Kategorie blog
Opowiadania przy kominku. Część pierwsza
Opowiadania przy kominku. Część pierwsza

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spis treści

Część I
Powstali z marzeń ...........................................................................7
1. Spirala kolorowego czasu ............................................................9
2. Miasto życzeń ............................................................................12
3. Pierwsze litery ...........................................................................14
4. Czarno na białym .......................................................................21
5. Wygnańcy z wyboru ...................................................................35
6. Tornado ....................................................................................43
7. Las czterech pór roku .................................................................48
8. Zaraza i oczyszczenie .................................................................57
9. Festiwal ....................................................................................69


Część 2
Wybrany władca .............................................................................83
1. Wysoki świat ..............................................................................85
2. Pierwsze myśli ............................................................................89
3. Sen o chochlikach .......................................................................93
4. Zapachy i kolory ........................................................................101
5. Druga strona .............................................................................108
6. Otwarty umysł ...........................................................................114
7. Głębokie oczy ............................................................................119
8. Błogosławione życie  ..................................................................124
9. Władca iluzji ..............................................................................128


Część 3
Siła przyjaźni .................................................................................133
1. Stara opuszczona chatka.............................................................135
2. Ogród uciekającego czasu ..........................................................150
3. Sen o polu dyń ..........................................................................165
4. Długi spacer ..............................................................................172
5. Grób i deszcz .............................................................................178
6. Kosmiczny kozioł .......................................................................186
7. Linia czasu ................................................................................192


Część 4
Podróże w nieznane  ......................................................................197
1. Piąty dzień tygodnia ...................................................................198
2. Brązowa spirala ..........................................................................204
3. Ogromna pomarańczowa kula ......................................................210
4. Pierwszy opad śniegu ..................................................................217
5. Święta Biblia ...............................................................................231
6. Szczęśliwy smutek ......................................................................242
7. Pustelnia ....................................................................................248
8. Biały mróz ..................................................................................255
7. Otwarte drzwi .............................................................................262





                                                                                                                        
                                                                          Część I

                                                                                                                  
                                                                  Powstali z marzeń






                                                           1. Spirala kolorowego czasu



        Wszystko, co istnieje wokoło nas, ma swój początek i koniec. Nawet wszechświat, który mimo że jest taki ogromny, to skoro ma swój początek, to posiada również swój koniec w odległości i czasie. Chociaż wydaje się, że jest on taki gigantyczny, to nie powinno to aż tak nikogo zdziwić, że jest on jakby w zamkniętej kuli wypełnionej czarną próżnią. Obok niego zaś jest kolejny i znów kolejny, tworząc łańcuch milionów złączonych ze sobą wszechświatów. Zaczynając od pierwszego, który jest otoczony innymi, tak do ostatniego tworzą razem spirale życia… Im dalej się zagłębimy, tym w dalszą przyszłość zawędrujemy. Mało jest istot, które potrafią przemieszczać się z jednego wszechświata do drugiego, lecz nie to jest na razie istotne. Bardziej chciałbym się skupić na pierwszym wszechświecie, którego historię pragnę wam opowiedzieć. Każdy wszechświat jest bardzo podobny, lecz z drobnymi różnicami oczywiście. Warto dodać jeszcze, że co jakiś stosunkowo krótki czas spirala wydłuża się o kolejną kulę kosmicznej próżni, która wypełnia się tymi samymi planetami i gwiazdami. A to właśnie za sprawą tego pierwszego małego wszechświata, który, mimo że jest najmniejszy, to jednak ma największy wpływ na wszystko, co nas otacza. Jest on mały do tego stopnia, że znajduje się tam tylko jedna planeta zwana przez jej mieszkańców Ales, oświetlana przez jedno niewielkie słońce i jeden księżyc. To mieszkańcy tej planety właśnie są istotami, które mają największy wpływ na to, jaki nowy świat powstanie i przez to, że są one od samego początku, za sprawą swojej nieśmiertelności posiadają niesłychanie obszerną wiedzę na temat życia i jego tajemnic. Wyjaśniając dalej,
w jednym z miast na Ales odbywa





10                                                      Część I. Powstali z marzeń           
1. Spirala kolorowego czasu



się Festiwal Marionetek, którego zwycięzca dostaje właśnie jeden wszechświat do dyspozycji, by mógł po nim podróżować i zdobywać jeszcze większą wiedzę na temat życia. Miasto to nosi nazwę Mouri, co znaczy w ich języku „stworzyć”, a ich mieszkańcy nazywają siebie Mourianami Stworzonymi. Mieszkali oni na Ales, żyjąc w pokoju, i każdy z nich był właśnie marionetką swojego losu, a dzięki alchemii, czarom i swojej pomysłowości tworzyli różnego rodzaju uczucia, zmysły, kolory czy związki chemiczne. Co kilka milionów lat na Ales organizowany jest festiwal, a jego zwycięzca nazywany jest przez wszystkich Mena, co w ich języku znaczy „szaleniec”. Nagroda jest bardzo wysoka, gdyż przenosi się on na koniec spirali i wraz z nowym wybuchem, który tworzy nowy wszechświat, dryfuje przez kosmos, by poznawać go coraz lepiej. Może on robić cokolwiek mu się podoba i nie obowiązują go żadne prawa fizyki w nowo powstałym wszechświecie. By zwyciężyć na tym festiwalu, trzeba wymyślić coś, co będzie najbardziej oryginalne i nowe, coś, czego nikt inny wcześniej nie stworzył, coś, co jest unikalne w każdej swojej okazałości. W pierwszych latach bardzo łatwo było wymyślić takie zjawiska, jak czas, przestrzeń czy kolor. Bez problemu można sobie również wyobrazić, jak ponuro musiały wyglądać kolejne wszechświaty wydłużające kosmiczną spiralę. Czas wymyśliła marionetka zwana Roti i żeby to udowodnić, zbudowała mały zegar odmierzający płynący czas. Wszyscy byli zachwyceni tym wynalazkiem, przez co Roti zwyciężył i mógł podróżować po nowym wszechświecie i obserwować, jak wymyślony przez niego czas oddziałuje na wszystko, co go otacza. Jednak potrzebna była odrobinę większa przestrzeń, by swobodniej poruszać się w każdym nowym wszechświecie. Tak więc następnym zwycięzcą kolejnego festiwalu był Baro, który wymyślił przestrzeń, dzięki której mógł podróżować w najdalszych zakątkach przepięknego kosmosu, a wymyślając ją, stworzył w samym środku wszechświata wielką planetę nazwaną przez siebie Charonat. Wiele jeszcze brakowało do doskonałości. Przede wszystkim koloru, który


11



uważam za największe odkrycie po dziś dzień. A wymyślił go Pest, mieszając różne substancje dostępne na Ales. Odkrycie to wywołało burzę u wszystkich mieszkańców miasta, a całą planetę zalało morze kolorów wszystkich barw i odcieni. Czwartym zwycięzcą okazał się Sen, wymyślając zapadanie w odpoczynek i podróż do innego świata marzeń sennych, a swój pomysł nazwał od swojego imienia. Najbardziej wdzięczni za to odkrycie byli pierwsi dwaj Mena czasu i przestrzeni, ponieważ nie potrafili zalać swoich wszechświatów kolorem, przez co bardzo cierpieli, lecz potrafili zasnąć na wieki, uwalniając się od monotonni czerni i bieli. Sen stworzył w swoim wszechświecie, przez co i w każdym kolejnym, planetę marzeń sennych, do której trafiała każda zasypiająca istota, by odbyć swą podróż, a planetę tę nazwał Glimadah. Kolejni zwycięzcy to Mena życia, przez co wszechświat zatętnił przeróżnymi istotami, kolejnym był Mena miłości i nienawiści, który za swoją sprawą stworzył również szczęście, smutek, radość i rozpacz, zalewając każdy kolejny wszechświat tymi właśnie uczuciami. Im więcej było festiwali na Ales, tym trudniej było zwyciężyć, a każdy kolejny pomysł był rozwijający i istotny dla dalszego funkcjonowania kolejnego wszechświata…



 


         2. Miasto życzeń



        Miasto Mouri było bardzo duże i podzielone na trzy części, największą z nich było centrum miasta, nazywane Flinko, potem dwie części po prawej i lewej stronie położone naprzeciwko siebie. Po prawej stronie było Gund, a po lewej Gandi. Były to osiedla, gdzie mieszkała większość mieszkańców, natomiast we Flinko toczyło się całe życie w dzień, ponieważ tam mieściła się cała masa sklepów oraz targowisko i rynek. Dla wielu osób było to też miejsce wspaniałe do zabawy w nocy, gdyż znajdowało się tam też mnóstwo barów. Budynki były zbudowane z drewna i kamienia, lekko powykrzywiane, ale bardzo trwałe. Spiczaste dachy pokryte dachówkami i wystającym kominem, okna i drzwi niewiele różniące się od naszych, na naszej planecie. Liczba mieszkańców wynosiła około czterdziestu ośmiu tysięcy i każdy z nich miał swój własny domek szeregowy, nie było w Mouri żadnych blokowisk. Całe miasto otoczone było rzeką i murem, a na północy, południu, wschodzie i zachodzie zbudowane były bramy wjazdowe z mostami. Poza murami Mouri rozpościerały się pola, łąki, góry i lasy, w każdą stronę, co zachęciło wielu mieszkańców do opuszczenia miasta w celu podróży po tych przepięknych krainach. Niewielu wróciło z opowieściami o swoich przygodach, a reszta gdzieś się błąka i nie ma po nich śladu. Cały Festiwal Marionetek odbywał się na rynku w centrum miasta i w pobliskim parku. Warto dodać jeszcze, że każdy mieszkaniec ma obowiązek skończyć kilkudziesięcioletnią szkołę, którą sam wybiera na początku swojego życia. Każdy mógł się zdecydować na jedną z czterech szkół z podstawowym poziomem i sześciu szkół wyższych z przeróżnymi kierunkami nauki. Najciekawsze w tym



13



wszystkim jest to, że mieszkańcy miasta nie musieli znać pisma, ponieważ ich zdolność zapamiętywania była znacznie bardziej rozwinięta od naszej. Głównie w szkole uczono się, na czym polega Festiwal Marionetek, jak również historii tego festiwalu. Oprócz tego oczywiście uczono się biologii, geografii i astrologii. Dawno temu również zbudowane zostało wielkie centrum astrologii i tajemnic życia, do którego każdy ma wstęp za darmo, kiedy tylko zechce. Nigdy nie toczyła się żadna wojna na tej planecie, mimo że Mena wojny o imieniu Gar wygrał jeden z festiwali i to właśnie dzięki niemu zobaczyli, jakie skutki przynosi wojna w nowo powstałym wszechświecie. Zdecydowali wtedy zgodnie, że na Ales nie doprowadzą do takiej destruktywnej samozagłady. Chociaż zdarzały się morderstwa i zbrodnie, lecz nigdy na większą skalę. I tak żyją sobie od wielu milionów lat w spokoju otoczonym czterema porami roku. Chłodną wiosną, gorącym latem, piękną jesienią i mroźną zimą. Czekając na kolejny obrót Ales wokół swojego jasnego i fioletowego słońca. Każdy dzień niewiele się różni od innych, dlatego życie może jest trochę monotonne, ale spokojne. Jak najprościej opisać Mouri?
Z wyglądu chyba najlepiej porównać je do średniowiecznego miasta, jakie były na Ziemi w trzynastym wieku. Domy z drewna i kamienia oraz brukowane ulice, przy których mieściły się sklepiki i stragany. W mieście tym nie każdy chciał brać udział w festiwalu, wystarczało im spokojne życie, zabawa i obserwacja rywalizacji między innymi uczestnikami. Ja jednak chciałbym się przyjrzeć jednej z postaci, która, mimo że nie miała jeszcze pomysłu, co zrobić, to bardzo chciała wygrać. Był to mieszkaniec o imieniu Lako zamieszkały przy ulicy Astralnej 130 w dzielnicy Gund. Mieszkał on samotnie w spokoju i ciszy…






          3. Pierwsze litery



        Każdy swój dzień zaczynał od tych samych czynności. Wstanie z łóżka, ubranie się i spacer po mieście dla rozbudzenia myśli. Tym razem jednak pogoda zachęciła go do udania się za miasto, więc ruszył tam spokojnym krokiem. Uliczki były jeszcze puste, a powietrze rześkie i orzeźwiające. Doszedł do bram miasta, gdzie stali strażnicy kontrolujący, kto wchodzi i wychodzi z miasta.
        – Witam cię, Lako, gdzie to się wybierasz w ten piękny dzień?
        – Cześć, na spacer. Jak widzisz, jest piękna pogoda, aż żal zostawać tutaj i patrzeć na te chłodne mury.
        I rzeczywiście, gdy przeszedł za wielką bramę i zobaczył, jak piękny jest świat za miastem, uświadomił sobie, jak cudowny może być to dzień. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo mamy wpływ na swoje życie właśnie przez swój tok myślenia
i samopoczucie. Ten, kto umie kontrolować swój humor, ma wielkie przed sobą możliwości. Wystarczy zdać sobie sprawę, że każdy z nas może dzięki sobie zmienić swój świat na lepsze. Ruszył do przodu drogą prosto przed siebie i za pierwszy swój cel uznał, żeby odejść tak daleko, by nie widzieć miasta za swoimi plecami. Szedł tak, nie licząc czasu, aż w pewnym momencie stwierdził, że musi zejść z drogi i ruszyć w bardziej dzikie tereny. Gdy zdał sobie sprawę, że idzie już tak cały dzień, to postanowił skręcić z drogi i przez łąkę dojść do lasu o nazwie Korah. W lesie tym paru jego znajomych wpadło na pomysł, cóż takiego mogliby wymyślić, by pokazać na festiwalu, więc i może on coś wymyśli. Doszedł do skraju łąki i bez zastanowienia zszedł między drzewami w dół, wchodząc w opromieniowany słońcem las. Kopiąc butami po drodze mnóstwo kolorowych liści, zastanawiał


15



się, cóż takiego mógłby wymyślić. Bardzo frustrujące jest to uczucie, gdy chcemy coś na siłę wymyślić, a jednak dobrze wiemy, że nic z tego nie będzie, jeszcze bardziej nic nam wtedy nie przychodzi do głowy, mimo że zawsze warto próbować. Znając życie, wpadnie na jakiś pomysł w najmniej oczekiwanym momencie, na przykład stojąc w kolejce po swój ulubiony chleb lub po prostu patrząc się w sufit pewnego nudnego dnia. Tak czy inaczej, zawsze dobrze się przejść, choćby nawet dla zwykłej poprawy już dobrego samopoczucia. Wszędzie szeleściły liście pod jego butami i nie było przed tym żadnej ucieczki. Od razu widać, do kogo należy to miejsce i jedynym wyjściem jest podporządkowanie się całej sytuacji. Typowy słoneczny dzień z niebiesko-fioletowym niebem i białymi chmurami. Lekko powiewający wiaterek czynił jeszcze bardziej leniwą atmosferę. Nie zastanawiając się już nad niczym, szedł przed siebie bez jakiegokolwiek pomysłu czy planu. Jedynie z nadzieją, że cały ten spacer ma odrobinę sensu i może tym razem coś więcej wyniesie dla siebie ze spędzenia ze sobą trochę czasu w samotności. Za paroma pagórkami rozlała się kwiecista polana, a za nią wiele starych drzew. Aż w końcu za nimi staw, przy którym się zatrzymał. Wielkie korzenie plątały się przy brzegu, wysoka trawa i spokojna woda wspaniale potrafiły współżyć ze sobą, co wielu istotom nie wychodzi za dobrze, mimo że też są częścią tej natury. Usiadł zaraz przy brzegu i oparł się plecami o wielki konar, zamykając oczy i delektując się chwilą, korzystał z każdej minuty. I jak często w takiej sytuacji bywa, zapadał się w sobie, odlatując w błogi sen…


                                                                                          
                                                                 Swobodne spadanie


        Wszystkie liście są przyczepione ogonkami do swej ulubionej gałęzi, jest ich mnóstwo i trudno je policzyć, a szczególnie już na starym drzewie. I właśnie o tym drzewie, a bardziej o jego liściach chciałbym opowiedzieć. Otóż prawie wszystkie liście na tym drzewie


16



były pogodzone ze swoim losem. Rosną, wirują na wietrze, aż w końcu odczepiają się, gdy przychodzi zimowa pora roku i spadają na ziemię. Dlatego nie trudno stwierdzić, że najlepszym okresem dla większości liści jest być przyczepionym do drzewa razem z resztą i w jedności tworzyć piękną koronę. Wiadomo też, że hierarchia wśród liści jest uwarunkowana od wysokości, na której rosną, im wyżej, tym liść jest czystszy. Jak mówiłem wcześniej, większość liści woli być zawieszona na drzewie, lecz jak to przeważnie bywa, zdarzają się oczywiście wyjątki. I w tym przypadku jest tak samo, jednak tylko jeden liść spośród tak wielu wolałby się odczepić i poszybować z wiatrem. Mimo że jest to niebezpieczne, ponieważ nigdy nie wiadomo, dokąd zawieje wiatr, to i tak chciałby on zaryzykować. To przepiękne drzewo rosło samotnie na żółtej polanie, a na dalekim horyzoncie dookoła rozpościerały się lasy. Po samym drzewie widać było, że jest już stare. Długie powyginane we wszystkie strony gałęzie i gruba, czarna, twarda kora. Pod nim kasztany i wymarłe liście, co mogłoby być trochę dręczące dla wszystkich liści. Ciągle przez całe swoje życie patrzeć na to, jak ich życie się zakończy. I chyba to było najbardziej dobijające dla tego jedynego, który nie bardzo był zachwycony swoim losem. Dzień jak co dzień dla wszystkich liści był zwyczajny i spokojny, na niebie przelatywały sobie chmury i jedna po drugiej mknęły przez niebieskie niebo. Większość z nich dyskutowała o tym, która chmura jest do czego podobna, śmiejąc się beztrosko ze swych pomysłów. A nasz liść, na swej gałęzi, wdał się w dyskusję z pozostałymi, czy rzeczywiście jest sens w takiej egzystencji.
        – Powiedz, w czym jest problem, gdy tak beztrosko wisisz, cóż jest złego w tym, że jesteśmy tutaj razem?
        – Otóż jest tu nudno, ciągle tak samo, i nic już w życiu nie zobaczysz nowego.
        – A co takiego chciałbyś zobaczyć?
        – No widzisz, trudno mi to stwierdzić, skoro nie wiem, co takiego kryje się dalej za horyzontem.


17




        – I myślisz, że jest tam lepiej niż tutaj?
        – Tego nie wiem, ale chciałbym to sprawdzić, a nawet jeśli jest gorzej, to dla swojego spokoju chciałbym to wiedzieć. Wolę zaryzykować niż wisieć tutaj cały czas.
        – Aż tak ci tu źle?
        – Nie jest mi tutaj źle z wami, nic z tych rzeczy, tylko po prostu ciekawość jest silniejsza ode mnie.
        – A co zrobisz, jeśli jest tam wielki potwór pożerający liście, albo zgnijesz w trawie tak wysokiej, że nikt cię nie zobaczy, albo co gorsza ktoś cię rozdepcze w drobny mak. Co wtedy zrobisz, na pewno będziesz żałować swojej decyzji.
        – A co jeśli zobaczę las i mnóstwo drzew, przecież to jest dla nas raj. Albo trafię do jeziora i będę dryfował, patrząc ciągle w chmury. Lub zaprzyjaźnię się z kimś, kogo jeszcze nigdy nie widzieliśmy. Oczywiście, że mogę mieć pecha, ale ta sytuacja ma dwie strony, tak jak może być źle, tak może być też dobrze, szczególnie że nawet jakby był najgorszy scenariusz, to i tak przynajmniej się tego dowiem.
       – Możliwe i życzymy ci tego wszyscy. Zgodziły się wszystkie liście, jednak nie rozumiały, jak można marzyć o czymś tak dla nich nieprawdopodobnym.
       – Możecie polecieć ze mną, jeśli chcecie.
       – Raczej zostaniemy tutaj, ale życzymy ci powodzenia. Poza tym, jak ty chcesz tam dotrzeć?
       – I tutaj pojawił się problem, bo nie wiem jeszcze, jak mam się odczepić…
       Dni mijały jeden po drugim, a ten jeden wyróżniający się liść popadał w coraz większą pętlę smutnych myśli, bo nie mógł nic poradzić na to, że jest uwięziony. I jak to zwykle bywa, w zwykły słoneczny dzień niby niczym nieodróżniający się od innych podleciał i usiadł na gałęzi biały kruk. Na wielkie szczęście na tej samej gałęzi, na której wisiał nasz smutny żółto-czerwony listek.


18



         – Co tutaj robisz, biały ptaku? – zapytał jeden z wiszących swobodnie liści. Ten natomiast odpowiedział szybko:
        – Muszę odpocząć, lecę z bardzo daleka.
        – Aha – odpowiedziały zgodnie w jednym momencie, sprawiając uśmiech na dziobie kruka.
        – Zgrana z was paczka. Jak wam się tutaj żyje na tej wielkiej polanie?
        – Nam bardzo dobrze, tylko jeden z nas jest smutny ze swojego losu.
        – Który z was? – zapytał, przymrużając oczy. A liście odchyliły się wszystkie, odsłaniając tego jednego.
        – Czemu jesteś taki smutny?
        – Bo jestem tutaj uwięziony, a gdy spadnę na dół, to nie wiem, czy wiatr mnie poniesie dalej.
        – Hm, mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
        – Naprawdę!
        – Tak, jeśli mi zaufasz, to mogę cię w mym dziobie ponieść wysoko i wypuścić, gdzie tylko zechcesz.
        – Bardzo bym był ci wdzięczny. Kruk więc bez zastanowienia oderwał mały listek od gałęzi i pofrunął z nim daleko. Słyszeli oni tylko z oddali…
        – Powodzenia, przyjacielu, niech los ci sprzyja.
        Lecieli tak przez pół dnia i smutek opuścił liść w mgnieniu oka. Zobaczył daleki horyzont, rzeki, strumienie i wysokie góry. A największe wrażenie na nim zrobił oczywiście las, tyle drzew i specyficzny zapach tworzą niepowtarzalny klimat. Pod koniec dnia przy pięknym zachodzie słońca biały kruk poleciał wysoko nad góry i wypuścił szczęśliwy liść, by swobodnie spadł, gdzie go los poniesie. Listek podziękował serdecznie i beztrosko spadał na ziemię. Jednak gdy już miał opaść na ziemię, to biały kruk podleciał, chwycił go i pogryzł.
        – Przykro mi, liściu, jednak miałem za dużą ochotę na soczysty, rozmarzony liść, ale nie możesz narzekać, bo umarłeś szczęśliwy.


19



        I tak skończyła się jego przygoda, odrobinę smutna i troszkę szczęśliwa. Po kilku dniach nad samotnym polnym drzewem rozpętała się straszliwa burza, szalał wiatr i strzelały potworne pioruny. I tak niefortunnie jeden z nich trafił prosto w drzewo, spalając wszystko w drobny mak. Ciekawi mnie, czy lepiej byłoby dla niego zostać i umrzeć odrobinę później, lecz z wielkim smutkiem w sercu, czy zobaczyć to, o czym marzył, lecz umrzeć wcześniej. Każdy z nas powinien sobie sam odpowiedzieć na to pytanie…

        I w tym momencie Lako obudził się ze snu zafascynowany całą sytuacją. Tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Mianowicie taka, że niestety nie będzie mógł podzielić się z nikim swoim snem. Będzie mógł oczywiście opowiedzieć komuś o wszystkim, lecz pewnie, jak to ze snami bywa, połowę zapomni podczas powrotu do domu, oprócz tego chyba nie będzie mu się chciało opowiadać każdemu tego samego. I jak rozwiązać ten problem? Czy dałoby się może jakoś utrwalić tę historię? Obudził się w tym samym miejscu, w którym zasnął. Rękoma nabrał trochę wody, opłukał twarz i kark, a orzeźwiający chłód zimnej wody obudził go w pełni. Pochylony nad strumieniem, patrzył się na swoje odbicie i odpływając myślami, zastanawiał się, co zrobić. Patrzył się tępo w wodę, aż w końcu wymyślił i zerwało go to na równe nogi…
        – Już wiem!!! Wymyślę litery, którymi będę zapisywał wszystko, opiszę historię Mouri, swoje sny i spostrzeżenia na temat wszystkiego, co widzę. Tylko na czym, hm?
        Kręcił się w kółko z podniecenia nad brzegiem jeziora.
        – No tak, drewno ze spróchniałych drzew Lois będzie się świetnie nadawać do tego celu, Hm, pozostaje jeszcze tylko kwestia czym. Kreda… No przecież, kamienie Stok zostawiają ślady na wszystkim. Będzie trzeba tylko je odpowiednio oprawić…
        I tak właśnie powstał pomysł na pierwsze pismo we wszechświecie, przynajmniej tak mu się wydawało. Wracając do domu tą samą


20



drogą, szedł przez stary las. Był tam bagnisty obszar z drzewami Lois i rzeczywiście z łatwością mógł odrywać od pnia giętkie i cieniutkie płaty zaokrąglonego drewna. Chował do plecaka tyle, ile tylko mógł, bo po co potem tracić czas na ponowną podróż. Jeszcze tylko kamienie Stok i można wracać do domu. Z tym też nie było większych problemów, ponieważ są one w każdym lesie. Zabrał na razie tylko jeden i schował do kieszeni.
        – No, teraz mogę już wracać do domu – powiedział do siebie zadowolony, że w końcu ma jakiś pomysł, w końcu poczuł, że jest sens w tym, co będzie robił.
        W takich momentach każdy z nas czuje wiatr w żaglach i ma uczucie, że potrafiłby latać. W drodze powrotnej wymyślał już swoje pierwsze znaki i nie mógł się doczekać, kiedy tylko będzie mógł je napisać. Jednak droga do domu trwać będzie cały dzień, więc musi się uzbroić w cierpliwość, ale skoro przez tyle czasu nie miał żadnego pomysłu, to ten jeden dzień nie zrobi mu już aż tak wielkiej różnicy. Cierpliwość jest rzeczą niezwykle przydatną i życzę jej każdemu…






        4. Czarno na białym


        Nawet się nie spodziewał, jak bardzo zatęskni za swoim łóżkiem i ciepłą pościelą. Cały dzień w podróży jest jak zawsze przyjemny i wyczerpujący, można wtedy zatęsknić za swoim przytulnym domem. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, gdy późnym wieczorem wrócił do miasta, była gorąca długa kąpiel. Nagrzał sobie całą wannę wody i odprężony wypoczywał przez dwie godziny, potem w świeżej pościeli zasnął z uśmiechem na twarzy.
       – Rano zaczynam budować nowy rozdział w historii Mouri – powiedział do siebie, przekonany, że zaskoczy wszystkich na festiwalu swoim pomysłem. Już nie mógł się doczekać, gdy skończy swoje dzieło, lecz tyle jeszcze zostało do zrobienia, szczególnie że nawet nic nie zaczął. Ale wszystko w swoim czasie…
        Poranek był słoneczny. Wstał wczesną porą i od razu zrobił sobie sałatkę z pysznych warzyw. Pomidory, sałata, cebula i śmietana pokrojone i razem wymieszane. Jeszcze tylko zapić wszystko sokiem z owoców i można zacząć dzień. A jest tyle do zrobienia, że aż trudno stwierdzić, od czego zacząć. Hm, może na początek przygotuje drewno i przyrząd do pisania, pomyślał. Więc włożył szybko brązowe spodnie i kolorową koszulę, do tego spiczaste buty i pomponiastą czapkę, jeszcze tylko przegląd w lustrze, czy wszystko do siebie pasuje i można ruszać. W Mouri dopiero leniwie wstawał dzień, po uliczkach spotkać było można tylko tych, którzy powoli otwierali swoje sklepy i stragany. Niektórzy biegli spóźnieni do pracy, lecz i tak ładnie ubrani, już od dawna powstawały żarty na ten temat, ponieważ, mimo że czas tak szybko biegnie, to ubiór jest priorytetem dla każdego Mourianina. Nikt nie mógł się oprzeć ładnemu ubraniu się


22                                                             Część I. Powstali z marzeń            4. Czarno na białym




i każdy pracodawca przymykał oczy na spóźnienia z tego powodu, chyba że było to kłamstwo, co można było poznać po samym ubiorze. Tak czy inaczej, Lako szedł z workiem cienkiego drewna Lois i kamieniem Stok do jednego ze sklepów w centrum miasta. Brukowanymi uliczkami doszedł do rynku, gdzie już stragany były pootwierane dla wszystkich potrzebujących, jak to w każdy trzeci dzień tygodnia. Lecz tutaj Lako postanowił zajrzeć później, najpierw do sklepu malarskiego. Zszedł uliczką w dół po lewej stronie wielkiego placu i na samym końcu uliczki dotarł do celu. Na szczęście Fiola już miała otwarte od ponad godziny, otworzył drzwi i wszedł do środka, uderzając w mały dzwoneczek zawieszony nad nimi. Był to sklep z farbami, pędzlami i przyrządami do remontowania pomieszczeń. Mnóstwo drewnianych półek i małych szafeczek, a w nich pojemniki z różnymi kolorami farb i koszyczki z pędzelkami. Fiola stała za ladą, a sam Lako jak zawsze zresztą był zawstydzony jej obecnością.
        – Co tu robisz, Lako? Szczerze, to chyba pierwszy raz jesteś w moim skromnym sklepie?
        – No tak, jakoś nigdy nie było okazji, aż do teraz.
        – I cóż cię do mnie sprowadza?
        – No widzisz, potrzebuję obrobić te kawałki drewna na cienki papier.
        Położył na ladę korę i uśmiechnął się szeroko.
        – Papier? Po co tobie papier, będziesz coś budować? – zapytała z sarkazmem Fiola, bo jak dotąd papieru używano tylko do rysowania szkiców budowli i do malowania obrazów, dlatego też mało kto ich używał.
        Lako miał tylko nadzieję, że nikt nie wpadnie na ten sam pomysł co on, bo aż dziw bierze, że jeszcze nikt na Ales tego nie wymyślił. Tak więc, mimo że bardzo ją lubił, to jednak nie chciał zdradzać jej szczegółów, musiał przyznać przed samym sobą, że nawet nie miał na to po prostu ochoty.
        – Można tak powiedzieć. Mam tutaj płaty drewna Lois i kamień Stoka, czy tyle wystarczy?


23



        – Zależy, ile kartek potrzebujesz, z tego wyjdzie ci około sto dwadzieścia stron, na rysunek budowli na pewno ci starczy, nawet całego miasta, a kamień zostaw i odbierz wszystko jutro, dobrze?
        – No pewnie, masz tutaj jeszcze szablony z różnymi szlaczkami?
        – No tak, przykładasz do ściany i malujesz, potem masz na ścianie śliczne wzorki.        
        – Znakomicie! Potrzebuję najmniejsze, żeby ozdobić papier.
        – Chcesz ozdobić rysunek budowli, ha, ha, no wiesz, nie będę już się wtrącać w to, co chcesz zrobić, zresztą takie jest u nas prawo…
        I rzeczywiście prawo w Mouri mówi wyraźnie, że istnieje tajemnica zakupów, to znaczy, że żaden sklepikarz nie może powiedzieć nikomu, kto co kupił. Nie powinno być to dziwne, skoro jest festiwal, na którym każdy chce wygrać i czasem niektórzy potrzebują do tego różnych rzeczy zakupionych wcześniej. Samo wścibstwo jest tutaj bardzo negatywnie postrzegane, ale nie jest zabronione, tutaj powinno być po prostu dobre wychowanie. Dlatego Fiola nie interesowała się, co takiego Lako ma zamiar zrobić, mimo że czuła, że nie będzie to rysunek ani nic z tych rzeczy.
        – Jeśli chcesz, mogę już na miejscu od razu ci ładnie to oprawić.
        – Bardzo miło z twojej strony, ale myślę, że sobie poradzę. Dziękuję ci, zapłacę jutro przy odbiorze, dobrze?
        – Oczywiście, bądź o tej samej porze co dzisiaj.
        – W takim razie do zobaczenia.
        Pożegnał się i wyszedł, skręcając do góry, z powrotem na rynek. Mimo że Fiola lepiej by przyozdobiła wszystkie kartki, jeśli ma wygrać, to im więcej zrobi sam, tym lepiej dla niego. Na rynku już stragany pootwierane, więc czemu by się nie rozejrzeć, pomyślał. I tak też uczynił. A było co oglądać, ubrania, ozdoby do mieszkania i różnego rodzaju pyszności do jedzenia, ale jeden stragan zaciekawił go szczególnie. A mianowicie ten z flakonikami wypełnionymi kolorowymi substancjami. Leki, farby i substancje chemiczne, które pozwalały widzieć więcej niż inni, od zawsze go ciekawiły, a najbardziej


24



wygląd samych buteleczek. Malutkie rzeczy zawsze ładniej wyglądają, przynajmniej w jego oczach. Cały towar był rozłożony na białym blacie, a w rogu tego blatu stała jedna buteleczka z czarną substancją, która lekko wylewała się z flakonika.
        – Najmocniej przepraszam, ale ten flakonik tutaj, z czym jest?
        Pokazał ręką, a sprzedawca szybko wyjaśnił:
        – To jest czarny atrament, do zdobienia twarzy i ciała.
        – Atra… Co?
        – Atrament. Tak go nazwałem. Jest to czarny olej z drzewa Minos z dalekiego lasu na południu lądu, bardzo rzadki. Proszę, spójrz…
        Podał go Lakowi, a ten od razu wiedział, że musi go mieć do swojego projektu. Otworzył i powąchał, bardzo gorzki zapach przeszywający ciało od stóp aż po samą głowę.
        – Ile lub co mogę ci za to dać?
        – Powiedzmy, że dasz mi swoje buty i możesz wziąć flakonik ze sobą.
        Lako jednak nie za bardzo chciał wracać boso do domu.
        – Nie uważasz, że to trochę za dużo jak za taką małą buteleczkę?
        – Możliwe, ale widzisz, zniszczyłem swoje buty po drodze do tego lasu z drzewami Minos, dlatego uważam, że to uczciwa cena.
        – Hm, możliwe, ale chyba gdybyś zniszczył swoje buty, to chciałbyś co najmniej dwie pary, żeby coś zyskać. A tak zniszczyłeś swoje buty, ja ci dam swoje, więc na jedno wyjdzie, nie uważasz?
        – Masz rację, więc chcesz mi zaproponować dwie pary, dobrze, z chęcią je przyjmę – stwierdził z uśmiechem, Lako jednak nie dawał za wygraną.
        – Ha, ha, ha, nie, ja uważam, że naciągasz swoją historię z butami, bo gdybyś je zniszczył, to chciałbyś więcej. Za ten flakonik mogę ci zaproponować moją czapkę, bardzo ją lubię, ale skoro zniszczyłeś swoje buty, to mogę się zgodzić. Co ty na to?
        – Niestety nie za bardzo, potrzebuję butów. Hm… Może zaproponuję ci dwie buteleczki za jedną parę butów. Może być?


25



        – Niech będzie.
        Uścisnęli sobie dłonie i wymienili rzeczami. Ten od razu założył nowe buty, a stare schował, które rzeczywiście były zniszczone, lecz nie aż tak, żeby nie było można w nich chodzić. Czym jednak byłby targ bez targowania się. A sama wyprawa do lasu tak daleko położonego również ma swoją cenę i mimo że jego buty były w doskonałym stanie, to i tak cena wydawała się uczciwa. Poza tym liczy się jeszcze szacunek do tych wszystkich podróżników, którzy przemierzają cały ląd w poszukiwaniu różnych ciekawych rzeczy do sprzedania. Sami wybrali taki styl życia, lecz i tak należy im się odpowiedni szacunek. Dalej już nie było nic ciekawego oprócz ostatniego straganu, który był wypełniony przeróżnymi piórami, wachlarzami i parasolkami. I tutaj go właśnie olśniło, bo przecież czymś ten atrament musi wyciągać i nakładać na te kartki papieru, a cieniutki początek pióra nadaje się do tego idealnie. Wybrał duże białe pióro…
        – Widzę, że zaciekawiło cię moje pióro, hm.
        – Tak, właśnie je potrzebuję i ciekawi mnie, co za nie chcesz?
        – Buty.
        – Z chęcią, ale już się ich pozbyłem, jak widzisz.
        – Ha, ha, to dawaj drugą parę. Co za chamstwo, pomyślał.
        – Uważasz, że chodzę w dwóch parach butów?
        – Cóż, nie obchodzi mnie to zbytnio. Dawaj buty albo piórko, twój wybór.
        I tutaj zaczął się grubo zastanawiać, co z tym szacunkiem do tych podróżników.
        – Nie mam butów, ale mogę ci dać swoją czapkę, którą bardzo lubię.
        – Twoja ohydna czapka mnie nie interesuje, dawaj buty… Hm, widzę, że nie masz, to dawaj pióro z powrotem.
        I bezczelnie zabrał piórko z jego ręki, na co Lako lekko zdezorientowany odparł:


26




        – Nie sądziłem, że spotkam się z takim chamstwem. Powiem ci, że teraz nie chcę go nawet za darmo.
        Odwrócił się i poszedł w swoją stronę, bez ochoty dosłownie na nic. Wielka szkoda, że się nie udało, bo pomysł wydawał się świetny, no, ale trudno, mimo wszystko trzeba mieć trochę szacunku do siebie, a szczególnie w takiej sytuacji warto o tym pamiętać. Wrócił do domu i pierwsze co, to umył nogi i założył nowe buty, zostały mu już tylko dwie pary. Postawił flakoniki z czarnym atramentem na półce i zrobił sobie ciepłą herbatę z cytryną i cukrem. Nic tak nie uspokaja jak ciepła i smaczna herbata. Tylko co teraz? Nie ma papieru, więc nic nie może zrobić, chociaż nie mógł już się doczekać rysowania swoich liter. Ciągle pojawiały mu się w głowie nowe znaki, miał ich przed oczami mnóstwo i przypisane do nich dźwięki. Lecz na razie jeszcze będzie musiał się wstrzymać, dlatego też po prostu trzeba jakoś ten dzień przeżyć. Postanowił wysprzątać całą swoją chatkę, każdy pokój z osobna, tak żeby następnego dnia nie zaprzątać sobie tym głowy, żeby od razu mógł usiąść i zacząć pracę nad pismem. Korzystając ze słonecznej pogody, postanowił w pierwszej kolejności umyć okna, potem podłogi i na końcu wytrzeć kurze z szafek i półek. Najprzyjemniejsze z tego wszystkiego było układanie ubrań i ich segregacja. Skończył późnym wieczorem i widząc efekty swojej pracy, położył się zadowolony i spokojny, wiedząc, że w swoim królestwie ma porządek, bo nic tak nie daje spokoju ducha, jak myśl o tym, że jest czysto.
        Druga noc po podróży przebiegła spokojnie, jak zawsze niezrozumiałe sny i przeplatające się w nich kompletnie niepasujące do siebie sceny. I chyba to jest w nich najbardziej fascynujące, że w trakcie ich trwania wylewa się wszystko z naszej głowy i dopiero wtedy możemy zobaczyć, co tak naprawdę w niej siedzi. Dodatkowym przywilejem jest to, że możemy po prostu o tym zapomnieć, jeśli nie chcemy tego wiedzieć. Poranek deszczowy, ale nie miało to dla niego za bardzo znaczenia, szczególnie że deszcz ma w sobie coś specyficznego, coś, co uspokaja i chyba tym czymś jest dźwięk uderzającej


27



wody o ziemię. Nie potrafił nic przełknąć z samego rana, więc tylko łyk wody, szybkie ubranie się i w drogę do Fioli i jej sklepu. Wybrał inną trasę tym razem, żeby nie iść przez rynek i nie przypominać sobie nieprzyjemnej sytuacji ze wczorajszym sprzedawcą, chociaż paradoksalnie sobie o niej przypomniał, gdy wybrał inną drogę. Trochę zły na siebie, że aż tak bardzo się tym przejmował, ale niestety nic na swoją psychikę nie możemy poradzić, jak tylko się z nią pogodzić. Trasa odrobinę dłuższa, ale czasu mu nie brakuje, szczególnie że w końcu dotarł na miejsce. Otworzył drzwi i wszedł do środka, czując, że jest pierwszym klientem o tej deszczowej wczesnej porze. – Witam cię, Fiola, ponownie w ten piękny poranek. – Lako, nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie, ale cieszę się, że jesteś. Papier będzie za chwilę gotowy, musi tylko wystygnąć. Gdy na nią spojrzał, poczuł dziwne uczucie, tak jakby przeszył go lekki dreszcz i niepokój. Dopiero teraz zauważył, jak bardzo piękna w jego oczach jest to dziewczyna. Niebieskie oczy, przy czym jedno ciemniejsze od drugiego, jasne blond włosy opadające na ramiona i bardzo zgrabne ciało. Aż dziw bierze, że wcześniej tego nie zauważył. Fiola lekko się zaczerwieniła, gdy poczuła jego wzrok, odwróciła oczy i zapytała: – Widzę, że bardzo zależy ci na tym papierze i mam przeczucie, że nie możesz się go doczekać. Spojrzała na niego z powrotem, a on odparł: – Tak, masz rację… Wiesz, cieszę się, że cię poznałem. – O co ci chodzi dokładnie? – Po prostu bardzo cię lubię. – Ja ciebie też, mimo że aż tak dobrze się nie znamy. – No właśnie, nie znamy się za dobrze… – Czekaj, zobaczę, jak twój papier się miewa. Lako otrząsnął się, nie wierząc w to, co powiedział, ale czuł wielkie zadowolenie, że jej to oznajmił. Odwrócił głowę i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Stał tam słoik z piórami z tego samego straganu, z którego chciał wymienić się za jedno z nich.


                                                                 

do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl