. 140 Szał {249}..................... 142 Na peronie {250}.......... 144 Wędrówka {251}.......... 145 Przecież {256}.............. 147 Mazanie {259}.............. 148 Dla wielbicielki {260}... 149 Trywialność {306}........ 150 Nie do wiary {307}....... 151 Nie wiesz {354} 1523. Po pięćdziesiątce......... 153 Ostatni raz? {194}......... 15 Po pięćdziesiątce {195}... 159 Czułość {199}............... 161 Chyba że {200}............. 165 Jak? {204}.................... 168 Jak dzieci {205}............ 170 Kretyn {207}................. 171 Nie lękaj się {208}........ 172 Wybór {210}................. 174 Za {211}....................... 175 Pisywałem {213}........... 176 Elementarz {220}.......... 177 Dziwak {244}............... 179 Gdy {257}..................... 180 Sypianie {319}.............. 181 Po sześćdziesiątce {323} . 182 Przy nodze {329}.......... 183 Fizjologia {332}............ 184 Chełpliwość {345}........ 185 Mogliśmy {347}............ 187 Nie wiem {353}............ 188 Przeciętność {355}........ 189 Ukojenie {356}............. 190 Skleroza {358}.............. 191
|
4. Codzienność................ 192 Życie małżeńskie {182} .. 193 Mozaika {187}.............. 205 Dialog po latach dwudziestu {189}.......... 220 Spotkania {190}............ 224 Pani i pan {206}............ 244 Rozsądek {282}............ 253 Przyzwoitość {283}...... 254 Szczęście rodzinne {284} .. 255 Konwenanse {304}....... 258 Teraz już wiesz {309}... 264 Chłopiec {312}............. 266 Mężczyzna {315}......... 268 Wreszcie {333}............. 270 W restauracji {348}....... 271 Wszystko {351}............ 273 Zaloty {370}................. 274 5. Fraszki......................... 276 Fraszki dla dorosłych {186, 311}........................ 277 O słabości............................ 277 O przypadaniu................... 277 O dawaniu........................... 277 O różnych kolejach losu .. 277 O lepszości 277 O starszej............................. 278 O jeszcze starszej............... 278 O prawniczce...................... 278 O modnej............................ 278 O mężatce........................... 278 O niedopieszczonej........... 278 O gościnnej......................... 279 O muzykalnej..................... 279 O lubieżnej.......................... 279 O trzeźwiejącej................... 279 O żonie ogrodnika............. 279 O bogatej............................. 279 Do jednej............................. 280 O wybrednej....................... 280 O policjantce...................... 280 O policjancie....................... 280 O myślicielu........................ 280 O niezdarze......................... 280 O pechowcu........................ 281 O marzycielu...................... 281 O optymiście....................... 281 O pływakach...................... 281 O roztargnionym................ 281 O stolarzu............................ 281 O lubieżnym....................... 282 O makaronie....................... 282 O bananie............................ 282 O cytrynie............................ 282 O zdziwionym.................... 282 O doświadczonym............. 282 O nowożeńcu...................... 283 O nieugiętym...................... 283 O garsonierze...................... 283 O domatorze....................... 283 Sprostowanie...................... 283 Alfabetyczny spis wierszy 284 |
Przedmowa
W tomie zamieszczono wybór tematyczny zredagowanych na potrzeby niniejszej publikacji wierszy i tekstów mogących ewentualnie uchodzić za wiersze (o czym dalej), pisanych przez autora w ciągu 35 lat – od 1972 do 2017 roku. Teksty te uporządkowano tematycznie, w drugiej zaś dopiero kolejności chronologicznie oraz poddano redakcji, której skutkiem są
widoczne graficznie – ich skróty. Każdy z opublikowanych utworów oznaczono po jego tytule numerem chronologicznym
{w nawiasie klamrowym} odnoszącym się do całego niepublikowanego ich zbioru, co może ułatwić Czytelnikowi odnalezienie się w chronologii tych tekstów.
W tym miejscu warto wyjaśnić – wspomnianą wyżej – kategorię tekstów „mogących ewentualnie uchodzić za wiersze”. Kategoria ta wynika z wątpliwości autora co do współczesnej definicji wiersza. Tradycyjnie cechami odróżniającymi w kulturze europejskiej wiersz od prozy były członowanie, rym, a zwłaszcza rytm, jednakże od połowy dwudziestego wieku to jasne rozróżnienie zatarło się wskutek pojawienia się wierszy w stylu różewiczowskim, które z obecnej perspektywy można by nazwać postmodernistycznymi. Przykładem tekstu „mogącego ewentualnie uchodzić za wiersz” są Konwenanse {304}, napisane oryginalnie jako wiersz, opublikowane jednak po raz pierwszy jako proza. Wynikałoby więc z tego, że różnica między wierszem a prozą jest współcześnie wyłącznie formalna,
9
a może nawet graficzna. Daje to szerokie możliwości zabawy słowem, w tym ironii i autoironii, od czego autor w niniejszym tomie bynajmniej nie stroni.
Autor wyraża nadzieję, że Czytelnik zauważy i zaakceptuje neologizmy frazeologiczne, w tym najsampierwsza {187} i trzy kobiety temu {323} oraz kontaminację jestem w tobie po same uszy {240}. Niektóre najnowsze wiersze są natomiast polemiką z Recenzentką, co dotyczy zwłaszcza wierszy Chełpliwość
{345} i Przy nodze {329}, ale także Fizjologia {332} i Nie wiem {353}.
Jeśli Czytelnik podzieli sugestię Recenzentki, że niniejszy tom jest książką o miłości, która niejedno ma imię, to autorowi trudno będzie temu zaprzeczyć. Autor nie traci też nadziei, że Czytelnikowi uda się zauważyć wyrażane tu i ówdzie w niniejszym tomie ironię i autoironię. Dotyczą one głównie patriarchalizmu i antyfeminizmu, które Recenzentka wcześniejszych tekstów autora trafnie rozpoznała jako pozorne, to jest bardziej opisowe niż normatywne, i wynikające wyłącznie z odmienności męskiego i kobiecego punktu widzenia, których autor nie zamierzał homogenizować. Nie należy zatem oczekiwać genderowej „poprawności politycznej” od namiętności, w przeciwnym bowiem razie trzeba by czynić Adamowi Mickiewiczowi zarzut z powodu kobiety jako „puchu marnego”.
Autor składa podziękowania Recenzentce, prof. dr hab. Ewie Nawrockiej, za jej – oczekiwaną zresztą przez autora – krytyczną recenzję pierwszej wersji tomu jego wierszy. Autor jest także wdzięczny Recenzentce wcześniejszych jego utworów, prof. dr hab. Ewie Malinowskiej, za umocnienie go w przekonaniu, że męski punkt widzenia nie jest tożsamy z mizoginią.
1.
Kobiety i kobietki
Pozwólcie się podziwiać {10}
Rozkwitnęła wiosna majem,
maj rozkwita dziewczynami,
co swobodnie i radośnie
dumnie płyną ulicami.
Długie nogi, smukła kibić,
smagłe ciało, włos rozwiany.
Twarz rumieńcem barwi młodość
i dziecinny wstyd, nieśmiałość.
Takie młode, takie wiotkie,
takie zwiewne, delikatne,
że wstrzymuje człowiek oddech,
by nie zdmuchnąć ich, nie zatrzeć.
12
Patrzę na nie jak w obrazek,
aż wytrzeszczam głupio oczy,
aż otwieram głupio usta,
aż zawstydzam dziewczę wzrokiem.
Więc nie bójcie się, nie wstydźcie
moich oczu rozbieganych,
gdy was lekko dotykają,
gdy figury śledzą wasze.
A więc dajcie się podziwiać,
dajcie wielbić się, dziewczyny.
Bądźcie więc kwiatami wiosny,
póki kwiecia mróz nie ścina.
19 V 1972, Warszawa
13
Bez słów {105}
Nie dotknę twojej dłoni,
kładąc na niej piękny
kolorowy kamyk.
Nie obejmę cię,
pokazując Wielki Wóz
na wrześniowym niebie.
Nie położę ci dłoni na ramionach,
zachwycając się pięknem
jesiennego lasu.
Nie odgarnę twych włosów
nawiewanych na twarz
przez nadmorski wiatr.
Nie napiszę na piasku
obok twego imienia
żadnego czasownika.
Nie przytulę cię w tańcu,
by czuć twój oddech
i dotyk twych piersi.
Nie dotknę cię delikatnie,
gdy siedzisz przy mnie
tak blisko.
14
Nie będę cię obrażał,
śniąc po nocach
o tobie.
Nie będę kładł na skrzydłach wiatru
śpiewanego
twego imienia.
Nie wolno nam tego;
wiemy to oboje;
spotkaliśmy się za późno.
Mogę spacerować z tobą
długo w noc
po pustej plaży.
Mogę opowiadać ci
w obcym języku
o dalekich ludach.
Przy śniadaniu
mogę nalewać kawę
do twej filiżanki.
Przy stole
mogę podawać ci
wszystkie smakołyki.
15
Mogę opowiadać ci,
jaki wspaniały był
wtorkowy sztorm.
Mogę cię pielęgnować,
gdy chora
leżysz w pościeli.
Mogę dotykać cię wzrokiem
poprzez nocną bieliznę
– bez blasku w oczach.
Mogę późnym wieczorem
siedzieć w twoim pokoju
tuż przy tobie.
Mogę patrzeć w to miejsce
na twojej szyi,
gdzie kończy się młodość.
Mogę podziwiać twoje dłonie,
wzbudzające we mnie
tyle szacunku.
Mogę ci doradzać,
w co powinnaś się przebrać
tego wieczoru.
16
A ty
możesz to robić przy mnie
bez żadnego skrępowania.
Mogę spacerować z tobą po Gdańsku
i wstąpić do kawiarni
na filiżankę herbaty.
Możemy tylko tyle.
To dużo.
Ale więcej nam nie wolno.
Spotkaliśmy się za późno,
żeby mogła być z tego…
Więc nie będzie.
Jesteśmy zbyt odpowiedzialni,
żeby zrywać swoje
dotychczasowe więzy.
Odpowiedzialni? A może
za mało odważni?
Zbyt wygodni?
Nie będziemy zatem
patrzeć sobie w oczy
przeciągle.
17
Uśmiechniemy się lekko,
jakby pod tym uśmiechem
nie kryło się nic głębokiego.
I zrozumiemy się bez słów,
że tak być musi,
że tak trzeba.
Ewie
8–9 X 1973, Warszawa
18
Monika {116}
Miałaś orzechowe oczy,
popielate włosy
niezakrywające smagłej szyi
i smukłe
opalone nogi.
Pachniałaś wiosennym wiatrem.
Chciałem ci imponować
pływaniem,
wynikami w trójskoku,
chodzeniem boso po ściernisku,
łapaniem żab w rękę…
Z miną znawcy
wybierałem gałązki leszczyny
na łuk.
Pamiętam,
jak któregoś popołudnia zaproponowałaś,
żebyśmy poszli do kina
– tylko we dwoje…
To przy tobie
odczułem po raz pierwszy
wielkie zdziwienie,
że przebiega mnie nieznany dreszcz,
gdy kładziesz dłoń
na mej dwunastoletniej ręce.
19
Kiedy po raz pierwszy
z wielkim przejęciem
pocałowałaś mnie w policzek,
byłem zaskoczony,
że może to być aż tak miłe.
Byłaś dla mnie
śmigłonogą gazelą.
Przez wiele następnych lat
nie widziałem nic wspanialszego
niż twoje dwunastoletnie
nagie ciało
przeciągające się w pełnym słońcu
wśród piasków plaży.
Niewysłowiona słodycz
chwytała za gardło
na widok twej rodzącej się kobiecości.
Byłaś moim pierwiosnkiem,
nabrzmiałym pąkiem kwiatu,
co nie rozchylił jeszcze swego kielicha.
W środku lata
byłaś wczesną wiosną życia.
Nie byłem w tobie zakochany
– to wmówiłem sobie dopiero później.
Nie byłem nawet jeszcze mężczyzną,
stawałem się dopiero młodzieńcem.
20
Wymyśliliśmy sobie w Kazimierzu
swoją Italię,
a ja
popisywałem się przed tobą
swoją znajomością włoskiego.
Teraz,
po trzynastu latach,
pozostało mi w pamięci
echo twojego imienia
– Joanna –
powtarzanego w lesistych wąwozach,
chociaż naprawdę
miałaś na imię Monika… Od tamtego czasu
lubię dziewczyny z Mokotowa,
wzrusza mnie delikatność wdzięku nastolatek, podoba mi się imię Joanna,
zachwycają mnie orzechowe oczy
i popielate włosy niesięgające ramion.
23 X 1974, Warszawa
21
Ala {117}
Podziwialiśmy piękno starego Torunia
w złoty, słoneczny październik.
Kiedy tańczyliśmy,
nie dotykałaś stopami ziemi;
to nie żadna przenośnia
– po prostu trzymałem cię w swych ramionach.
Miałaś najpiękniejsze oczy na świecie,
przypominające październikowe kasztany.
Przed snem
rozpuszczałaś swoje długie brązowe włosy.
Był to znak,
że za chwilę będziesz moja…
Byłaś pełna spontaniczności i doświadczenia,
obaw i niecierpliwości,
oddania i piękna
– pełna kontrastów;
byłaś pełna kobiecości.
[…]
Nosiłaś na palcu moją obrączkę.
Dałem ci naszą piosenkę
i wszystkie wiosenne kwiaty
na łące marzeń.
22
Chciałaś mieć zawsze przynajmniej złudzenia.
Ja natomiast
nie chciałem się łudzić,
chciałem mieć zawsze pewność
– za wszelką cenę. Przeholowałem…
Wyrwałem cię definitywnie ze swego serca.
Szkoda tylko,
że razem z wielkimi jego kawałami.
Cóż, po prostu
wrosłaś tam bardzo głęboko.
24 X 1974, Warszawa
23
Maria {118}
Dopiero parę dni przed wyjazdem
udało mi się przebić
skorupę twej niedostępności.
Potem oboje żałowaliśmy, że
tak późno…
Morze kipiało wrześniowym sztormem.
Kładłem na twej dłoni
znaleziony na plaży duży kawałek bursztynu
z zatopionym w nim owadem.
To na szczęście…
Byłaś ze mnie dumna,
kiedy podawałem ci płaszcz.
Kładłem wtedy dłonie na twych ramionach
i lekko przyciągałem cię do siebie.
Miałaś jedwabiste włosy
I delikatną szyję.
Kiedy w tańcu
przyciągałem cię tak bardzo blisko,
przytulałaś się do mnie
i rozpalałaś gwałtownie.
Lekko całowałem cię w ucho.
24
Nadmorski wiatr
rumienił twoje okrągłe policzki.
Byłaś moją słoneczną dziewczyną,
przy której na nowo
nauczyłem się uśmiechać.
Daleka jest jednak droga do Tipperary
nawet wtedy,
gdy nasze Tipperary
leży u stóp Sudetów.