Kategorie blog
Przygody Skrzata Zapałka
Przygody Skrzata Zapałka


























Posłuchajcie opowieści,
która przeniesie was w inny świat,
gdzie ryś Ruffi i mały skrzat
odbędą daleką wędrówkę,
by na koniec poznać wspaniały przyjaźni smak…







7



        Tego dnia mocno padał deszcz. Padał na zieloną trawę i na polne kwiaty. Padał też na kamienną dróżkę, która wiła się wśród pól. Wszystkie małe stworzonka miały już dość takiej pogody. Myszka Miłka co chwilę wielkimi wiadrami wynosiła wodę ze swojej norki. Bardzo bolały ją łapki. Marzyła o tym, żeby zza chmur wyszło już słońce. Wiewiórka Wioletta siedziała w dziupli i kończyła czytać ostatnią książkę ze swojej biblioteczki. Pani Jeżowa robiła na drutach szalik dla trzeciego dziecka. Wcześniej wydziergała piękne wełniane kołderki, aby jej pociechy nie zmarzły w zimie podczas snu. Małe jeżątka zbudowały namiot pod stołem. Siedziały tam i przy świetle latarki opowiadały sobie straszne historie.
        Każdy mieszkaniec Zielonej Doliny starał się jakoś przetrwać wielką ulewę. Mały skrzat Zapałek siedział skulony na kamieniu pod ogromnym dębem. Był niedużego wzrostu i nosił ciemnozieloną czapkę z orlim piórkiem, spod której wystawały niesforne rude kosmyki kręconych włosów. Miał duże zielone oczy i piegowate policzki. Kto tylko na niego spojrzał, od razu się uśmiechał, bo skrzat potrafił dawać innym radość. Ubrany był w niebieską koszulę z długim rękawem, na którą włożył brązową kamizelkę z wieloma kieszeniami. Nosił w nich różne rzeczy. Dla niego były to cenne skarby: czerwony drucik, mały scyzoryk, sznurek, ołówek




8



i chusteczki, a nawet nieduży biały kubeczek z pokrywką, który w wielu sytuacjach okazywał się bardzo przydatny. Skrzat siedział i zastanawiał się, co mógłby jeszcze zrobić, bo pomógł już Miłce przy wylewaniu wody, przyniósł Wioletcie nową książkę do czytania od Pana Sowy i podarował Pani Jeżowej swój wełniany sweter, z którego już wyrósł. Chciał, aby zrobiła z niego czapeczki dla dzieciaków.
        „Może to dobry czas na drzemkę” – pomyślał. Oparł się o pień drzewa porośnięty mchem i nagle… poczuł za sobą pustkę…
        – Aaa! – krzyczał, ale nikt go nie słyszał. Okazało się, że mech zarastał wejście… do ciemnego tunelu. Skrzat dość długo toczył się w dół, przez głowę przelatywały mu różne niepokojące myśli. Martwił się, że nie zdąży zrobić wielu dobrych rzeczy, które sobie zaplanował. Myślał o tym, że obiecał mamie, iż po deszczu nazbiera grzybów. Tacie miał pomóc w zbieraniu gałęzi na zimę, żeby mieli czym palić w kominku. Młodszą siostrę chciał przepytać z tabliczki mnożenia, a z bratem zamierzali przeczytać kolejny rozdział książki.
        Rodzina Skrzatów bardzo się kochała. Każdy, jak tylko mógł, starał się pomagać temu, kto akurat potrzebował pomocy. Mama pomagała tacie. Tato pomagał mamie. Dzieci pomagały rodzicom i sobie nawzajem, choć czasem naprawdę im się nie chciało. W takich chwilach przypominały sobie mamę, która mówiła, że jej się też nie zawsze chce... ale skoro mama nie poddawała się leniowi, to one też mu nie ulegały. „Skrzaty przecież po to są na świecie, aby innym żyło się lepiej” – tak mówiło stare skrzacie przysłowie.




9



        Tymczasem nasz bohater wypadł z czarnego tunelu i leżał nieruchomo na brzuchu. Otworzył oczy i zobaczył ciemność.
        – Oślepłem! Nic nie widzę! Oślepłem! – krzyknął z wielkim przerażeniem.
        Dotknął swoich oczu, przecierał je mocno, ale nic się nie zmieniało. Dookoła była tylko ciemność. Pod nogami czuł coś miękkiego, ciepłego i przyjemnego. Coś, co miarowo opadało i podnosiło się raz w górę, raz w dół.
        Skrzat zorientował się, że wypadł na jakieś zwierzę, które akurat spało. Od razu ucichł i skulił się, tak żeby go nie obudzić. Podczołgał się w górę, dotknął wielkiego ucha. Cichutko zsunął się po miękkiej sierści. Musiał szybko odskoczyć w bok, bo zwierzę poruszyło się i przesunęło wielką łapę.
        „O jejku, jejku! Co ja teraz zrobię…?” – myślał przestraszony skrzat. Pod swoimi małymi stopami poczuł zeschłe liście. Zastanawiał się, co począć. Serce mocno biło mu w piersi, wokoło było całkiem ciemno. Za nim spało jakieś kudłate zwierzę, a przed nim roztaczała się czarna pustka…
        „Mamo!” – zawołał w myślach. „Mamo!”. Wiele by dał, żeby znaleźć się z powrotem w domu. Nagle w oddali zobaczył jakieś dziwne zjawisko. Mrok powoli zaczynał się rozjaśniać. Skrzat na krótką chwilę wstrzymał oddech i czekał na to, co się wydarzy. Tymczasem szarość stawała się coraz większa. Wstawało szarosrebrne słońce. Zapałek otworzył szeroko oczy. Rozglądał się dookoła. Otaczały go duże rozłożyste drzewa, które miały czarne pnie i szare liście. Zobaczył też czarne krzaczki jagód z owocami w ciemnoszarym kolorze.




10



        Zapałek bardzo się dziwił. „Co to za kraina?” – myślał. „Ciekawe, kto tu mieszka”. Nagle duże śpiące zwierzę się poruszyło. Jego futro mieniło się różnymi odcieniami szarości. Nasz bohater odskoczył w bok. Wzrok zwierzęcia zatrzymał się na jego twarzy. Na ucieczkę było już za późno. Zapałek był tak sparaliżowany strachem, że nie mógł się poruszyć.
        – Mamo, ratuj! – zawołał drżącym głosem. – Mamo, kocham cię!
        – Nie krzycz! – odezwało się zwierzę.
        – Jak mam nie krzyczeć, skoro zaraz zginę?
        – Kto ci powiedział, że zginiesz? Ja nie jem mięsa, jestem na diecie wegetariańskiej.
        – Uff! – westchnął Zapałek. – Takie duże potwory jak ty zawsze zjadają takie małe stworzonka jak ja.
        – Ale ja nie jestem potworem. Jestem rysiem, mam na imię Ruffi. A ty kim jesteś?





do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl