Kategorie blog
Nie daj się umrzeć, czyli siedem recept
Nie daj się umrzeć, czyli siedem recept





















SPIS TREŚCI

 

Wstęp.........................................................................................................................5

Rozdział 1. Recepta na radość ..................................................................................12

Rozdział 2. Recepta na uważność .............................................................................38

Rozdział 3. Recepta na jedzonko ..............................................................................61
     Suplementuj się kto może!........................................................................................... 75
     Jedz, aby żyć, a nie żyj, aby jeść.................................................................................. 86
     Chleba naszego powszedniego..................................................................................... 88
     Oleje na zimno i gorąco .............................................................................................. 92
     Złe nawyki ................................................................................................................. 97
     Używaj, pókiś młody… ................................................................................................ 102

Rozdział 4. Recepta na oczyszczanie ........................................................................121
     Przepis na idealną wagę .............................................................................................. 129
     Oczyszczanie z pasożytów............................................................................................ 131
     Oczyszczanie jelita grubego.......................................................................................... 134
     Oczyszczanie z kwasu moczowego ............................................................................... 140
     Oczyszczanie ze smogu ............................................................................................... 142

Rozdział 5. Recepta na ruch.......................................................................................148
     Niewolnik umysłu......................................................................................................... 161

Rozdział 6. Recepta na dobrą noc .............................................................................165
     Zdrowy sen................................................................................................................. 167
     Zdrowy seks................................................................................................................ 181

Rozdział 7. Recepta na oczyszczenie duszy................................................................196
     Nasze myśli tworzą nasz świat ...................................................................................... 199
     Okiełznaj czarne myśli .................................................................................................. 211
     Nie daj się zmanipulować .............................................................................................. 225
     Odwaga myślenia.......................................................................................................... 236

Epilog ..........................................................................................................................246

O autorze.....................................................................................................................258

Recenzje książki Nie daj się umrzeć, czyli opamiętanie..............................................260







W
STĘP



        W mojej poprzedniej książce obiecałem pokazać inną stronę samouzdrawiania opartego na duchowości, a konkretnie na pracy z podświadomością. Nie jest to jednak takie proste i może być całkowicie niestrawne dla czytelnika, który potrzebuje konkretów. Ziółko, maść, zabieg, rytuał – owszem, to można zaakceptować, nawet gdy nie są zalecane przez kogoś w białym fartuchu, ale odwoływanie się do duszy? Do innych wymiarów? Do energii Wszechświata?
        Nawet gdy ktoś akceptuje te pojęcia, to i tak nic z tym nie zrobi, jeśli nie zmieni siebie, nie zniszczy wszystkich wzorców i przekonań, jakie wtłoczono do jego biednej głowy w procesie wychowania na prawdziwego, a może nawet najprawdziwszego Polaka katolika. Dopiero gdy w swoim sercu poczuje nowe emocje istnienia, których nawet nie podejrzewał, gdy otrze się o tajemnicę bytu i to go nie odrzuci, będzie mógł z łatwością kierować swoim życiem, które zacznie się ścielić czerwonym dywanem pod stopami.
        Już widzę wypieki na waszych twarzach, gdy czytacie wzmiankę o tajemnicy bytu. To nie jest tajemnica zapieczętowana siedmioma pieczęciami, której strzeże jakiś demon z trzynastego wymiaru. Mogę ją ujawnić w każdej chwili, nawet teraz, ale jestem przekonany, że i tak do was nie dojdzie. Nie raz i nie dwa wszyscy natknęli się na nią i co najwyżej wzruszyliście ramionami, nic więcej. Chcesz wzruszyć ramionami jeszcze raz? Proszę bardzo, oto największa tajemnica bytu:
        Wszystko jest snem, a to, co widzisz, jest fantomem.



6                                                               NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



        I co? Było wzruszenie ramion? A ja na tym zdaniu zbudowałem całe swoje życie pełne zdrowia, szczęścia i spokoju! Fakt, że zajęło mi to kilka, a może nawet kilkanaście lat, ale za to przyniosło prawdziwą wolność, zdrowie i spokój właśnie.
        Nie podejrzewajcie mnie, proszę, że całymi dniami siedzę w pozycji lotosu, czekając na przekaz z Wszechświata, umartwiam swoje ciało, odmawiając sobie smacznych posiłków i jeszcze smaczniejszych napitków, oraz katuję swoją duszę wszelkimi możliwymi doktrynami religijnymi. Nic bardziej mylnego!
        Z natury jestem hedonistą, więc z tego bałaganu zwanego życiem biorę to, co mi naprawdę służy, czyli z czym rezonuję. Czy myślicie, że ktoś zmusiłby mnie do spacerowania bosymi nogami po zmrożonej trawie każdego ranka tuż po wstaniu z łóżka, gdyby to nie sprawiało mi radości? Przerażone grymasy sąsiadów tylko dodają pikanterii moim spacerom, więc chodzę sobie uciesznie i tyle! Mój wegetarianizm przynosi mi również mnóstwo radości, bo nigdy w życiu nie jadałem tak smacznie! Gotowanie według pięciu przemian powoduje, że jedzenie smakuje jak rarytas jakiś, a moje sałatki zachwycają nawet mięsożernych gości. I nie traktuję tego sposobu odżywiania śmiertelnie poważnie! Na przykład do smażenia stosuję smalec, najczęściej gęsi! I co? Wszechświat się od tego zawali?!
        Co prawda, unikam smażenia, jak mogę, ale jeśli już, to na smalcu, bo oleje roślinne do tego się nie nadają. Nie jestem więc przykładem książkowego wegetarianina. Dodam jeszcze, że nie unikam alkoholu, lubię czerwone wino i dobre nalewki, a Biały Książę (nalewka na kwiatach czarnego bzu) zachwyciłby niejednego z was.
        W swoim bałaganie zwanym życiem nie zmieniłbym niczego, gdyby nie katastrofa ze zdrowiem, która dopadła mnie przed laty. Są takie punkty zwrotne, które skazują nas na jakiś wybór. Ja wybrałem życie, zmieniając wszystko: odżywianie, leczenie, myślenie, pracę, nawet miasto zamieniłem na wieś. Zyskałem nie tylko zdrowie, ale również inny stosunek do świata. To, co kiedyś



WSTĘP                                                                                                            7



doprowadzało mnie do szewskiej pasji, teraz tylko mnie śmieszy. Kiedyś każde wystąpienie pewnego polityka powodowało w moim biednym ciele stan przedzawałowy, a teraz wywołuje jedynie szczery śmiech. Czasami do rozpuku!
        Świat zaczął się do mnie uśmiechać, więc uważam, że te zmiany, których dokonałem, były mi bardzo potrzebne. Jeśli jednak czujecie się spełnieni i szczęśliwi, postępując tak, jak postępujecie, nie zmieniajcie niczego! Wszystkim czytelnikom tej książki szczerze życzę, aby życie nigdy nie zmusiło was do zmian pod presją poważnej choroby. Wolałbym, gdybyście robili to całkowicie świadomie, bo życie to nieustanna przemiana i nie da się od niej uciec. Jednak!
        Jeśli ktoś liczy na stabilizację, której nie naruszy żaden gwałtowny incydent, nie zna prawdziwej wartości życia i jego najważniejszej cechy, jaką jest zmienność. Nie liczcie na to, że wszystko jakoś się samo uspokoi, bo to jest po prostu niemożliwe. Życie kipi, wrze, kłębi się i tak będzie wiecznie, nie tylko na Ziemi, ale w całym Wszechświecie. Nikt tego nie zmieni, co najwyżej każdy z nas może zmienić swój stosunek do tych zmian.
        Nie liczcie na to, że znajdziecie w tej książce dokładną receptę, jak być szczęśliwym, zdrowym i bogatym, bo każdy z nas jest inny. Nie dość, że nie zrobiono nas spod jednej sztancy, to jeszcze tkwimy na różnych poziomach rozwoju. I nie da się tego przeskoczyć! Dlatego każdy musi napisać swoją receptę na zdrowie, nikt inny nie zrobi tego za niego!
        Musicie tylko wypróbować kilka sposobów, odrzucić te, które wam nie odpowiadają, przyjąć te, które są interesujące, zmienić trochę, dostosować i zaakceptować. Nie bójcie się prób, bo próby są również fascynujące i będziemy je podejmowali do końca życia, aby reagować na zmiany wokół nas, bez względu na swoją pozycję na drabinie w rozwoju duchowym. Wszystko płynie, jak powiedział Heraklit, a za Efezem: są inne miasta, inne kraje, inne światy, wyższe energie, wyższe wymiary… Wszystko to czeka na nas i kiedyś tam dotrzemy,



8                                                               NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



aby… odkrywać jeszcze wyższe energie i jeszcze wyższe wymiary. Życie to nieustanna wędrówka, ale cóż tam… przecież żyjemy wiecznie!
        Wiecznie to znaczy tu i teraz. Nawet jeśli coś takiego nie wchodzi jeszcze do waszego pola serca, nie mówiąc o intelekcie, to tak właśnie jest! Dlatego tę książkę poświęcam ludziom zdrowym. Moja poprzednia dotyczyła tych, którzy stanęli na progu poważnej choroby, a ta odnosi się do ludzi zdrowych, którzy nie chcą na takim progu stanąć. I nie staną, jeśli sumiennie zaczną stosować to wszystko, o czym zaraz zaczną czytać. Czy to będzie coś nowatorskiego i oryginalnego? A gdzież tam! Znacie to wszystko od dawna, tylko… zapomnieliście.
        Czasami dzwoni albo przyjeżdża do mnie ktoś, kto zaliczył całą serię moich sesji hipnoterapii, poczuł w sobie moc Wszechświata i życie naprawdę zaczęło mu się ścielić czerwonym dywanem pod stopami. Zawsze sprawia mi radość, gdy obserwuję takie zmiany w moich patientach, tym bardziej że większość z nich nie była w stanie zaakceptować niczego, czego doświadczali, na pierwszej sesji. Kiedy jednak przyszła akceptacja i doświadczanie poprzez praktykę, problemy, nie tylko zdrowotne, znikały i wtedy najczęściej traciliśmy kontakt na długo. I nagle pilny telefon od takiego patienta.
        Patient! Zauważcie, że napisałem patient, a nie pacjent. Skąd to mi się wzięło? Otóż słowo „pacjent” jest zastrzeżone dla medycyny konwencjonalnej. Serio! Nie może się nim posługiwać nikt, kto zajmuje się naturoterapią, akupunkturą, radiestezją, czyli wszystkim tym, czego nie akceptuje medycyna akademicka. Dla nas urzędnicy wymyślili słowo „klient”. Czujecie to? Już w brzmieniu tego słowa czuć złą energię! Dlatego usilnie poszukiwałem jakiegoś synonimu dla „pacjenta”, ale wszystkie jakoś tak nie wibrowały z polem mojego serca. Potrzebujący? Kuracjusz? Obiekt? Wszystko obrzydliwe, dlatego wymyśliłem słowo „patient”. To co, że różni się od pacjenta tylko jedną literką? Słowo „dupa” też różni się jedną literką od…



WSTĘP                                                                                                            9



        Wracajmy do telefonu mojego patienta:
        – Staram się postępować tak, jak sugerujesz – mówi. – Robię dokładnie to i to, a wychodzi mi zupełnie coś innego.
        – A pamiętasz o tym, że najpierw trzeba zrobić tamto i owamto? – odpowiadam i „słyszę” jego wielkie zdumione oczy.
        – No tak! – stwierdza w końcu. – Wiedziałem, ale zapomniałem!
        I na tym polega problem! Dotyczy nas wszystkich. Zapominamy! Nawet nie chodzi o to, że cała wiedza o Wszechświecie jest w każdym nas, ukryta (niestety) pod zasłoną zapomnienia. Chodzi mi o umiejętności, które nabyliśmy w naszym realnym życiu, którymi nawet byliśmy zachwyceni, ale o których szybko zapomnieliśmy. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że w sytuacji stresowej nie tylko zapominamy o wszystkich wirtualnych narzędziach, jakimi dysponujemy, ale również o tym, żeby umyć ręce po wyjściu z ubikacji! Nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze o tym pamiętać!
        Kiedy czujesz, że masz doła, wszystko cię denerwuje, niczego ci się nie chce, postaraj się jakoś otrząsnąć, stanąć obok, przyjąć postawę obserwatora, zanim zaczniesz narzekać, złorzeczyć, ubliżać – jednym słowem, emitować negatywną energię własnych myśli! Gdy pójdą konie po betonie, będzie już za późno! Dlatego pamiętaj – wszystko, co wywołuje w tobie negatywną reakcję, to gra przeróżnych sił i istności, których jedynym celem jest twoja energia. Będą cię prowokować w każdy możliwy sposób, czasami niezwykle bolesny, aby ten cel osiągnąć. I najczęściej go osiągają, bo chociaż wiesz, jak tego uniknąć, to o tym zapominasz.
        Życie jest snem, w którym spotykają cię różne przyjemne i nieprzyjemne sytuacje. Jeśli śni ci się, że goni cię jakiś potwór, pocisz się ze strachu, krzyczysz, twoje serce bije jak szalone, a ty nie jesteś w stanie nic zrobić, chyba… Chyba że się otrząśniesz, obudzisz, palniesz w głowę i powiesz: przecież to sen! To tylko nocny koszmar! Wtedy potwór z twojego snu musi podwinąć ogon i odejść w niebyt ze spuszczonym łbem. Podobnie dzieje się



10                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



w naszym realnym życiu 3D. Kiedy tylko ockniesz się i uświadomisz sobie, jaka gra toczy się wokół ciebie, przestaniesz być uciekającą ofiarą, staniesz się panem sytuacji i twórcą swojej rzeczywistości!
        Kiedyś taka chwila nastąpi dla każdego z nas, jestem o tym głęboko przekonany. Kiedy? Na przykład wtedy, gdy znajdziesz się w tłumie wściekłych, wrzeszczących ludzi. Emocje sięgają zenitu, ludzie łapią się za kostkę brukową, w powietrzu wisi rzeź, a ty, niezwykle spokojny, pozbawiony emocji strachu i wściekłości, jasno rozumiesz, że oni wszyscy są w stanie amoku, snu, urojenia. Nie panują nad swoimi myślami, nie panują nad czynami, są niewolnikami sił, o których nie mają zielonego pojęcia, a którym dostarczają wysokoenergetyczny pokarm swoich emocji. I od tej pory już nigdy nie będziesz po tamtej stronie!
        Ładna perspektywa, co? I to pytanie, które na pewno tkwi w waszych głowach – kiedy? Nie wiem, może za miesiąc, może za dziesięć lat, a może nie w tym życiu? Skoro nie pamiętacie o umyciu rąk po wyjściu z klopa, chcielibyście tymi rękoma kierować własnym losem? A czy pamiętacie o tym, co powinniście robić, żeby być zdrowi? Powinniście, ale zapewne tego nie robicie. Zapomnieliście! Ta książka jest niczym innym jak tylko taką przypominajką. Wystarczy wrócić do tego wszystkiego, o czym zapomnieliście, i możecie być pewni, że nie zachorujecie na żadną poważną chorobę, a może nawet na żadną. Nie daję na to większych gwarancji, ale prawdopodobieństwo jest niezwykle wysokie.
        Zastanówmy się na początek, od czego zależy stan naszego zdrowia. Stop! Okay, nie ma sensu się zastanawiać, skoro naukowcy już to zbadali i wyszło im, że:
        Od służby zdrowia nasze zdrowie zależy w dziesięciu procentach! Zdziwieni? Osobiście uważam, że to i tak za dużo! W tej książce nie będę się nad nimi pastwił, zrobiłem to już w poprzedniej, nu, i chwat’it – jak mówią Francuzi.



WSTĘP                                                                                                          11



        Na kolejnej pozycji, z szesnastoma punktami, mamy uwarunkowania genetyczne. Tego niestety nie da się przeskoczyć. Skoro urodziłaś się dziewczynką, to nie będziesz chłopcem, chociaż… w dzisiejszych czasach. Zostawmy lepiej genetykę, bo chociaż ta dziedzina rozwija się jak mało która, sami sobie jednak w genach nie pogrzebiemy. Zapomnijmy, tym bardziej że to tylko szesnaście procent.
        Co innego kwestia środowiska – dwadzieścia jeden procent! Na to już mamy wpływ, tyle tylko, że nie wszyscy chcą wyprowadzać się w Bieszczady, a same Bieszczady to już nie te Bieszczady co kiedyś.
        I teraz mamy lidera z pięćdziesięcioma trzema procentami!!! Nazywa się styl życia, czyli sposób odżywiania, aktywność fizyczna, sen, poziom stresu, używki, nałogi itd. Styl życia zależy wyłącznie od nas, bez względu na to, czy mieszkamy w zadymionym mieście, czy w Bieszczadach. Na to mamy wpływ i od tego właśnie zależy nasze zdrowie. Nasz stosunek do świata, pozytywne myślenie i nasze decyzje, które podejmujemy codziennie, decydują o stanie naszego zdrowia, więc chyba warto się nad nimi zastanowić.






R
OZDZIAŁ 1

RECEPTA NA RADOŚĆ



        Wiecie, jaką pierwszą receptę wypisałbym, gdybym był lekarzem? Receptę na radość! Pamiętacie może jeszcze taką dziwną emocję? Może kiedyś, kiedy byłam młoda – westchniesz ciężko, jakby ta emocja była niedostępna dla osób w starszym wieku. Ale dla starych ludzi radość też jest dostępna, jak najbardziej. Sylwestry są teraz najlepszym przykładem.
        Moje dzieciaki wybierały się na bal, a ja musiałem robić za kierowcę, bo zapomniały zamówić taksówki. Tym razem to nie ja prasowałem garnitur, czyściłem buty, obcinałem pazury i panicznie przewracałem pokój, bo wyszło mi z głowy, gdzie schowałem muchę. Wiozłem spokojnie moich balowiczów przez pustą Warszawę, ale to nie ja próbowałem zatrzymać każdy przejeżdżający samochód, żeby dostać się na imprezę. Ja nim jechałem!
        Wysadziłem dzieci przed salą balową, a po powrocie zrobiłem sobie dobrą kawę i czytałem Umberto Eco, którego dostałem pod choinkę. Byłem w doskonałym nastroju, bo to nie ja musiałem podrygiwać w rytm hip-hopu, jeść odgrzewane, ale na nowo zimne dania, popijając czystą wódką, której nie znoszę. Nie musiałem nawet wychodzić do ogródka, żeby udawać, jaką radość sprawia mi odpalanie fajerwerków. Czytałem sobie w ciszy Cmentarz w Pradze, bo żona usypiała wnuczkę na tyle skutecznie, że sama zasnęła.
        Darowałem sobie oglądanie TV, bo widok tych samych śpiewających babć, wciąż udających nastolatki na plenerowych



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       13



imprezach, jest powodem mojej niestrawności. A więc lektura. Może to dobrze, że Cmentarz czyta się długo, bo gdy zadzwoniła komórka od wystarczająco ubawionych dzieci, właśnie skończyłem powieść. Proszę, jak szybko i w jakiej miłej atmosferze może minąć noc! Nawet nie musiałem o północy wlewać w siebie gazowanego wina, które udaje szampana.
        Jechałem po dzieciaki przez jeszcze bardziej pustą, zamgloną Warszawę, słuchając mojego ulubionego radia Pogoda, szczęśliwy, że to nie ja byłem jednym z tych balowiczów obsikującym przystanek na chwiejących się nogach. I to nie ja zarzygałem tylne siedzenie w samochodzie, i nie ja przez całą niedzielę bawiłem się łazience w trzymańca (raz za głowę, raz za brzuch).
        Od dawna nie lubię celebry, bankietów, imienin, wesel, chrzcin, czyli różnego rodzaju świąt. Nie lubię świąt, a już zupełnie nie znoszę świąt długich. Moje przesłanie do ludzkości brzmi: każdy dzień powszedni jest świętem. Pod tym hasłem upływa moje życie i zawsze robiłem wszystko, żeby tak było. Nie było trudno, bo każda moja praca była jednocześnie moim hobby. Czy to estrada, radio, film, czy uprawa kwiatów – zawsze moje zajęcie było dla mnie źródłem radości i satysfakcji. To dzień powszedni przynosił mi radość, a najcudowniejsze przyjęcia organizowały się same, gdy przyjaciele wpadali bez zapowiedzi i balangowaliśmy pod orzechem (włoskim), zagryzając tym, co było pod ręką. Oficjalne święta były zawsze wymuszone! Talerzyki, widelczyki, serwetki, sałatki i ta wiecznie zapędzona mała żonka w kuchni… Brrr…
        Teraz, co prawda, balangi odeszły do kącika wspomnień, ale świąt nie lubię tym bardziej. Za to mam coraz więcej powodów, aby cieszyć się czymś, czego kiedyś nawet nie zauważałem. Jakoś tak jest, że wraz z wiekiem potrafimy cieszyć się byle czym, najczęściej wcale niezwiązanym z rzeczami, w które obrośliśmy przez swoje długie życie. Mamy przecież własne mniej lub bardziej wypasione mieszkania, domy, działki, samochody, ciuchy, sprzęt AGD, dobrze zaopatrzony barek i lodówkę, a mimo to



14                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



nie cieszymy się tym wszystkim tak jak przed laty, gdy piliśmy gdzieś w parku wino marki Wino! Ach, ta alpaga i wiatr w musztardówkach cichutko grający! Jak ambrozję się piło, cóż, że podłe, lecz wino, jakże dziś chciałbym poczuć ten smak – wspomina prawie każdy zgred. Ale gdy podacie mu teraz szklaneczkę alpagi, skrzywi się ze wstrętem. Dla młodego człowieka wszystko jest wspaniałe: jedzenie, trunki, pogoda, zabawa, seks, tyle że tego wszystkiego ma zawsze za mało. Niestety, nadmiar, który przychodzi wraz z jesienią życia, nie zastąpi wilczego apetytu na życie związanego z niedostatkiem wiosny żywota.
        Są oczywiście wyjątki, jak zawsze. Zdarza się przecież, że dopiero wtedy, gdy ktoś ujrzy pierwszy siwy włos na swojej skroni, zaczyna czuć prawdziwy smak życia i zanurza się w nim aż po szyję. Nie muszę podawać przykładów, bo znacie aż nadto siedemdziesięciolatków żeniących się z nastolatkami czy równie leciwe panie wychodzące za mąż za przystojnych chłystków. Ale najczęściej można obserwować wciąż poirytowanego bogatego dziadygę lub rozwrzeszczane babsko staczających się w gorycz niespełnionych nadziei i niewykorzystanych możliwości. Wbrew pozorom to nie natura skazała na taki los, ale wybory dokonywane w stanie ciągłego niezadowolenia, które przenosiły ich na coraz gorsze ścieżki życia.
        Skoro już wpadliśmy w bagno i zdajemy sobie sprawę, że siedzimy w nim po uszy, czy wciąż mamy szansę, żeby się z niego wydobyć i wrócić na tę naszą ścieżkę, gdzie alpaga smakowała jak ambrozja? Chociaż nasza skroń pokryta jest szronem? Ależ tak! Czas nie ostudzi ludzkich serc, gdy mocna miłość płonie, wystarczy nauczyć się wchodzić w pole serca i przebywać w nim od rana do nocy!
        Przede wszystkim powinniśmy pojąć (tak, tak, pojąć, nie zrozumieć), że obok nas istnieją inne rzeczywistości, których nie możemy dotknąć, zobaczyć czy powąchać. Pomimo to wpływają na nas i odwrotnie, więc dobrze byłoby, abyśmy współdziałali z tymi obszarami świadomie. Ale najpierw musimy świadomie



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       15



zaakceptować współistnienie innych wymiarów. Nasza planeta Ziemia nie funkcjonuje tylko w trzecim wymiarze, ale również w wielu innych. Skoro nie istnieje tylko jedna Ziemia, musi również „nie istnieć” tylko jedno życie, to chyba oczywiste.
        Jestem pewien, że nurtuje was teraz pytanie, ile jest tych wymiarów, bo na pewno słyszeliście z różnych źródeł o dwunastu wymiarach i trzynastym, który pojawił się ostatnio. Ja uważam jednak, że tak nie jest. Mamy tyle wymiarów, ilu jest ludzi, bo każdy z nas jest osobnym „słońcem” swojego układu słonecznego i tworzy swój własny Wszechświat! Tworzycie go z wszystkimi, których zdołacie wciągnąć do swojego Wszechświata, im wartościowsi będą, tym wasz Wszechświat będzie szczęśliwszy i wtedy możecie wycisnąć z niego co dusza zapragnie! Dobrobyt jest dostępny dla każdego, wystarczy wyciągnąć rękę i sięgnąć po wszystko, co sobie tylko wymarzymy. I nieważne, ile mamy lat, ważne, na jakim poziomie rozwoju jest nasza dusza!
        Starość naprawdę ma swoje zalety, ale wcale nie muszę wam jej życzyć. Sama przyjdzie. Nic, co dobre, was nie ominie, chyba że sami zadbacie o to, aby była pełna goryczy, bólu i rozczarowania. Z taką starością też można sobie poradzić, o ile zdamy sobie sprawę, dlaczego zeszliśmy ze ścieżki życia, na której ta radość była. W końcu trzeba sobie zadać pytanie: jak mogłem doprowadzić do czegoś takiego? Nie tylko zresztą zadać sobie to pytanie, ale również na nie odpowiedzieć!
        Jedną z ważniejszych przyczyn jest nadmierne przywiązanie do intelektu i rozumu. Nie ma co się dziwić, bo przecież mówimy o fundamencie, na którym stoi nasz współczesny świat ze swoim rozwojem technicznym, który przyniósł nam telewizję, wizyty na księżycu, telefonię komórkową i Centrum Kopernika na Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie. W międzyczasie jednak zapomnieliśmy o sercu. Nie dbamy o serce, bo cóż nam może dać, jeśli nie potraktujemy go jako pompki tłoczącej naszą krew, ale jako ośrodek duchowy? Owszem, da nam radość, poczucie piękna, otwarcie na sztukę, poezję, może nawet otworzyć



16                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



świat prawdziwej miłości, ale tego nie da się przeliczyć na pieniądze! Dan Brown, Paul McCartney czy Krzysztof Penderecki nie zmienią tego, co napisałem, bo są promilem promila w masie zwykłych zjadaczy chleba. My możemy tylko zachwycać się dziełami, które stworzyli, i ewentualnie za ten zachwyt zapłacić. Zaiks już o to zadba.
        Nasze pospolite serca nie spowodują, że nasze konta w banku będą podobne do kont tych trzech panów, bo uczucia, które w nich goszczą, nie są na sprzedaż. Ale mogą nam dać coś więcej niż pieniądze. Mogą dać radość życia! Wystarczy sobie przypomnieć nasz dziecięcy zachwyt wszystkim, co nas otaczało, i znów nauczyć się nawiązywać kontakt z makami i chabrami, jeziorami, górami, drzewami i kamieniami, przypomnieć sobie, jak rozmawiało się z gwiazdami! Jak? Kochając wszystko i wszystkich. Gdy kochamy, odczuwamy wielką radość, jesteśmy wręcz upici radością. Ludzie smutni, apatyczni, nieszczęśliwi nie kochają i nie są w stanie odczuwać radości.
        Wystarczy kochać mocniej, mocniej i jeszcze mocniej i stajemy się coraz bardziej radośni!
        – Jakim cudem – powiedział kiedyś Rysiek – mam kochać mojego sąsiada? Tego wrednego komucha, który mnie nienawidzi i kiedyś podkablował mnie, że pędzę bimber?
        Właśnie tak. Kochaj, nie zwracając uwagi na to, czy ktoś odwzajemnia twoje uczucie, czy nie! Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. Ty nie jesteś swoim sąsiadem, ty jesteś sobą i chcesz być radosny, a radość zawsze idzie za miłością, bez względu na to, czy jest odwzajemniona, czy nie! I nie ma najmniejszego znaczenia, czy kochasz blondynę z dużymi niebieskimi oczyma i nogami do samej ziemi, czy sąsiada komucha, psa, kota, drzewo czy kamień.
        Zrób sobie eksperyment i któregoś pięknego, letniego dnia wybierz się za miasto albo do parku, porozmawiaj z brzozą albo innym drzewem, do którego poczujesz jakąś miętę przez rumianek. Najzwyczajniej w świecie przytul się do drzewa i zacznij



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       17



z nim rozmawiać jak z obiektem miłości. Obejmij, pocałuj, doznaj uczucia jedności i w pewnym momencie poczujesz „ciary” na plecach, jak mówią nasi celebryci. Fizycznie odczujesz wzrost energii szczęścia, serio! Czy brzoza odwzajemniła nasze uczucia? To nie ma żadnego znaczenia, ważne, że my czujemy się szczęśliwi, bo kochamy, a ten, kto kocha, jest radosny.
        Kiedy zrobimy coś takiego kilka razy, nauczymy się być radośni i to nam zostanie na długo. Ba, możemy to nasze uczucie przenieść na sąsiada komucha! Może bez przesady. Nie każę wam od razu przytulać się do niego i szeptać o miłości, wystarczy, że będziemy to robili na odległość.
        Ja wiem, że dla niektórych będzie to bardzo trudne, a wręcz niemożliwe, i taki ktoś nie będzie w stanie przytulić się do drzewa, bo jeszcze ktoś zobaczy! Niestety, wzorce i schematy, jakie wbito nam do podświadomości, nie pozwalają na odrobinę luzu nawet w lesie. Ja jednak lekce sobie ważę opinie innych i bez najmniejszej żenady przytulam się do brzozy rosnącej przy ulicy, którą spaceruję z kijkami. I nie dam sobie odebrać radości istnienia, jaką daje mi kontakt z brzozą, chociaż ona ani razu nie powiedziała, że mnie kocha.
        To dla mnie nieistotne, bo już nauczyłem się kochać i to mi służy, daje radość w mojej wędrówce przez życie. Jesteśmy na tej planecie dla rozwoju, dążenia do mądrości, to prawda, ale nie w bólu i cierpieniu! Nie będziemy tu długo, więc wykorzystajmy nasz krótki czas na radość i zabawę! Bieganie bosymi stopami po rosie, kąpiel nago w blasku księżyca, piosenki przy ognisku – im będziemy bliżej natury, tym bardziej posmakujemy radości istnienia. Odnalezienie radości życia zależy od nas samych! Ona jest i zawsze była w naszym polu serca. Wystarczy chociaż na chwilę wyciszyć się, wejść w to pole i przypomnieć sobie, kim jesteśmy. Naszą misją nie jest walka, krytyka, osądzanie, ale miłość. Jeśli nie chcemy czuć się zagubieni, obejmijmy i przytulmy wszystko, takim, jakie jest, bo to wszystko sami tworzymy i tylko od nas zależy, ile harmonii wytworzymy jeszcze w naszym życiu.



18                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



        Aby osiągnąć coś takiego, trzeba konsekwentnie (to wcale nie znaczy, że ciężko) pracować duchowo, znaleźć własną prawdę (bo inna dla nas nie istnieje), którą pojmiemy nie tylko intelektualnie, ale również emocjonalnie, w swoim sercu. Dopóki tego nie zrobimy, wciąż będziemy poświęcać się temu, co jest na zewnątrz nas, i nigdy nie staniemy się naprawdę wolni. Jesteśmy najlepszymi nauczycielami dla siebie i nikt nie nauczy nas więcej niż my sami.
        Każdy jako tako myślący człowiek poszukuje wiedzy. Dlatego kształci się, nie szczędząc wysiłku, wkuwa regułki i twierdzenia po nocach, czyta opasłe tomiska ksiąg wszelakich, chodzi na warsztaty rozwoju osobistego, a mimo to od czasu do czasu przychodzi refleksja, gdy zdumiony przeciera oczy i… właściwie nie wie, co robi na Ziemi. Tej Ziemi. Gdzie są miłość i radość w jego zapędzonym od rana do wieczora życiu? Dlaczego pomimo ogromnej zdobytej wiedzy wciąż czuje się zagubiony?
        Ponowne znalezienie radości życia zależy od nas samych – twierdzę to z całą pewnością, analizując własne życie! Radość jest niezależna od liczby przeczytanych ksiąg i zaliczonych warsztatów. Ona zależy wyłącznie od tej wiedzy, która jest i zawsze była w naszym polu serca.
        Jeśli wciąż was bawią wczasy w hotelach Deluxe z klimatycznymi łaźniami rzymskimi, komnatami biowitalności i bezchlorowymi basenami z plazmatyczną wodą – proszę bardzo! Ale bez tego wszystkiego też można ruszyć dupę, wstać o trzeciej nad ranem, pojechać za miasto, pomedytować wraz ze wschodem słońca, posłuchać śpiewu ptaków, poczuć na twarzy rześki podmuch porannego wiatru. Natura to wspaniały nauczyciel. Weźmiecie z niej więcej wiedzy niż z książek, warsztatów czy filmów. Dotyczy to również tej książki, bo przedstawia moją osobistą wiedzę skrzętnie gromadzoną przez lata, a to może zburzyć całą waszą wiedzę, którą do tej pory gromadziliście. Nie chciałbym, żebyście z tego powodu mieli jakiś uraz. Macie do tego prawo! Moja wiedza jest tylko moja i dopóki nie doświadczycie jej, możecie



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       19



powiedzieć, że jest zwykłym bajdurzeniem nawiedzonego staruszka. Mówcie sobie, co chcecie, i tak was kocham.
        Właśnie dlatego będę mieszał w waszych głowach to wszystko, co wciskano ludziom od tysiącleci! I nie po to, żeby moje było na wierzchu, tylko po to, żebyście zaczęli doświadczać czegoś, co przyniosło mi spokój i szczęście. Tym szczęściem chcę się z wami dzielić, chociaż nie jest to prawdziwe, pełne szczęście, jakim może się cieszyć (teraz będzie moje ulubione od lat powiedzonko) nakarmiona, napojona i wydojona krowa. Pod warunkiem że akurat się nie latuje, to chyba oczywiste.
        Moje szczęście nie jest pełne pomimo intelektualnej akceptacji powodów nierówności i cierpienia, jakich wciąż jest pełno na Ziemi. Zabijanie dziewczynek w Chinach, realne niewolnictwo w wielu krajach, głód, wojna, gwałt – moje serce tego nie akceptuje, chociaż wiem, że to wszystko wynika z oporu przeciw prawdziwemu oświeceniu ludzkości. Oporu tych, którzy za wszelką cenę nie chcą, aby coś takiego nastąpiło. To nie tylko grupa światowych oligarchów trzymająca ludzkość za twarz przez kieszeń, to również istności, które żyją razem z nami na Ziemi. Orioni, Reptilianie, Syriuszanie i mnóstwo innych nienazwanych bytów dbają o to, żebyśmy walczyli, cierpieli i zabijali się, bo żywią się naszą negatywną energią. Jak jednak przekonać was, że jedyną metodą uniezależnienia się od nich jest objęcie ich i pokochanie? Najlepszą naszą bronią jest energia miłości, ale jak pokochać kogoś, kogo pokochać się nie da?
        I do czegoś takiego musicie dojść sami, ja nie jestem żadnym nauczycielem, a żadne moje słowo, które tu przeczytacie, nie jest tyle samo warte co słowa wyryte w kamiennych tablicach czy napisane w świętych księgach. Powiedzmy sobie otwarcie: między mną i moimi czytelnikami nie ma żadnej różnicy! To, o czym tu piszę, nie jest wiedzą uniwersalną, ba… nie jest żadną wiedzą! To jest mój osobisty światopogląd, który poukładałem sobie z kamyczków pozbieranych z przeróżnych ścieżek. I ja tylko opisuję te ścieżki życia, które doprowadziły mnie do stanu spokoju, szczęścia i radości, w którym teraz jestem.



20                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



        Wy też możecie dotrzeć do takiego stanu, ale w międzyczasie będziecie musieli zmienić swoje przekonania, wzorce, a nawet filozofię. Inaczej się nie da! Ileż rytuałów musiałem porzucić, ile książek przeczytać, aby zapomnieć o nich raz na zawsze! A wszystko po to, by pojąć, że powyżej mnie nie ma nikogo i że jestem równy wszystkim nauczycielom duchowym, papieżowi, Dalajlamie, Osho, prezydentowi USA (że nie wspomnę z litości o naszym), a nawet tym, którzy rządzą światem z tylnego siedzenia, tym wszystkim Rothschildom i Rockefellerom. Jednocześnie pojąłem, że poniżej mnie również nie ma nikogo! Żaden żebrak, obszczymur, alkoholik czy narkoman nie jest ani trochę gorszy ode mnie. Wszyscy jesteśmy równi w prawdziwym świecie, świecie „ducha”.
        To wcale nie znaczy, że nie możemy być ze sobą zgodni i nie będziemy mieli podobnych przekonań i prawd, a może nawet takich samych! Owszem, ale to musi wynikać z waszej duszy, waszego pola serca, a nie z tego, co teraz czytacie. Z drugiej strony: skoro czytacie tę książkę, to znaczy, że musieliście ją przeczytać albo po to, żeby zaakceptować jakąś część tego, o czym tu czytacie, albo odrzucić. I to, i to jest równie dobre, bo wynika z tego, kim jesteście teraz, z doświadczeniem niezliczonej ilości inkarnacji, które macie już za sobą. Tylko dzięki sobie samym i nieograniczonej miłości do samych siebie możemy pojąć własne boskość i oświecenie. Jeśli nie będziemy kochać samych siebie bardziej niż „bliźniego swego”, nigdy naprawdę nie pokochamy kogoś innego, nie mówiąc już o całej ludzkości czy wszystkich innych dziwnych istnościach, jakie występują we Wszechświecie!
        Czasami moi przyjaciele łapią mnie na tym, że oceniam kogoś, wypowiadając się o nim w sposób… powiedzmy zbyt jednoznaczny. Pewnie, że tak robię, często bardziej niż jednoznacznie, bo nie jestem żadnym wzorcem! Każdy, kto będzie próbował naśladować mnie, przegra siebie i nie będzie w stanie zrozumieć tajemnicy, jaką sam jest! A jest tajemnicą naprawdę! Nawet nie wyobrażacie sobie, jaki byłem zdziwiony, gdy



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       21



odkryłem, jaki JA jestem! Wszyscy możecie to zrobić, ale tylko za pośrednictwem własnego rozwoju duchowego, innej drogi nie ma. A wtedy własnymi myślami możecie stworzyć taką materialną rzeczywistość, jakiej tylko zapragniecie. Cokolwiek zechcecie, urzeczywistni się w waszym życiu, tylko że… Gdy już rozwiniecie swoją świadomość na tyle, żeby to zrobić, niekoniecznie będziecie chcieli, żeby urzeczywistniło się to, o czym myślicie dzisiaj. Śmieszne, co?
        Rzeczywiście większość życia poświęciłem osądzaniu, ale nieosądzanie wcale nie znaczy, że nie możemy mieć swojego stosunku do tego, co się wokół nas wyrabia. Jeśli przyjąłem zasadę, że nikogo nie osądzam, to nie znaczy, że odebrało mi rozum i pójdę zapisać się do jakiejś partii na przykład! Brak osądzania nie odebrał mi możliwości wyboru najważniejszego prawa, jakie posiadam w tym wcieleniu. Dlatego wybieram bezpartyjność i państwo prawa, bo wolę to od tej łże-demokracji, którą narzucają nam za pomocą myków ustawowych i nachalnej propagandy, nazywanej elegancko piarem lub lobbingiem. Na tej samej zasadzie wybieram wegetarianizm – bo jestem zdrowszy, tramwaj – bo nie muszę stać w korkach, i jabłko zamiast czekolady – bo nie jadam cukru. Ale to nie oznacza, że tramwaj jest dobry, a samochód zły lub jabłko dobre, a czekolada zła!
        Żeby czerpać radość z życia, trzeba skończyć z dzieleniem wszystkiego na dobre i złe! Z osądzaniem mamy do czynienia tylko wtedy, a to kwestia niezwykle wątpliwa. To, co dla mnie jest dobre, dla innego jest złe, znam ludzi, którzy nie jedzą jabłek, bo mają na nie uczulenie, a czekoladę jak najbardziej. Postępowanie jednego polityka jest naganne dla wielu ludzi, ale wielu dałoby się za niego pokroić! Dlatego nie oceniam – wybieram! Najważniejsze, żeby nasze wybory wynikały prosto z serca, a jeśli takie są, nigdy nie będą błędne lub złe!
        A jeśli ktoś jest tak niezdecydowany jak moja mała żonka kilka lat temu? Kilka lat temu, bo teraz postępujący rozwój duchowy zmienił ją nie do poznania. Kiedyś jednak, nie tak



22                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



znowu dawno, żeby kupić buty, musiała obejść całe miasto, a gdy w końcu zdecydowała się i przyniosła do domu nową parę, już wiedziała, że dokonała złego wyboru. Buty jej się nie podobały! Na drugi dzień odnosiła je do sklepu. I dobrze robiła! Teraz to mogę spokojnie powiedzieć, choć wtedy dostawałem furii. Zawsze postępujmy tak, jak mówi serce, a jeśli potem dojdziemy do wniosku, że jednak powinniśmy zrobić inaczej – to tak właśnie zróbmy! Życie to zmienność, fluktuacja, panta rhei, nigdy nie musimy podejmować decyzji na zawsze, bo zawsze możemy zmienić swoje zdanie.
        Nie zwracajmy uwagi na to, że ktoś nas nazwie niestabilnymi czy rozchwianymi. O mnie tak mówią ci, co za mną nie nadążają, ale to nie mój problem. Rozumiem ich, bo w naszej kulturze preferowana jest stałość. Ta sama wiara, ten sam zawód, to samo miasto, ten sam partner, ten sam dom – na zawsze! Taka stałość wiąże się często z bezsensownym cierpieniem, ale Polacy niechętnie zrywają swoje pęta i pomimo udręki tkwią w nich do grobowej deski. Bo nie biorą odpowiedzialności za własne życie i nie przyjdzie im do głowy, że mogą to wszystko zmienić!
        Wszystko możecie zmienić, kiedy tylko chcecie, nawet teraz, po przeczytaniu tej strony. To tylko wasz wybór, nie żadnego losu czy Boga! Już widzę błysk decyzji w waszych oczach, ale… te wątpliwości. Owszem, serce mówi wyraźnie, co mam zrobić, ale przecież to nie będzie w porządku wobec rodziny, przyjaciół, wspólnoty kościelnej, Ojczyzny! Znowu to samo – stajecie przed wyborem: nasze osobiste szczęście i radość czy dobro wszystkich innych? Zauważcie, nie ma dobrej lub złej decyzji, bo taka ocena tkwi tylko w naszym umyśle. Jest tylko prawidłowy lub nieprawidłowy wybór!
        Każda decyzja podjęta w polu serca jest prawidłowa! Nasze myśli o tym, że jest zła, to tylko rezultat strachu, a że akurat myślą podobnie inni – co to może nas obchodzić? Strach jest iluzją, prawdziwa jest miłość. Zaufajmy sobie, swojemu polu serca, swojej wewnętrznej mądrości, a życie zadba o nas i spełni



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       23



wszystkie potrzeby. Najpierw jednak pokochaj siebie, a wkrótce zobaczysz, jak życie nabiera innego sensu. Przestaniesz osądzać innych, bo ich uwagi i złośliwości już cię nie zranią. Kochaj siebie i nie pozwalaj, aby cudze prośby stały się twoimi zobowiązaniami, a staniesz się radosny jak szczypiorek na wiosnę.
        Prawdę mówiąc, istnieją tylko dwa rodzaje energii, które mają największy wpływ na nasze życie. Pierwsza to energia miłości, a ta druga… to energia strachu. Wszystko, co nie jest energią miłości, jest energią strachu, pochylcie się nad tym zdaniem, proszę. Ludzie na świeczniku, politycy czy celebryci podziwiani przez nas najczęściej żyją w strachu, dręczeni nieustanną myślą, że z tego świecznika spadną. Bogaci są przerażeni, że giełda pójdzie w dół, bank zbankrutuje, ktoś włamie się do nich, wyjmie z sejfu brylanty i stracą swoje zasoby. Nigdy nie byłem bogaty i nigdy nie byłem sławny, ale na mojej drodze życia często spotykałem takich ludzi, a nawet się z nimi przyjaźniłem, więc znam ten stan zagrożenia tkwiący w ich podświadomości.
        Ale to wcale nie znaczy, że ludzie biedni nie żyją w energii strachu. Jeszcze jak żyją! Nie mogą ścierpieć, że są biedni, a bezsilność w dojściu do bogactwa, z której zdają sobie sprawę, prześladuje ich przez całe życie. Nigdy nie będą bogaci, nigdy nie będą mieli tego, co tamci – ta myśl odbiera im całą radość istnienia! Jedni i drudzy nie mają pojęcia o bogactwie życia przez bogactwo ducha, dlatego zasługują na naszą miłość i współczucie. Czy taki prezydent nie jest godny pożałowania? Czy rodzina Kulczyków nie zasługuje na współczucie? A taki Lewandowski, obiekt maltretowania na każdym meczu? Tylko we współczuciu i w objęciu ich energią miłości stworzymy ogromną falę zmian na Ziemi.
        Takie zmiany i tak zachodzą, ale gdy tkwimy w energii strachu, zawiści i wrogości, przyciągamy do siebie podobne energie i sami sprowadzamy na swoje głowy nieszczęścia, dziwiąc się, dlaczego to nas spotyka. W dodatku będziemy kłócić się z każdym, kto tak twierdzi, bo niby w jaki sposób sprowadzamy te



24                                                             NIE DAJ SIĘ UMRZEĆ, CZYLI SIEDEM RECEPT



nieszczęścia? Nikogo przecież nie zabiliśmy, przekazujemy sobie znak pokoju w kościele i posłusznie chodzimy na wybory! Żyjemy, jak Bóg przykazał, więc gdzie tu nasza wina? W naszych myślach! To, co tkwi w naszych głowach, jest powodem takiego, a nie innego losu! Jeśli będziemy w stanie zmienić nasze myśli, zmienimy również nasz los. Proste.
        Wszystkie istotne prawdy są proste, to tylko my potrafimy zagmatwać życie na maksa. Dlatego właśnie pragnienia nam się nie spełniają, marzenia pozostają fikcją, za to wszystkie najgorsze lęki materializują się jak najbardziej. Myślicie, że nie może być odwrotnie? Ależ może, chyba że wolicie smutek i cierpienie zamiast radości. Macie do tego prawo, życzę wam wszystkiego najlepszego na waszej ciernistej ścieżce życia i tyle! Mnie bowiem interesują ci, którzy chcą zmienić swój los, ale nie mogą wykrzesać z siebie wystarczającej determinacji, aby to swoje „chcenie” zamienić w realizację.
        Jeśli masz wystarczającą motywację, możesz naprawdę przesuwać góry, problem w tym jednym określeniu: wystarczającą. Co zrobić, jeśli nie masz dość motywacji, aby znaleźć swój cel życia, że już o realizacji tego celu nie wspomnę? Jeden z myślicieli, niestety, nie pamiętam kto, odpowiedział na to pytanie w ten sposób: „Gdybym znał odpowiedź, umiałbym rozwiązać większość problemów na świecie”. I tu jest pies pogrzebany! Dlatego wszystkie poradniki i warsztaty rozwoju osobistego zawodzą. Jeśli nie jesteś gotowy na to, żeby coś osiągnąć, nie będziesz miał na tyle energii, aby to coś mogło się zmaterializować. Na twojej kwantowej ścieżce życia leży kłoda, której sam nie jesteś w stanie usunąć.
        Bardzo chciałbym, aby wszyscy moi czytelnicy znaleźli się w nurcie pomyślności, który niesie nas po ścieżkach kwantowych, na których znajdują się same przyjemności: szczęście, radość, bogactwo materialne i duchowe. W tym nurcie skupiają się właśnie takie ścieżki i jeśli będziemy w jego rdzeniu, możemy odczuć na własnej skórze siedem lat tłustych! Ale musimy być



ROZDZIAŁ 1. RECEPTA NA RADOŚĆ                                                                       25



niezwykle ostrożni, bo jeśli ulegniemy destrukcyjnym energiom, szybko znajdziemy się w nurcie niepowodzenia i możemy zaznać wszystkiego, co przynosi siedem lat chudych!
        Dlatego też warto poddać się nurtowi powodzenia, by płynąć wraz z nim dopóty czujemy jego pozytywną energię. Wcześniej czy później ten nurt zaniknie (wyłącznie w odczuciach), wtedy spokojnie, bez paniki poczekajmy na kolejny, który na pewno pojawi się w życiu. Na czym polega nasza rola, aby znaleźć się w takim nurcie? Trzeba uchwycić się pierwszych, czasem niezwykle słabych sygnałów, które sprawiają radość. Promień zimowego słońca, sikorka skubiąca wywieszoną słoninkę, kieliszek dobrego wina przy świecach – smakujmy, celebrujmy, cieszmy się tym, co przynosi nam nawet taka niezbyt euforyczna, ale jednak radość, żeby jakoś załapać się w okolicę nurtu powodzenia, który w końcu wciągnie nas w swoje centrum, przynosząc nie tylko słońce i ptaszki, ale i szczęśliwe okoliczności w dużo większym wymiarze.





do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl