Kategorie blog
Ciepłe bułeczki, czyli silva rerum
Ciepłe bułeczki, czyli silva rerum






















        Autorka wielu niewydanych książek postanowiła na swoje osiemdziesiąte urodziny zrobić sobie prezent szczególny i wymarzony. Projekt przeszedł wszelkie oczekiwania, ponieważ na ogłoszenie: „Poszukuję asystenta/asystentki do napisania wymagającej pracy…” zgłosiło się dziewięć wyjątkowych osób. Już po pierwszych przesłuchaniach zauważyła, że każda z jej dziewięciu niedokończonych książek w jakiś sposób związana jest z dziewięcioma najpoważniejszymi kandydatami na asystentów. Swoim spostrzeżeniem dzieli się z przyjaciółmi, a ci, Dominik i Filozof, nie mają wątpliwości:
        – Chyba wiemy, co będzie dalej, ponieważ byliśmy tam, czyli razem z Olą – autorką pobieraliśmy lekcje religii w Piekle Dolnym – mówią zgodnie i zaczyna się śledztwo.
        Dominik chce zobaczyć palce autorki, a Filozof woli przypatrzeć się brwiom Oli.
        „Lewa to czy prawa?” – zastanawia się, ale już wie: jasne, przecież siedziałem z twojej prawej strony, gdy trysnęła krew na mój granatowy fartuszek… Niewiarygodne zdolności ludzi autorka wolałaby przemilczeć, ale bezskutecznie. Zdolności te przebijają się przez fakty, przez obyczaje, przekonania i wzorce. I sięgają magii, a pamięć przyjaciół autorki potrafi płatać figle i wówczas Dominik z Filozofem sprzeczają się o treść pytania Oli skierowanego do katechety.
        – No powiedz sama. Przecież dobrze pamiętam, jakby to było wczoraj. Ksiądz mówił o tym, że Bóg ukrywa się w hostii, a ty podniosłaś rękę i już wiedzieliśmy, że będą kłopoty. Za warkocze cię pociągamy coraz mocniej, a ty nic. Uparta jak zawsze. W końcu wstajesz i pytasz:
        – Proszę księdza, dlaczego Bóg się ukrywa? Czego się wstydzi?


5




        I ten śmiech. I te piski. Nawet Jasio się obudził. To trzeba koniecznie opisać. Koniecznie, bo my jeszcze ciepli i to, co było, potwierdzimy przed każdym sądem. A to było znęcanie się przecież. Znęcanie się nad dzieckiem…
        – Znęcanie się czy uszkodzenie ciała? – Filozof ma wątpliwości.
        Autorka od tej chwili na użytek tej książki i innych będzie zwana Olą.
        Dziewięć osób czyta niewydane książki Oli, a Ola, Dominik, Filozof i Dobrochna słuchają.
        Docierają do istoty problemu, a potem go nazywają po swojemu. Dobrochna okazuje się bratnią duszą autorki i mówi otwartym tekstem:
        – Jestem kobietą, jestem już seniorką, a to oznacza, że byłam tresowana od zawsze. Byłam tresowana przez czcicieli i wyznawców patriarchalnego systemu łupów. Chcę o tym pisać. Chcę też, by ludzie mieli świadomość, że kobiety są odcięte od naturalnego źródła swojej samowiedzy, która jest jednocześnie samoświadomością i dlatego… Dlatego nie przestanę pisać i tyle.
        Samoświadomość jednej osoby to za mało, by poradzić sobie z narzucaną nam od sześciu tysięcy lat propagandą patriarchalną. Musimy być razem i będziemy pracować razem. Do końca…
        Autorka, czyli Ola, i Dobrochna, czyli asystentka Oli, pracują od roku i po prostu, i zwyczajnie są razem – tak jak Dominik i Filozof.
        – Jak sen jakiś złoty powstała fundacja Sami dla siebie – mówią zgodnie po roku pracy nad historią kapłanki, którą poznali w Nicei, w cesarskim pałacu letnim roku 325. Poznali?!
        Tak właśnie mówią zgodnie dwie osoby spośród dziewięciu. Tak mówi Piłat i tak mówi Petra, a my im wierzymy, wszak nie mamy najmniejszego powodu, by im nie wierzyć. Są naszymi przyjaciółmi, a przyjaciół się nie okłamuje.
        My, czyli kto?
        Jest nas już sporo, a wszyscy pracują dla jednej wspólnej sprawy. Dla człowieka, czyli dla rozwoju jego świadomości. Każdy pracuje inaczej, ale szefową wciąż jest Ola.
        Ola tę książkę dyktuje, a ja – Dobrochna – wystukuję na komputerze jej myśli. Czasem coś dodam, skrócę, wyrzucę, ale nie jestem autorką ani współautorką tej książeczki.


6




        Być może podpiszę się pod książką „Niczym się nie przejmuj”, ale tylko wówczas, gdy faktycznie będę gotowa niczym się nie przejmować. Tymczasem… mam tysiąc kłopotów na głowie, bo sama je sobie wyhodowałam.
        Nie jesteśmy zgodne co do wielu rzeczy, a jednocześnie zgadzamy się niemal we wszystkich istotnych sprawach naszego życia, które, jak wiadomo, łączy wszystko.
        Może dlatego chłopcy – Dominik i Filozof – rozgłaszają, że mówimy jednym głosem.
        Być może tak jest w sprawie kobiecości, ale już nie jest tak w kwestii metod i technik radzenia sobie z systemem przemocy, w którym żyjemy.
        Być może jesteśmy bratnimi duszami, ale czy ludzie nie są braćmi?
        Być może autorka ma rację w kwestii historii Kościoła rzymskokatolickiego, ale nas raczej religia interesuje tylko jako zjawisko kulturowej przemocy.
        Nie jesteśmy religijne. Jesteśmy ludźmi głębokiej wiary.
        Nie jesteśmy „wierzące” w religijne dogmaty, księżowskie przykazania i polityki instytucji kościelnych, ale potrafimy okazać szacunek „wierzącym” i okazujemy go.
        Nie pytamy o to, jaki ma cel system przemocy patriarchalnej, ponieważ wiemy, że najdłuższa żmija przemija, a system ma w sobie ziarno własnej destrukcji i właśnie się rozłazi jak pewien zapach w pewnych miejscach, o których nie pisuje się w dobrych książkach.
        Ja, asystentka Oli, autorki niniejszej robótki, uważam, że wystukuję dla Państwa dobrą książkę, czyli pożyteczną dla ducha i dla życia.
        Ja, Dobrochna, piszę, co mówi, co czuje Ola, ale autorka i ja to już inna wartość. Nie sposób oddzielić naszych myśli ani naszych doświadczeń, ponieważ są do siebie bliźniaczo podobne, a czasem identyczne.
        Wybaczcie nam zatem nieścisłości i brak wyraźnego podpisu pod słowami.
        Nie jest to nasz błąd jedyny i najważniejszy.
        Piszemy w języku starości, a to oznacza, że ciąg dalszy o pobieraniu religii przez Olę i jej dwóch przyjaciół od zawsze nastąpi albo nie. Problem, nasuwający się do zdefiniowania i opisania, doczeka się


7




autorskiego komentarza albo nie, a zwyczajne stwierdzenie faktu, że Kurdybanek, czyli nasz kot, przeżywa wiosnę w środku zimy, może być rozwinięte do potęgi entej, bo to jest realna rzeczywistość.
        Do realnej rzeczywistości Ola i ja odnosimy się przez pryzmat Siedmiu Uniwersalnych Praw Wszechświata. Obie uważamy, choć wiemy, że jest inaczej, że każdy nasz Czytelnik zna te Prawa na pamięć i na wyrywki, ponieważ w każdej chwili może kliknąć w hasło i utwierdzić się w swojej wiedzy.
        Przede wszystkim obie uważamy, że wygrywa zawsze ten, kto kocha. Nie zawsze i nie każdego kochamy, nie wszyscy kochają nas. 
        Aby kobieta mogła kochać, musi najpierw odkryć BOGINIĘ w sobie. Musi najpierw wiedzieć, że jest naturalną królową i naturalną kapłanką – jak westalki. Musi najpierw poznać siebie. I pokochać siebie.
        Jak już to wszystko, czyli wielką i trudną pracę, ma kobieta za sobą, może śmiało powiedzieć tak jak Ntozake Shange:
                „Odkryłam w sobie Boginię
                I pokochałam ją
                Miłością żarliwą”
        To jest właśnie wewnętrzne światło kobiety. Stąd ono płynie i ociepla świat cały.
        I tylko nikt nie wie, komu się to nie podoba?


        Nie sądzimy i nie oskarżamy, bo to są dwie szpetne czynności ogromnie energochłonne, ale czasem hurtowo odrabiamy zaległości. Jak to kobiety.
        Jesteśmy kobietami, a to znaczy, że jesteśmy osobami świadomymi siebie.
        Jesteśmy kobietami, a to oznacza, że jesteśmy bliżej życia niż mężczyźni. Czy do końca wiemy, co to znaczy?
        Jesteśmy kobietami, a to znaczy, że bliżej nam do ludzi niż do rzeczy, a jednak zajmują nas takie rzeczy, jak religia.
        Jesteśmy kobietami starymi, a mało kto umie się starzeć.
        My tego nie umiemy, ponieważ nie byłyśmy stare. Uczymy się starości swojej. Przyjmujemy ją z godnością. Akceptujemy. Ma też starość naszą aprobatę, ale nie ma jakiegoś specjalnego uznania. Nie i już.


8




        Czasem używamy imienia boskiego, nie zawsze nadaremno, ponieważ nie używamy wybiórczych imion religijnych, ale Boga przyjmujemy jako WSZYSTKO, co JEST.
        
Jeśli się dziwimy, to przede wszystkim temu, jak kobieta przetrwała. Jak twarda musiała być, by przetrwać w męskim świecie przemocy…
        O tym ta książka.
        Takie kobiety, twarde, mocarne, mądre i kochające, śnią się nam po nocach. Takie kobiety znamy, ale czy podziwiamy?!
        Może należy zmienić stosunek do kobiet?
        O tym właśnie ta książka.
        Czy mężczyźni wciąż i na nowo muszą się ich bać?
        Kobiety nic/niczego w ogóle nie chcą od mężczyzn. Nic a nic.
        Niechby tylko któryś z patriarchów od czasu do czasu dostrzegł, gdzie wchodzi w swoich brudnych butach z cholewami. Niechby tylko zdjął swoje obute stopy z naszych piersi. Byłoby lżej. Nie tylko kobietom, ale całemu światu. Amen.


9






Kobieta nie przeżyje
tylko dzięki swemu oddechowi
musi znać
głosy gór
musi dostrzegać
wieczność błękitnego nieba
musi pływać z
nieuchwytnymi ciałami
kobiet nocnego wiatru
które zaprowadzą ją
w głąb siebie…

                   Wiersz indiański



10 





Zamiast wstępu i ostrzeżenia 



        Jestem kobietą, a to dla mnie oznacza tyle, że staję się kobietą w każdej chwili każdego dnia. Od urodzenia aż po kres. Staję się, czyli kreuję swój świat i siebie. Stawać się kobietą to oznacza dla mnie radość, ale i ból. Ogromną frajdę i jednocześnie ciężar… – Ula mówi szeptem o sobie. Ożywia się, gdy nadchodzą inne wolontariuszki na spotkanie z Dominikiem i Filozofem.
        Na razie w salce templariówki jest nas czworo: Ola, Ela, Adam i ja – Dobrochna. Aspirowaliśmy rok temu do „szalonego i nieprzewidywalnego przedsięwzięcia”, czyli do roli asystentów Oli. Przez rok cały w Piekle Górnym, pod Górą Czarownic, na ulicy Dobrej 9 spotykamy się w czwartki i rozmawiamy.
        Ola uprzedza, że jest jeszcze jedna kandydatka do roli jej asystentki, ale nie jest pewne, czy jest zdecydowana na wszystko, czy nie. Poza tym ta kandydatka jest wnuczką Oli i nie zdołała jeszcze zaznać wolności.
        – Jeśli uzna, że jest wolna od znanego, to stanie tu przed nami jutro albo w sobotę i powie nam coś o tym – kim teraz jest i kim chce być. Ona trochę maluje… – Ola wskazuje na akwarele wiszące nad kominkiem, a my je podziwiamy. Wcale nie są złe. Znać w nich rękę artystki, głębię wyrazu i zamiłowanie do fioletów. Być może zamiłowanie dziedziczne.
        Ela rzekła cicho:
        – Kobiety widzą więcej kolorów… I dobrze wiedzą, że rzeczywistość jest tym, czym jest, czyli nie podlega ich kontroli – dodaje po chwili, gdy swoją uwagę z dwóch portrecików przenosimy ostrożnie na naszą czwórkę. Ola czyni to z uśmiechem leciutkim jak pierwsze płatki śniegu za oknem. Zanim zajmie swoje miejsce przy stole, wskazuje nam krzesła w taki sposób, jakby to wskazywanie nam miejsc przy stole było akurat


11




jej najważniejszym zadaniem na dzisiaj. Stoi nad krzesłem zajętym przez kota. Mówi, że to jest Kurdybanek, i jednocześnie wykonuje gesty, które przyciągają wciąż nie tylko moją uwagę. Są ledwo dostrzegalne i mało istotne w ferworze pierwszych prezentacji, a jednak to one mówią mi najwięcej o gościnnej pani domu. Dostrzegam, że rękami Oli interesuje się także Adam. Ela wciąż nie może oderwać wzroku od akwarelek, ale właśnie postanowiła zająć miejsce przy „stole dla dwunastu” i idzie pod wskazany przez Olę adres. Ledwo siądzie, a już wodzi oczami za rękami Oli. Przyłapuję się przy próbie naśladowania tych gestów. Kieruję je do Kurdybanka, ale naśladownictwo to tylko śmiesznostka, więc śmieję się, że naśladuję, ale Adam już się nie śmieje. Mówi:
        – Trzy na jednego, to ja chyba powinienem wiać, ale… – Zawiesza głos, ledwo usiadł, a już wstaje i przemawia tak: – Potrzebuję tej pracy i z góry zgadzam się na wszystko, ale nie wiem, czy panie mnie potrzebują… Piszę szybko, jak to już panie zauważyły, nie bez błędów, to fakt, ale za to potrafię napalić w kominku, odśnieżyć posiadłość, pozamiatać i odkurzyć, zrobić pyszną kawę i przynieść ciepłe bułeczki…
        – To sporo, Adamie. I bardzo dobrze, że chcesz to robić dla naszej sprawy, dla naszej fundacji… Nie wiemy tylko, czy to jest także twoja sprawa i czy do tej sprawy chcesz należeć na dłużej, czy nie. – Ola wyraźnie jest pod wrażeniem obietnic chłopaka, któremu z jakiegoś ważnego powodu nie ufam, ale przecież tu nie o mnie chodzi i nie o moje zaufanie do chłopaka, który chce zarobić na skuter, a przerwał studia matematyczne tylko dlatego, że miał „ten cholerny wypadek”.
        Ja, Dobrochna, mam już swoją wymarzoną pracę na emeryturze i czuję się kimś ważniejszym, niż byłam uprzednio, ale co z Elą i co z wnuczką Oli? Czy one także dadzą radę wymagającym testom Oli? Czy Adam wie i powie to nam – co to znaczy być sobą? Nie wiadomo. A swoją drogą, co on może wiedzieć o tym w wieku dwudziestu lat… Da radę z nami wytrzymać/popracować… przez rok cały? Czuję się zupełnie wyjątkowo i cieszę się jak dziecko, że jestem kobietą. Chyba po raz pierwszy w swoim ponadsześćdziesięcioletnim życiu. Rozmyślam o tym, że powrót Oli w rodzinne pielesze po latach aktywności życiowej i zawodowej do łatwizny nie należy, ale czy ona w ogóle widzi jakieś trudności? Wczoraj zobaczyłam jej zderzenie z „cywilizacją śmierci” i usłyszałam oświadczenie Oli:


12




        – Już nic nie muszę. Nic a nic. Nic nie muszę, ale wciąż jeszcze sporo mogę. Czy to nie jest cudowne? Właśnie dlatego czasem kobieta ma ochotę na to, by czarować… I czaruje.
        W zasadzie Ola nic innego nie robi, jak tylko właśnie czaruje. Właśnie tak robiła moja Babunia Helusia, o której wciąż myślę, gdy przekraczam kolejny Rubikon dla kobiet.
        – To musi być fajna sprawa tak nic nie musieć – powiedziałam wczoraj i dziś Ola te słowa właśnie interpretuje po swojemu:
        – Człowiek należy do tego, co ma w środku. A w środku ma wszystko. Cały dorobek ludzkości ma w środku i tylko trzeba ten wewnętrzny sezam otworzyć i czerpać z niego garściami obiema – mówi cierpko, gdy musi mówić o mężczyźnie, bo to jednak przecież człowiek jakoś upośledzony, skoro potrafi kochać tylko zmysłami.
        Natychmiast wymienia nieliczne wyjątki i na pierwszym miejscu stawia Jezusa i Jego słowa o kobietach, które przed nami ukrywa Kościół zwany katolickim. Lubi wspomnieć o Księdze Miłości Jezusa, o tej księgi losach podobnych do losów kobiet, i o hrabinie Matyldzie na Canossie, która jeszcze w ten Kościół wierzyła. Moja przyjaciółka nie wierzy w niego już od dawna, od chwili, gdy zrozumiała, że wiara jest gdzie indziej.
        Osobiście miałam mniej problemów, niż Ola miała z uwolnieniem się ze szponów religijnego uzależnienia, ale doskonale rozumiem każdego, kto uważa, że wolność od religii nie istnieje.
        O tym wszystkim mówimy. Nazywamy swoje problemy, a te stają się przez to mniej dokuczliwe.
        Ręce Oli znów są w akcji, ale tym razem wykonują tajemny taniec nad głową Adama. Zgodził się na ten taniec rąk, ale teraz jest nieco zdziwiony tym, że jego bujne blond włosy, starannie zaczesane na lewy bok, wstały na sztorc i wcale nie chcą opaść.
        – No dobrze. To, co należy do czarów, niech pozostanie czarodziejskie, a teraz sama proza… – Ola zapowiada gości i goście nadciągają. Najpierw puka Detektyw i jego syn, także detektyw.
        – Dzień dobry. W poniedziałek na Górze Czarownic odbędzie się odsłonięcie grobów pomordowanych…
        Potem przychodzi Poeta. Kładzie na stół książeczkę i kłania się Oli w sposób, który nazwałabym szarmanckim, gdybym nie wiedziała, że Poeta Olę nazywa swoją królową i tak samo traktuje.


13




        – Królowo! – szepcze i z ręką na sercu wyznaje, że czeka na jej rozkazy.               Tymczasem żadnych rozkazów nie ma. Jest tylko prośba Oli, by Poeta wypił z nami kawę. Następuje prezentacja i Poeta składa swój szal na poręcz krzesła, poprawia swoje siedem włosków na krzyż, przybiera pozę aktora dramatycznego i recytuje Skrzeble, wiersz innego poety. Przejmujący wiersz Bolesława Leśmiana. Milczymy długo, zanim odważymy się bić brawa Poetom.
        Recytacja wiersza Skrzeble to hołd Poety dla Oli. Lubimy ten wiersz, ale kto z nas pojmuje jego funkcję do końca? Może tylko Ola. Może tylko Detektyw. Może tylko Piłat, który wie wszystko o otchłaniach, w które wpadają ludzkie myśli i już się z nich nie wydostają na powierzchnię rzeczywistości, bo każdą otchłań rozsadzają od środka.


14




        Szybko okazuje się, że Ola będzie miała znów ręce pełne roboty, bo zapragnęła nagle budować zupełnie i całkowicie nowy świat. Według Detektywa seniora – robota to jest dla herkulesów dwóch albo i trzech.
        – Ty sobie, Olu, sama rady nie dasz z budową tego twojego nowego świata bez przemocy – orzekła Młodsza, czyli siostra Oli w Chicago.
        – Ty, Olu, masz tylko mnie – powiedział Tom i zjechał z Chin, gdzie tłumaczył Konfucjusza.
        – Ty, Olu, mogłabyś mieć więcej zdrowego rozsądku – ostrzegała Baba, ale nie ostrzegła. Praca ruszyła i praca trwa.
        Ja, Dobrochna, kobieta pisząca, którą wynajęła Ola do tego, bym stawiała literki, słowa i zdania, z czasem odkrywam to, co we mnie siedzi, i powoli, powolutku staję się kobietą, czyli kim? Nie wypowiadałam się, nie komentowałam, ale już próbuję uczestnictwa i współuczestnictwa. Ja, Dobrochna, jeśli bałam się starości, to dlatego, że nie będę mogła uczestniczyć, że będę niewidzialna i niesłyszalna, nigdzie nieważna i nikomu niepotrzebna.
        Kim jestem dziś, w niedzielę 10 lutego 2019 roku w Piekle Górnym nad rzeką Czarną? Otóż jestem już kimś. Jestem osobą uczestniczącą. Kreatywnie czasem, a czasem zupełnie biernie i bez polotu, finezji i fantazji. To sporo dla mnie, że jestem już kimś dla siebie, bo jeszcze wczoraj byłam nikim w dziedzinie nauki interdyscyplinarnej, którą Ola po prostu i zwyczajnie nazywa nauką o kobietach. Czułam i jakbym wiedziała dawno już, że taka nauka istnieje, ale nie wiedziałam… co się w tej dziedzinie święci.
        A w nauce o kobietach sporo się dzieje. Na przykład Grisza odkrył, że tylko kobieta może sprawiać cuda i cokolwiek powie się o kobiecie – jest prawdą. Nie jest Grisza w tym odkryciu przesadnie oryginalny, ponieważ


15




Aleksander Świętochowski – Poseł Prawdy – ździebko Griszę wyprzedził, twierdząc, że: „Kochana kobieta jest dla mężczyzny bogiem, który może dokonać w nim cudu”. Może i dokonuje, ale czy mężczyzna może kochać pozazmysłowo? Czy umie to robić, czy uczy się tej trudnej sztuki od Jezusa na przykład?
        – Nigdy nie pokazuje się całej pupy… Ani z profilu ani en face – twierdzi Ola, a ja jej wierzę i nie pokazuję całej mojej rodziny wewnętrznej, gdy ta jest w negliżu, rozmemłana, zaspana i nieupudrowana. A rodzinę wewnętrzną mam rozległą. Nie całkiem i nie do końca rozpoznaję ją po głosie, ale już stopniowo potrafię odróżnić podświadomość od świadomości, a myśl rozważną od jej przeciwieństwa. Pracujemy dla sztuki, która ma swoich zaciekłych wrogów, a wrogowie kobiet mają to do siebie, że są głupi. Nie przekonasz ich argumentami, bo ich nie słyszą. W uszach mają tylko swój własny głos i nie jest to głos miłości.
        – Tak. Wrogami kobiet są głupi mężczyźni. Kiedyś uważałam, że warto ich zliczyć. Że my, kobiety, jesteśmy tu na planecie płci po to, by ich edukować, ale oni muszą siebie wyedukować sami. I tu zaczyna się problem mężczyzn numer jeden! Zliczyć głupich mężczyzn można łatwo.
        Wystarczą na to same igrzyska. Próbować przewietrzyć ich zapowietrzone wnętrza złożone z „mądrości” kościelnych ojców – to tylko sprawa higieny osobistej. Religia powolutku przestaje być groźna dla kobiecości. Piszę o tym dziś na blogu Janusza Palikota, ciesząc się z tego, że katolicyzm przeradza się w igrzyska. Przecież igrzyska są mniej szkodliwe od palenia Biblioteki Aleksandryjskiej czy zamordowania uczonej Hypatii, od stosów i od kłamstw, w które wciąż wierzymy.
        – To nie wszystko… – oznajmiła Ola, gdy zbieraliśmy się do wyjścia po kilku godzinach zawierania układów i ognistej wymiany zdań. – Piszemy, ale także działamy publicznie. Badamy bez uprzedzeń to, co w nas siedzi, ponieważ wszyscy wypracowaliśmy już w sobie tę odrobinkę wolności od strachu, by poznać swoją wewnętrzną rodzinę. Prawdziwą rodzinę… Piszemy, działamy, ale najpierw ustalamy swoje zasady. Zasada jest jedna. Uniwersalna i niewzruszalna ona jest… Bez niej nie ma nic poza zamętem, przemocą i rują…


16




        Ola wstaje i prawą ręką wyznacza sobie kierunek. Zwraca się do nas i zachęca do towarzyszenia jej. Idziemy korytarzykiem i gdy otwierają się dębowe drzwi, wchodzimy do biblioteki. Wchodzimy? Niezupełnie. Zanim podejmiemy decyzję – wejść czy nie wejść za Olą – napotykamy kogoś, kto wypełnia przestrzeń za drzwiami i wypełniając ją, jednocześnie stanowi dla nas wyzwanie, tajemnicę i ostrzeżenie.
        – Jestem A.A. – szepnie cichutko, ale usłyszę coś przeciwnego. – Ja tu rządzę! – Usłyszałam i zrozumiałam, że Ola ma swoje tajemnice, o których przy nas nawet nie chce wspominać. Twarz Oli odmienia się pod wpływem lektury tekstu, wręczonego jej ręką drżącą i tłustą, na który ledwo zerknie.
        – Nie zmienisz zdania, D? – pyta niepewnie i z niemałym zakłopotaniem.
        – Zrobię wszystko, co zechcesz, Olu, ale… – Zażywny jegomość rozkłada ręce i wszystko jest jasne. Dostrzegam biskupie szatki i chcę wiać, ale Adam mnie powstrzymuje.
        – Nie będzie tak źle – mówi i sięga po przygotowane dla nas paczki z książkami.
        – Zatem spotykamy się za tydzień – mówi Ola i dodaje, że nie musimy zwracać książek.
        – Spojrzeć w głąb siebie. Niektórzy twierdzą, że zabrakło im na to odwagi, ale prawda jest bardziej prozaiczna. Rzadko kto wiedział, o co chodzi z tym zaglądaniem w głąb siebie i tyle – mówi Poeta – autor zbiorku wierszy o miłości pod tytułem Wygrywa, kto kocha.
        Detektyw, który wie, gdzie leżą czyje kości na Górze Czarownic, syn Detektywa – Andrzej – także detektyw, uosobienie posłuszeństwa, poddaństwa i służby, Petra – wnuczka Oli i urlopowana dziennikarka śledcza, Filozof, znany z fizycznego i psychicznego podobieństwa do Janusza Palikota, KTOŚ, kto kryje się pod nazwiskiem Jan Potocki, i ja – Dobrochna – wszyscy razem podejmujemy decyzję: DOŚĆ!
        Dość strachu…
        – Wcześniej zabrakło odwagi, by być sobą, więc niektóre z nas pod wpływem opresji, czyli zwykłej przemocy, osaczenia, stawały się swoim zaprzeczeniem, czyli bezmyślnymi, nieczułymi, nieempatycznymi niewolnicami. Niektórzy z nas natomiast stawali się pospolitymi mięśniakami, czyli zaprzeczeniem mężczyzny zdolnego do uczuć wyższych.


17



 

do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl