Kategorie blog
Sekretne życie samotnej matki
Sekretne życie samotnej matki





















        Nie jest łatwo być samotną matką dwójki dorastających dzieci. Niby wszyscy są życzliwi, oferują swoją pomoc, ale gdy w końcu jej potrzebujesz, nagle wkoło ciebie nie ma nikogo. Jedni są bardzo zajęci, drudzy gdzieś wyjechali, a jeszcze inni mają różne wymówki, aby tylko ci nie pomóc. Teraz już wiem, dlaczego babcia często mi powtarzała: „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Na szczęście zawsze miałam silną osobowość, dlatego nigdy się nie poddawałam.
        Tym razem też dałam sobie radę z tym starym gruchotem. Wystarczyło wpisać na Facebooku hasło: „Szukam dobrego mechanika w pobliżu mojego miejsca zamieszkania”, i za pięć minut miałam numery telefonów do co najmniej trzech poleconych specjalistów. Tak się składa, że na obcych zawsze mogłam polegać bardziej niż na bliskich. Zastanawiam się tylko, czemu wciąż jeżdżę moją starą, wysłużoną hondą? Przecież stać mnie na nowe auto.


5




         No tak, oczywiście, chodzi przecież o mojego męża, mojego zmarłego męża. To dlatego mam do niej taki sentyment. Często jeździliśmy nią na wakacje. Był to cudowny czas, w którym panował spokój, radości było co niemiara, a i człowiek nie musiał za niczym gonić. Mogliśmy wylegiwać się do dwunastej w południe, a zasypiać o piątej nad ranem. Jednak nasze najcudowniejsze chwile były nocą. Gdy cały świat już spał, wymykaliśmy się z pokoju tylko po to, żeby chodzić brzegiem rzeki, trzymając się za ręce, i podziwiać piękno księżyca. Często się zdarzało, że kładliśmy się na gorącym jeszcze piasku zupełnie nagusieńcy, tak jak nas Pan Bóg stworzył. Lubiliśmy się obserwować ̶ nagie ciała w świetle księżyca wyglądają tak nieziemsko pięknie. Lecz gdy nam to przestawało wystarczać, zaczynaliśmy się pieścić dopóty, dopóki nie rozpaliliśmy się do czerwoności. Uwielbiałam, gdy Tadek całował mnie namiętnie, a jego męskość rosła w moich dłoniach z sekundy na sekundę. Nasze przyspieszone oddechy i gorące pocałunki sprawiały, że miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy. Wgryzałam się wtedy w ramię mojego męża, co go jeszcze bardziej podniecało. Zachowywał się wtedy jak napalony nastolatek, a im mocniej go gryzłam, tym jego ruchy stawały się szybsze i mocniejsze. Odnosiłam wówczas wrażenie, jakby niebo zaczynało wirować tuż nad głowami,


6




ciesząc się naszym szczęściem. Gdy już wyczerpani leżeliśmy wtuleni mocno w siebie, księżyc, jakby zawstydzony, chował się za chmury, za to gwiazdy zaczynały świecić jeszcze mocniej. Zaraz jednak musieliśmy wracać do naszego apartamentu, gdzie wszystko wracało do normy. Pobudka w łóżku, do którego dochodziły podniesione głosy naszych pociech, jak zwykle o coś się kłócących, nie przypominała romantycznego poranka. Później było szybkie śniadanie, zwiedzanie jaskiń, jakiś obiad, wypad na lody, leniuchowanie w łóżku, wyjście na kolację, znowu powrót do apartamentu i w końcu nasza upragniona tajemnicza wyprawa nad rzekę.
         To były cudowne lata naszego małżeństwa. Skończyły się zaraz po tym, jak policja zapukała do drzwi naszego domu, żeby poinformować mnie o śmierci Tadeusza. Do dzisiaj w to nie wierzę i czekam, aż mąż wróci do domu. To był banalny wypadek. Pękła opona w samochodzie ciężarowym, który właśnie przejeżdżał obok samochodu mojego męża. Tadeusz nie miał szans na przeżycie, bo guma wystrzeliła z taką siłą, że jego samochód przeleciał na przeciwległy pas, zderzając się czołowo z dwoma innymi samochodami, a trzy kolejne w nich wjechały. Było dużo ofiar śmiertelnych. Ale dla mnie nie miało znaczenia, że inni też cierpią. Liczył się tylko mój ból. 


7




         Nasze dzieci bardzo się zmieniły od tego wypadku, ale ja długo tego nie widziałam, wydawało mi się, że tylko mój świat się zawalił. Nie wiem nawet, ile dni przeleżałam w łóżku, patrząc w sufit, pamiętam, że ktoś ciągle mi przeszkadzał, wchodził do pokoju, prosił, namawiał, a nawet krzyczał. Wiedziałam, że coś do mnie mówi, ale nie potrafiłam zrozumieć sensu tych słów. To tak, jakby ktoś przemawiał do mnie w innym języku. Nie mam pojęcia, jak długo by to jeszcze trwało, gdyby nie fakt, że moja ukochana córeczka próbowała popełnić samobójstwo. Wtedy dopiero do mnie dotarło, jaką byłam egoistką. Nie widziałam cierpienia własnych dzieci. Dostrzegałam jedynie czubek swego nosa i nic poza tym. Na szczęście Gabrysię odratowali, a ja w tym momencie dostałam drugie życie.
         – Kochanie, co mam ci spakować?... Gabi, mówię do ciebie!
         – Mamo, zostaw. Jestem już na tyle duża, że potrafię sama się spakować. Lepiej idź i spakuj siebie. Od śmierci taty minęły już trzy lata. To najwyższy czas, abyś powywalała te czarne szmaty. Spakuj, proszę, coś kolorowego. Pomyśl wreszcie o sobie.
         Zbliżał się czas wakacji. Tego roku zapragnęłyśmy z Gabrysią lecieć na parę tygodni do Polski. Gabi chciała jechać na obóz międzynarodowy do Krakowa, a ja zapragnęłam odwiedzić moją siostrę.


8



do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl