Kategorie blog
Napiwek za przyjaźń
Napiwek za przyjaźń






















Żeby zdobyć wiedzę, należy studiować.

Natomiast żeby zdobyć mądrość, trzeba obserwować.


Marilyn vos Savant






Bliskim,
na których zawsze mogę liczyć







Prolog pierwszy


        Wielki Sukces. Każdy chciałby choć raz w życiu poczuć jego słodki smak.

Warszawa, Empik na Nowym Świecie, 12.02.2017 r., godz. 8.00
        O tej książce media społecznościowe huczały od tygodni. Skrzętnie zorganizowana akcja marketingowa zjednała sobie rzeszę zwolenników, a najpopularniejsze posty ilością lajków przebiły nawet nowe utwory znanych polskich piosenkarek.
        Lekko zestresowana dziewczyna w kuluarach nerwowo wypatruje zaprzyjaźnionej makijażystki. Dzisiejszy poranek to chwila, na którą czekała kilka żmudnych i pracowitych lat. Specjalnie dopasowana do jej smukłej sylwetki czarna sukienka i czerwone szpilki czekały na swoją kolej. Klasyka lubi wyjątkowe okazje, ten wybór nie powinien zatem dziwić. Kobieta od świtu nie rozstaje się ze swoim iPhonem, nerwowo śledzi wszystkie media społecznościowe: instagram, snapchat, twitter, nie wypada już nawet mówić o facebooku. Trudno dzisiejszym nastolatkom zrozumieć, jak można nie posiadać na nim konta. Wyznają zasadę „Nie ma Cię na fejsie – nie istniejesz”. Książki – ciepłe niczym świeże bułeczki – w nakładzie stu tysięcy o dziesiątej rano pojawią się w księgarniach w całej Polsce. Pod jedną z instytucji kulturalnych Wrocławia ustawiła się kolejka, a wśród fanów uwija się postawny chłopak z kamerą – uczeń klasy dziennikarskiej jednego z liceów, nagrywający dla szkoły relację na żywo.


7




Apogeum miało miejsce tej nocy w warszawskim Empiku – wyczekiwano tam jak na premierę kolejnej części sagi o Harrym Potterze. Nie ma się co dziwić – autorka zapowiedziała, że uświetni premierę swoją obecnością. Pierwsi zainteresowani pojawili się o dwudziestej drugiej. Przybyli z krzesełkami i prowiantem, gotowi do zaciekłej walki o miejsce w kolejce. Urządzili nocny piknik w oczekiwaniu na łup, którym śmiało będą mogli pochwalić się najbliższym. Zwłaszcza że liczą na autograf, a może nawet selfie z gwiazdą!
        Długonoga brunetka w pośpiechu przekracza próg garderoby. Wymienia powitalnego buziaka z siostrą, po czym czule ją obejmuje.
        – Przeszłyśmy długą drogę, nie umiem w to uwierzyć. Cały czas mam wrażenie, że to sen.
        – To niech trwa jak najdłużej.


8




Prolog drugi


Księgarnia nieopodal restauracji „Amicizia”1, godz. 10.00
        Do wnętrza sklepu wbiegła kobieta w średnim wieku, z zapalonym papierosem w ustach.
        – Przepraszam, ale pani się zapomina – upomniał ją mężczyzna zza lady. – Księgarnia to świątynia książek, chce pani, żeby one od tego dymu dostały raka?
        – Co pan plecie? Książki nie chorują – zbeształa pracownika lokalu i rzuciła mu nonszalanckie spojrzenie.
        – Oj, myli się pani, moja droga. – Zamyślił się i zaczął snuć opowieść: – Książki mają duszę i wrażliwość, w przeciwieństwie do niektórych... i pokazują prawdę. Jak stwierdzę, że któraś jest fałszywa, to odkładam na sam tył półki.
        – Dobra, śpieszę się. Czy jest już ta książka o restauracji? – Zdawała się poganiać rozmówcę.
        – Proszę pani, to jest majstersztyk. Kilkaset stron wartkiej akcji. Tona emocji i anegdot, śmiechu też jest co niemiara. Wszystko napisane przepiękną polszczyzną, a korektorka nie pozostawiła ani jednej rysy. Tyle stron i nie znalazłem błędu! A kończyłem polonistykę na Uniwersytecie Śląskim – rozmarzył się, żałując przez chwilę, że nie ma pod ladą odpisu swojego dyplomu ze studiów.
        – Skąd pan wie? Przecież egzemplarze przyszły dopiero dziś. – Kobieta zaczęła wymachiwać rękami, szukając odpowiedniej dla nich pozycji.


1 Amicizia (czyt. „Amiczicja”) – wł. „Przyjaźń”


9




        – Mam swoje dojścia – ironizował starszy pan. – Swoją drogą, czytając, proszę zwrócić uwagę na niezwykle bogate środki stylistyczne. Autorka posługuje się nimi z wprawą żonglera.
        – Dobrze. – Kobieta powściągała swoją impulsywność. – Proszę tę książkę. – Była zdecydowana.
        Kiedy mężczyzna przyniósł opasły tom, klientka w błyskawicznym tempie zapoznała się z opisem na tyle okładki.
        – Jedna?! – Popatrzyła na niego spode łba.
        – A życzy sobie łaskawa pani więcej sztuk? – Chciał udobruchać poirytowanego gościa.
        – Ile pan ma na składzie? – Oczekiwała odpowiedzi z prędkością światła. Taką otrzymała.
        – Pięćdziesiąt.
        – W takim razie biorę wszystkie.





 Rozdział I

Mądry Polak po… studiach


Budynek wydziału lingwistyki, 15 września 2015, godz. 11.00
        Wrzesień na Uniwersytecie Warszawskim bywa nie mniej gorący od pozostałych miesięcy. Większość studentów walczy o upragnione zaliczenia w czerwcowe upalne dni, kiedy na dobre zaczyna się lato. Tym, którym wówczas się nie powiodło, właśnie u progu jesieni przychodzi bić się o pozostanie na polu walki o prestiżowe wykształcenie. Wrzesień to też czas papierkowej roboty pań z dziekanatu, toczących heroiczne krucjaty ze studentami, którzy nieraz nieustępliwie dobijają się do drzwi.
        Tego dnia na korytarzu panował wyjątkowy spokój. Brak kolejek potęgował wrażenie martwej ciszy. W sali nr 514 odbywały się egzaminy licencjackie. W powietrzu czuć było napięcie towarzyszące praktycznie każdemu, kto musi obronić samodzielnie postawioną tezę.
        – Już się tak nie stresuj – próbowała pocieszyć Kubę Marta, jego najbliższa przyjaciółka.
        – Łatwo ci mówić – żachnął się wysoki szatyn. – Ty się obroniłaś w czerwcu i teraz zgrywasz wielce doświadczoną. – Jakub chwilę przed wejściem wertował po raz kolejny notatki z całych studiów. – Wiesz, że wszyscy stresują się tak samo! Przypomnieć ci, jak ty histeryzowałaś? – Odparował chłopak, nie potrafiąc ukryć szelmowskiego uśmiechu.


11




        – Wiem, ale ja chcę cię tylko zmobilizować. Zepnij się i będzie dobrze! Nie zachowuj się jak panienka. – Przyjaciółka chciała podkreślić, że mężczyznom pewne zachowania zwyczajnie nie przystoją.
        – Po co tu przyszłaś? Żeby mnie zestresować? W takim momencie człowiek potrzebuje ciszy i spokoju. Dzisiaj jestem odludkiem.
        – Ta, jasne! Ty nie umiesz być sam. Wszyscy wiedzą, że jesteś duszą towarzystwa. Dlatego przyszłam, bo oszalałbyś z samotności. – Perfekcyjnie skontrowała. W końcu znała go jak nikt.
        – No dobrze, przejrzałaś mnie. Pewnie dlatego tak długo się przyjaźnimy. – Ponownie kąciki jego ust szyderczo uniosły się ku górze.
        – Pan Jakub Sikorski. – Drzwi z numerem 514 otworzyły się.
        Przewodnicząca komisji egzaminacyjnej tonem iście z dreszczowca zaprosiła studenta do pomieszczenia, w którym zadecydować się miała jego przyszłość. Komisja składała się z trzech osób – samych kobiet. Wykładowczyni praktyczniej nauki języka włoskiego – Polka mająca w dorobku doktorat, Włoszka prowadząca zajęcia z historii literatury oraz przewodnicząca – profesor filologii słowiańskiej, skądinąd wybitny językoznawca i metodyk.
        – Proszę usiąść i poprosić stres o opuszczenie tego pomieszczenia – przewodnicząca wydała dyspozycję, która miała rozładować atmosferę i trzeba przyznać, że próba ta po części okazała się sukcesem.
        – Pani profesor, ale jak się nie denerwować, skoro to egzamin? Staram się utrzymać powagę sytuacji – pociesznie tłumaczył się młodzieniec.


12




        – No dobrze, dobrze – szanowne gremium chciało pokazać pokerową twarz, lecz przyglądając się głębiej, widać było, że zdający trochę je odczarował.
        Na egzaminie pierwsze pytanie padło w języku polskim.
        – Dlaczego wybrał pan akurat filologię? Na naszym wydziale zdecydowaną większość stanowią panie.
        – Greckie philologos u Platona oznaczało miłośnika naukowej dyskusji, a ja uwielbiam dyskutować. Stwierdziłem, że ten kierunek będzie dla mnie idealny. A dodatkowo mogę nauczyć się rozmawiać w różnych językach! Czyż to nie jest megafascynujące? – natychmiast wziął głęboki oddech, co pozwoliło uwolnić pierwsze emocje.
        – Bardzo interesująca odpowiedź – Przewodnicząca wydała się autentycznie zaintrygowana. – W końcówce pana wypowiedzi zwróciłabym jednak uwagę na niestandardowo użytą cząstkę „mega” – zdaje się ona wtrąceniem młodzieżowym oznaczającym, że coś się komuś bardzo podoba. A w podstawowym znaczeniu jest to przedrostek wielokrotności jednostki miary wielkości fizycznych o mnożniku 106, czyli milion, oznaczany symbolem „M”. Jest to pokaźna liczba, dlatego została alegorią czegoś potężnego... A co do meritum, zgadzam się: mawiają, że ile języków znasz, tyle razy jesteś człowiekiem.
        – Słyszałem, że zna Pani osiem języków, więc jest pani, jakby to ująć… – Chłopak speszył się i zaczerwienił. Chciał dowcipnie wybrnąć z sytuacji, ale mu się to nie udało.
        – Chciał Pan powiedzieć, że jestem wielkim człowiekiem? – profesorka nie wytrzymała i zaczęła rechotać. Niewątpliwie była znaczącą postacią w swojej dziedzinie, ale też osobą gabarytowo dużą, a jej waga bezsprzecznie nie zamykała się w dwóch cyfrach.


13




Szczęśliwie obdarzona była równie pokaźnym dystansem do siebie.
        – Dobrze – kontynuowała po chwili. – Wróćmy do egzaminu.
        – Przepraszam, pani profesor, nie miałem tego na myśli. – Próbował się wykaraskać, choć rumieniec za żadne skarby świata nie chciał zniknąć z jego twarzy.
        Jedna z pań, niewzruszona podejściem chłopaka, znudzona ziewnęła, wachlując usta podręcznikiem do morfologii i składni. Mam dość takich lizusów – pomyślała. Włosy chyba układał z pół godziny! A te spodnie nie mogły być jeszcze węższe? Co się porobiło z facetami naszych czasów? – Retorycznie zadała sobie pytanie, jednocześnie nie tracąc rezonu. Musiała w końcu utrzymać pozę osoby, która mimo wszystko wierzy w pretendenta, choć w głębi serca miała ochotę go oblać.
        – Przejdźmy na pana język wiodący, PER FAVOOOORE2 – zaakcentowała włoską prośbę w iście toskańskim stylu. – Czy możemy porozmawiać o pana pracy? Czy przedstawi nam pan jej wnioski? Coś pan odkrył, czegoś się dowiedział, a może z czymś zetknął już wcześniej? Domniemuję, że coś pana zatrwożyło i zaniechał pan dalszych działań w którymś z tematów? – Z dziką satysfakcją sformułowała pytanie tak niewygodnie złożone, licząc na to, że adresat wyłoży się jak na dywaniku u dyrektora.
        – Pani doktor, moja praca oparta jest na tekstach znanego dramaturga, Piera Paola Pasoliniego – zaczął, następnie powoli i skrupulatnie wykazywał szereg zależności językowych, ponieważ zdecydował się pisać pracę w dziedzinie językoznawstwa. Mówił to, co czuł, choć z pewnością był pod wpływem adrenaliny.


2 per favore – wł. „proszę”


14




W pewnym momencie przestał się przejmować, że mówi po włosku, więc nie miało znaczenia, czy coś źle odmienił przez osobę albo dodał zły rodzajnik. – Twórca ten zafascynował mnie swoją odwagą i wiedzą. Potrafił pisać o wszystkim. Mimo że jest znanym reżyserem, uważam go za poetę.
        – Proszę rozwinąć myśl – zachęciła pani profesor, która ewidentnie polubiła Kubę.
        – Artysta lubił wykorzystywać figury symboliczne i metafory. Imponuje mi tym. Moim zdaniem zarówno reżyser, jak i piosenkarz mogą poprzez swoje teksty być poetami.
        – Doprawdy? – Z zaciekawieniem dopytywała z początku sceptycznie nastawiona wykładowczyni.
        – Oczywiście! Bob Dylan od lat jest pretendentem do Nobla w tej samej dziedzinie, co Szymborska! Kto by się spodziewał? A Hłasko czy Wojaczek? Ich teksty to poezja przeklęta. Można w nich odnaleźć mnóstwo językowych smaczków, których nie powstydziłby się niejeden aspirujący do miana poety.
        – No dobrze, a Pana ulubiony film Pasoliniego? – Usłyszawszy logiczne argumenty, zakończyła dyskusję i skierowała ją na bardziej przyjazny ton. Zorientowała się, że chłopak naprawdę interesuje się tym, o czym pisze. Głupio było jej natomiast przed sobą, że oceniła go jako kujona. Ale nie zamierzała się z tego spowiadać.
        – Ciekawy był projekt „Comizi d’amore” – W oczach zdającego pojawił się błysk pasji.
        – „Zgromadzenie miłosne?” – Wykrztusiła z siebie kobieta, która coraz bardziej przekonywała się do studenta. – Jestem mile zaskoczona. Oglądał pan ten film w oryginale?
        – Tak, nie ma do niego napisów, ale mnie to nie powstrzymało – zgrabnie skontrował. – Mam znajomych z Włoch, którzy pomogli mi w tłumaczeniach i zawsze mogłem zwrócić się do nich z pytaniami.


15




        – Imponujące. Byłam pewna, że przytoczy pan tytuł innego obrazu.
        – Forse un giorno potremmo prenderci un caffe assieme e parlarne3! – w swoim zawadiackim stylu próbował napisać scenariusz najbliższej przyszłości.
        – Nie mam więcej pytań! – Poddała się jedna z członkiń komisji.
        Panie poprosiły chłopaka o opuszczenie sali, w celu naradzenia się i przyznania mu tytułu – a może wcale nie… Kuba wyszedł z pokoju i poczuł, jakby kamień spadł mu z serca. To uczucie, kiedy ktoś zabiera od ciebie ciężką torbę, od której drętwieją ci dłonie. Wolność!
        – Zamknąłem pewien etap w życiu, chyba było dobrze! Było, czy nie? – Upewniał się na korytarzu, pytając wszystkich zgromadzonych.
        – Nie słyszeliśmy! – Odpowiedzieli.
        – Serio? Myślałem, że zawsze ktoś stoi przy drzwiach i podsłuchuje! – Chłopak nie miał cienia wątpliwości. – Ja wam mówię, że nic nie pamiętam z tej obrony. Mimo że było to kilka minut temu.
        Marta podeszła do przyjaciela i obejmując go serdecznie, przypomniała, że po ogłoszeniu wyników szukają tanich lotów na kilkudniowy wypad.
        – Jak dostaniesz czwórkę, to bierzemy Karola i Ankę i arrivederci, Pologna4!
        – Nie szpanuj włoskim, w końcu studiowałaś angielski i niemiecki! – Chciał się odgryźć.


3 Forse un giorno potremmo prenderci un caffe assieme e parlarne – wł. „Może któregoś dnia porozmawiamy o tym przy kawie”

4 arrivederci, Pologna! – wł. „żegnaj, Polsko!”



16




        – Ale przecież ty używasz słów takich jak bestseller, cheeseburger, czy thriller, a nie studiujesz angielskiego! – Dopiekła mu tak, że stanął bez słowa.
        – Wiesz, że cię uwielbiam. A z tymi biletami to jest świetny pomysł, zobaczymy, czy się uda!
        Na korytarzu wszyscy czekali aż drzwi otworzą się, zwiastując nadejście gremium, które wśród studentów niewiele różni się od sądu ostatecznego. Obrady trwały w najlepsze, ale z Kuby zeszło już chyba całe napięcie. Zaczął żartować w swoim stylu, choć pamiętał, że za chwilę zostanie zaproszony do środka i oceniony. Marta za wszelką cenę próbowała odwrócić jego uwagę od rzeczywistości.
        – Już za chwilę pójdziemy na piwko! – Zwiastowała jak medium i w tym momencie otworzyły się drzwi. Nagle od okna odbiła się smuga światła, która mogła być tylko preludium czegoś pozytywnego.
        – Panie Sikorski, ma pan niebywałą charyzmę i łatwość mówienia – rozpoczęła jedna z egzaminujących, chcąc zredukować gęstość stresu w powietrzu – ale pojawiły się błędy językowe. – Kontynuowała. – Wszystko można zrzucić na karb emocji, ale to w końcu jest obrona. Musimy w związku z tym być sprawiedliwe.
        – A dużo było tych błędów? – Chłopak zbił komisję z pantałyku.
        – Niedużo, nie! Były potknięcia gramatyczne. W kilku miejscach źle pan odmienił czasownik przez osobę w danym czasie, zdarzyła się błędna forma przeszła. – Wyjaśniła wykładowczyni.
        – Tak długo się uczyłem tych tabelek, a zresztą to stres, jestem tu jedynym mężczyzną – czarował.
        – Ma pan cztery plus z obrony. Było naprawdę nieźle! Gratulujemy ukończenia studiów pierwszego stopnia i uzyskania tytułu licencjata. – Każda z pań uścisnęła dłoń chłopakowi, szczerze i otwarcie składając mu życzenia wszelkiego powodzenia na drodze zawodowej.


17




        – Dziękuję. – Powiedział i wyjął zza siebie trzy róże. Nie tak czerwone jak na walentynki, lecz wystarczająco barwne, by wręczyć je trzem dojrzałym kobietom. – Oprócz tego chciałem paniom podarować moją nowelę, którą wydałem pół roku temu z pomocą zaprzyjaźnionej drukarni.
        – O! Naprawdę napisał pan nowelę? To zdumiewające, że tak młody chłopak, zamiast grać na playstation, dąży do tego, by łączyć zdania w logiczną całość. Imponujące – zabrała głos włoska wyrocznia.
        – I tym optymistycznym akcentem zakończmy sesję egzaminów – wypaliła znienacka pani doktor. Z jej dłoni wypadła zapalniczka. Nie trzeba było raczej tłumaczyć, co stymulowało ten pośpiech.

***


        Marta natychmiast rzuciła się Kubie w ramiona. Siła przyjaźni najprawdopodobniej wyprosiła ocenę na dyplomie, a co za tym idzie – upragniony, wymarzony i wyczekiwany wyjazd! Co za opcja! – Przekrzykiwali się nawzajem. Zarówno on, jak i ona przez ostatni rok skrupulatnie zbierali fundusze na wakacje, które miały być najwspanialszym uhonorowaniem ukończenia studiów pierwszego stopnia. Brali pod uwagę wiele kierunków, ale ostateczna decyzja miała dopiero nadejść.
        – Robię ankietę do gazetki lingwistycznej na prośbę dziekana. Kontynuujesz studia u nas na magisterce? – Zapytała dziewczyna w sukience w grafitową kratkę. Było to znamienne, pierwsze i prawdopodobnie ostatnie pytanie, które mu zadała.
        – Nie. Zamknąłem rozdział z językami. Teraz idę bardziej w media. Może dziennikarstwo, może scenariopisarstwo! – Odpowiedział Kuba zdecydowanym tonem, a nieznajoma oddaliła się po zapisaniu w notesie potrzebnych informacji.


18




        – Co to za random5? – – Spytała po cichu Marta, po czym, biorąc go pod rękę, oddaliła się w kierunku windy.
        – Nie mam pojęcia – odpowiedział dyskretnie. – Pewnie z zaocznych, pierwszy raz ją widzę. Ale czekaj, ona nas woła, a chyba konkretniej – teraz ciebie.
        – Hej, poczekaj! – Przybiegła zasapana. – A ty? – Zwróciła się, ledwo dysząc, do zdezorientowanej dziewczyny.
        – Co ja? – Odbiła piłeczkę.
        – A gdzie ty się wybierasz? Jakie plany na najbliższą przyszłość? – Dziewczyna miała minę, jakby od tej ankiety zależało jej życie.
        – Idziemy uczcić sukces kumpla. – Nie takiej odpowiedzi zapewne się spodziewała.

***


        Po wyjściu z uczelni udali się na długi spacer, podczas którego przedyskutowali szczegółowo całą obronę. Rozmowa naszpikowana była terminami z lingwistycznej planety, niezrozumiałymi dla przeciętnego śmiertelnika. Następnie obdzwonili wszystkich bliskich i zaprosili ich na opijanie dzisiejszego sukcesu – głównie tych obecnych w Warszawie. Liczyli się bowiem z tym, że część studentów spędza ostatnie chwile z rodziną przed wyjazdem na inaugurację roku akademickiego. Na ich szczęście okazało się, że większość we wrześniu dorywczo pracuje i w godzinach wieczornych z wielką chęcią wpadnie złożyć życzenia i pogratulować świeżo upieczonemu absolwentowi. Umówili się na dwudziestą, biorąc poprawkę na mały poślizg.


5 random – ang. „osoba przypadkowa”



19




        Goście nieoczekiwanie zaczęli schodzić się równo o umówionej porze. Pierwsza przyszła Klaudia z grupy rosyjskiej: – PRIWIET WSIEM6! – wrzasnęła jeszcze na klatce schodowej w sposób wybitnie nieokrzesany.
        – Cicho bądź! – Marta była w pogotowiu. – Wszędzie mogą mieszkać rusofoby, opanuj się, dziewczyno! Widzę, że byłaś w sklepie. – Nagle zmieniła temat, dostrzegając kątem oka dwie butelki Finlandii zero pięć. – Po co kupiłaś aż tyle? Zupełnie niepotrzebnie! – Choć w głębi serca czuła, że absolutnie potrzebnie.
        – Potrzebnie, kochana! – Odpowiedziała Klaudia bez namysłu. – Dziś okazja! W sumie zawsze można sobie jakąś znaleźć.
        Następnie przyjechały kolejne osoby, a wśród nich najbliżsi przyjaciele Marty i Kuby: Anka i Karol – para z Krakowa.
        – Licencjusz Jakub! – Żartowali. – To jeszcze dekada i będziesz profesorem, co?
        – Żarciki. I to nie najwyższych lotów! – Odgryzł się z ironią. – A może wy pochwalicie się tytułami naukowymi? – Stanęli jak wryci i chyba woleliby w tym momencie rozmawiać na każdy inny temat, wszak oboje zakończyli edukację po maturze.
        – Widzę, że was zgasiłem. To gdzie jedziemy opijać obronę? – Podjął wyczekiwany temat.
        – Tajlandia? Kenia?! – Przekrzykiwali się. – Kanary? A może Skiathos? Tam kręcili „Mamma Mię”! TAK!!! Może spotkamy Meryl Streep, albo przynajmniej kogoś, kto sobie z nią zrobił fotkę podczas dni zdjęciowych?! – Kontynuowali, bujając w obłokach.
        – Ta, jasne, tyle że nasz worek z pieniędzmi niestety ma dno. – Marta sprowadziła ich na ziemię.


6 Priwiet wsiem – ros. „Witam wszystkich”



20




do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl