Kategorie blog
Operacja Tygrys
Operacja Tygrys

















 





                                                                    Rozdział 1



        Wśród labiryntu korytarzy znajdował się apartament prezydencki. Cała świta hotelowa doprowadzała to pomieszczenie do porządku po wizycie jednego z członków Ligi Państw Arabskich, niejakiego Aschli Achmeda. Ich pośpiech świadczył o tym, że jeszcze tego dnia miało mieć w nim miejsce jakieś zebranie z udziałem głowy państwa lub ministrów.
        Sam apartament to był jeden wielki pokój przystosowany do przyjmowania nie tylko prezydentów całego świata, lecz także sławnych aktorów czy piosenkarzy. Jeszcze dziś przypominał komnatę, w której przed laty odbywały się bale z uczestnictwem samego króla. Wielkie okna dodawały uroku wszystkiemu, co znajdowało się wewnątrz. Uwagę przykuwały meble w stylu Ludwika XVI, zbiór obrazów słynnych malarzy oraz zbroi średniowiecznych. Na samym środku pokoju stał dość długi stół, a na nim ustawiono misy i tace z owocami. Na każdego z gości czekały ustawione obok napoje chłodzące.
        Zakończono przygotowania, więc cała świta opuszczała apartament. Jako ostatni, po sprawdzeniu, czy wszystko jest okej, wyszedł szef zmiany. Zatrzasnęły się ogromne, ciężkie i wysokie drzwi. Były tak grube, że po ich zamknięciu nic się nie słyszało, nawet przystawiając ucho.
        Punktualnie o godzinie dziewiątej otworzyły się drzwi do apartamentu i kolejno weszli ministrowie i wiceministrowie MSW, MSZ-etu, MON-u oraz szefowie Policji, Straży Granicznej i UOP-u. Ze względu na brak danych dotyczących tego tajnego zebrania, mogli tylko się domyślać jego celu.
        Gdy pozajmowali miejsca według wizytówek ustawionych na blacie stołu, szef zmiany hotelu, w którym odbywało się przyjęcie, zapytał gości:




8                                                                                                              OPERACJA TYGRYS




        – Panowie, jeśli macie jakiekolwiek życzenia, to proszę powiadomić mnie lub pierwszego napotkanego kelnera. Dostępny jestem również poprzez znajdujący się na stole przed państwem telefon. Zatem dziękuję za uwagę i życzę miłego dnia.
        Po wypowiedzeniu służbowych słów mężczyzna opuścił pokój, zamykając za sobą drzwi.
        Podczas gdy ostatni z gości zajmowali swe miejsca, wszedł mężczyzna w średnim wieku. Jego włosy były już lekko oprószone siwizną, a czarny garnitur, biała koszula i bajecznie kolorowy krawat świadczyły o tym, iż był to nie byle kto.
        Podszedł do honorowego miejsca, otworzył swoją aktówkę z dokumentami i po obadaniu wzrokiem gości, którzy jeszcze nie mogli zakończyć podziwiania wnętrza apartamentu, poprosił o chwilę uwagi. Uczynił to słowami zapewne dobrze słyszanymi przez każdego, ponieważ ton głosu był dość ostry i stanowczy, jak przystało na zawodowego oficera.
        – Panowie, o ile mogę prosić, to przez następne trzydzieści minut zamieńcie się w słuch, a później będziecie mogli jeść, pić, a nawet spać. W końcu płacą za to podatnicy. Pozostało mi się przedstawić, ale ze względu na charakter sprawy pozostanę anonimowy. Choć moje nazwisko i imię niektórym są już dobrze znane, dla innych pozostanę jeszcze panem X.
        Na sali zapanował dziwny szum, a ciche rozmowy spowodowały, że tajemniczy pan nie wytrzymał i stanowczym głosem oznajmił:
        – Nazywam się Jan Wiśniewski. Z polecenia pana prezydenta zostałem oddelegowany z ochrony Belwederu do MSW i mianowany komisarzem. Właśnie punktualnie o godzinie dziewiątej rozpocząłem pracę w nowym wydziale Policji. Nazwałem go roboczo Biuro do spraw Zwalczania Terroryzmu. Z polecania głowy państwa mam powołać i wprowadzić w życie pewną grupę, która przeciwstawi się czemuś, o czym w Polsce nikt jeszcze nie słyszał. Pan prezydent zezwolił mi na zabranie panom tej godziny i poproszenie o wsparcie i pomoc. Potraktujmy zgromadzonych wokół tego stołu jak drabinę. Państwo jesteście niejako jej szczeblami służącymi





9                                                                                                                 ROZDZIAŁ 1




do ochrony mienia i życia ludzkiego w Polsce. Wybaczcie, że nie dopuszczam nikogo do głosu, lecz na wszystko przyjdzie pora. W związku z bezpieczeństwem narodowym przy organizowaniu tej grupy o pomoc poprosiłem CIA i FBI. Już po paru godzinach otrzymałem te oto materiały.
        W tym momencie wcisnął jeden z dolnych przycisków na pulpicie znajdującym się przy honorowym miejscu stołu. Wówczas największy obraz znajdujący się na ścianie obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, odkrywając ekran o przekroju stu pięćdziesięciu cali. Równocześnie z obracającym się obrazem zaciemniały się szyby w oknach jakimś dziwnym płynem. Wyglądało to tak, jakby ktoś mącił wodę w stawie i równocześnie muł zanieczyszczał przezroczystą wodę. Wszystko przypominało o tym, iż to, co się działo, to nie były cuda, tylko dzieło nowoczesności dwudziestego wieku.
        Gdy okna się zaciemniały i włączyły się światła awaryjne, dające blask na wyświetlany obraz, Wiśniewski rozpoczął swą przemowę. Wśród zaproszonych gości zapanowała cisza jak makiem zasiał, tylko wiceminister MON-u narobił hałasu, nalewając pepsicoli do szklanki.
        – Panowie, macie przed sobą zdjęcia najbardziej niebezpiecznych osobników tego globu. Co prawda, ujrzycie tylko tych, których zakwalifikowaliśmy jako niechcianych gości naszego kraju. Pierwszym obiektem naszego zainteresowania jest magnat światowej elektroniki, obywatel Japonii, obecnie mieszkający w USA, lecz mający za sobą wiele groźnych interwencji policji i wojska. Podejrzewa się go, iż bombą ukrytą w samochodzie podczas ataku terrorystycznego w Arabii Saudyjskiej na wiosnę tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku zabił czterdziestu sześciu wpływowych ludzi Partii Pracy. Nazywa się Freddie Lee. Lat czterdzieści osiem, żonaty, troje dzieci, mieszkają gdzieś w Azji. Na następnym zdjęciu jest magnat technologii chemicznych. Podejrzewa się go o to, że może posiadać materiały i technologię do wybudowania bomby chemicznej, a nawet atomowej. Jego nazwisko jest dobrze znane w USA, obecnie sprawdzamy, czy jest prawdziwe. Ostatnie




10                                                                                                                 OPERACJA TYGRYS




znane nam nazwisko to Gamma. Imienia nie podaję, ponieważ go nie mam. Nie ma go nikt. Kolejny element mojej filmoteki to były szef ochrony samego prezydenta USA, którego tajemnica znana jest tylko w CIA. Zna parę języków, kameleon pełną gębą. Jego obecne imię i nazwisko to John Walens. Urodził się czterdzieści dziewięć lat temu w Irlandii. Więcej danych brak.
        Po zakończeniu objaśnień do wyświetlanych zdjęć Wiśniewski odsłonił okna, a obraz znalazł się na swoim miejscu. Gdy komnata powróciła do stanu pierwotnego i zrobiło się widno, Wiśniewski znowu zaczął mówić:
        – Panowie, pragnę wprowadzić was bliżej w całą sprawę. Troszkę wyprzedzę wasze pytania i odpowiem na nie z góry. Pierwsze pytanie: „Cóż nas obchodzą ci widoczni na zdjęciu mężczyźni?”. Otóż Interpol, CIA i FBI są niemal pewni, że ci groźni gangsterzy wykorzystując dogodną sytuację w byłym bloku wschodnim, mogą się zakotwiczyć tutaj na dłużej, a ponieważ są powiązani z fabryką broni jądrowej, stanowią potencjalne zagrożenie. Drugie pytanie to: „Dlaczego wybrali Polskę? A może upodobali sobie inny kraj postkomunistyczny?”. Na te pytania nie umiemy odpowiedzieć. Jak wiadomo, poruszają się prywatną łajbą o najnowocześniejszym sprzęcie nawigacyjnym, antyradarowym i Bóg jeden wie, czy nie są uzbrojeni po zęby. I jak się panowie domyślacie, by dostać się do bloku wschodniego drogą wodną, mają dwa wyjścia: Morze Bałtyckie lub Morze Czarne. Według mnie jeśli są magnatami, to i mają rozum. A mój rozum poprowadziłby mnie do bardziej rozwiniętego kraju, gdzie prawo stanowi pieniądz, czyli do Polski. Gdzie i kiedy możemy się ich spodziewać, tego nie wiemy na sto procent, ale myślę, że niedługo się dowiemy. Zatem oprócz panów ministrów proszę o pozostanie na sali po przerwie szefów Policji i Straży Granicznej RP oraz szefa UOP-u. Teraz, jeśli panowie ministrowie mają do mnie pytania, to proszę, słucham. Widzę, że minister MON-u kręci głową. Proszę, niech pan pyta.
        – Skoro pokazał nam pan te zdjęcia, odpowiedział pan tym samym na postawione pytania. To czego się pan spodziewa od

9




10                                                                                                                      ROZDZIAŁ 1




zebranych tu ministrów? – zapytał niepewnym głosem minister, niepewnie siedząc na krześle.
        Po chwili Wiśniewski, dziwnie patrząc na ministra, odpowiedział:
        – Po pierwsze to kultura każe wstać, jeśli chce się zadać pytanie. A po drugie oczywiście odpowiem na to tak: potrzebujemy dobrej obrony, ochrony i szybkiej reakcji, aby czuć się bezpiecznie. Nie możemy dopuścić do sytuacji takiej jak… No, zapewne wiecie, o co mi chodzi, i nie muszę ciągnąć tego wątku.
        Po jego wypowiedzi oburzeni ministrowie powstawali z krzeseł i udali się do wyjścia, mówiąc między sobą o gburowatości i dziwnym zachowaniu Wiśniewskiego. Gdy ostatni z nich zamknął za sobą drzwi, komisarz poprosił pozostałych na sali o dziesięć minut przerwy.
        Korzystając z niej, zapalili papierosy i zaczęli rozmawiać. Wszyscy byli zgodni co do jednego – muszą wspólnie opracować plan, o ile nie ma go już Wiśniewski. Wykorzystując nieobecność szefa BZT, zaczęli go chwalić za stanowczość wobec ministra spraw wewnętrznych. Jednym słowem ich rozmowa przez chwilę wyglądała jak prywatne spotkanie w dobrze umeblowanym barze, tyle że bez piwa.
        Sielanka nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ otworzyły się drzwi, przez które wszedł Wiśniewski. Przeszedł obok zebranych szefów, rozdał im niebieskie teczki. Zasiadając na swym miejscu, znów zaczął mówić:
        – Panowie, macie przed sobą teczki z instrukcjami. O ich zwrot proszę jutro rano do ósmej. Teraz proszę, by panowie zadawali pytania. A jeśli nie usłyszę tego, co chciałbym usłyszeć, to sam zapytam i sam odpowiem. Tylko proszę nie wstawać. Jeśli chodzi o ministrów, to nie darzę sympatią cywili mieszających się w sprawy militarne. Oni po prostu niczego nie rozumieją. Zatem proszę o głos. Może jako pierwszy szef UOP-u. Proszę – zaproponował.
        – Komisarzu Wiśniewski, moje pytanie dotyczy dość błahego problemu. Mianowicie: co ci chłopcy w BZT będą mieć do roboty?




12                                                                                                                  OPERACJA TYGRYS




Jakie będą mieć prawa? Czy jako policja, czy wojsko? Kto odpowie w razie klapy?
        – Oczywiście padło pytanie za sto punktów. Jeśli będzie klapa, to odpowiem przed samym prezydentem. A od moich ludzi, bo to ani nie są żołnierze, ani policjanci, wymagał będę na pewno stuprocentowej lojalności. Nikt oprócz mnie nie otrzyma prawa wydawania im najmniejszego polecenia. Nawet prezydent – odpowiedział Wiśniewski, podkreślając ostatnie wyrazy odpaleniem papierosa.
        Obecnym na zebraniu oficerom, skołowanym nieco dość szybkim obrotem sprawy, zabrakło odwagi, a nawet zrobiło im się nieco dziwnie. Bali się powiedzieć coś, co świadczyłoby o ich niesubordynacji wobec nowego szefa. Tylko szef Straży Granicznej zapytał:
        – Komisarzu Wiśniewski, jaką funkcję będzie pełnić w sprawie Straż Graniczna? Czy otrzyma jakieś specjalne zadania? Jeśli tak, to powinienem sporządzić odpowiednie dokumenty.
        – Otóż, panie szefie służby granicznej – zaczął z uśmiechem i drwiącą miną komisarz – jutro o ósmej otrzymam od dowódców jednostek specjalnych pełną informację o kandydatach do BZT. Jednych przydzielę do Służby Granicznej, innych do Policji. Będą wykonywać zadania, jakie ja im powierzę. Moi ludzie znajdą się także w stolicy. Będzie to grupa działająca przeciwko wszystkim, którzy będą mieć coś do mnie. Resztę zauważycie, gdy zaczną zbierać plony swych działań. Jeśli to ma być ostatnie pytanie, to proszę wziąć teczki ze sobą, przestudiować dokładnie ich zawartość i zwrócić mi pełne sprawozdanie. Tak jak powiedziałem – do jutra rana. Aktualne spotkanie traktuję jako zakończone. Do widzenia. Śpieszę się do prezydenta, a następnie muszę objąć stanowisko w MSW.
        Po sprawozdaniu, jakie złożył Wiśniewski, cała zebrana grupa wyszła z apartamentu.





13                                                                                                                            ROZDZIAŁ 2




                                                                            Rozdział 2

        W gabinetach szefów MON-u, Straży Granicznej i Policji zrobiło się gwarnie. Sekretarki wydzwaniały po przeróżnych miejscach w kraju. Zbierały dane o najbardziej odważnych, oddanych swej pracy żołnierzach w jednostkach specjalnych.
        W jednostkach wojskowych w Bielsku Białej, Lublińcu, Krakowie i Tomaszowie od rana trwała zadyma. Dowódcy otrzymali rozkaz wytypowania swoich najlepszych podwładnych, to nagłe zainteresowanie wywołało w nich niemałe zdziwienie. Jedni sprawdzali wiarygodność poleceń o wydelegowaniu danego żołnierza do stolicy, inni dzwonili do sztabu z zapytaniem, dlaczego wykonuje się to w tak krótkim czasie.
        Jedno z takich zdarzeń miało miejsce w Krakowie.

        W jednostce czerwonych beretów był to najzwyklejszy dzień. Kompanie opustoszałe, żołnierze na ćwiczeniach, kadra zajęta swymi zadaniami. Do pokoju dowódcy w kompanii dowodzenia wszedł podoficer.
        – Panie majorze, kapral Kopeć z informacją.
        – Słucham, kapralu – odpowiedział zajęty dokumentami major.
        – Na czwartej linii telefon z Warszawy.
        – A o co chodzi? – Nie wiem, panie majorze.
        – Dobrze, już odbieram. Możecie odejść.
        Gdy kapral zamknął za sobą drzwi, major włączył przycisk numer cztery na aparacie i po podniesieniu słuchawki zaczęła się rozmowa:
        – Słucham. Major Machowicz.
        – Minister obrony narodowej, a raczej drugi po nim, pułkownik Wawrzeniuk.
        – Słucham, panie pułkowniku. O co chodzi?




14                                                                                                                   OPERACJA TYGRYS




        – Czy ziemia jest czysta? – padło pytanie w słuchawce.
        – Jeśli to żart, to poniesie pan surowe konsekwencje. Jest to czerwony telefon i na pewno nie służy do żartowania – oznajmił zbyt stanowczym jak na majora głosem Machowicz.
        – Panie majorze, z polecenia ministra… – Major usłyszał całą regułkę w słuchawce i oddał się rozmowie ze stolicą.
        Przez kilka minut pełnomocnik MON-u wyjaśniał całą sprawę majorowi. Po zakończeniu rozmowy major sprawdził wiarygodność telefonu specjalnymi kodami i wyszedł na korytarz, krzycząc:
        – Podoficer!
        – Tak jest, panie majorze.
        – Odszukacie natychmiast porucznika Rudego.
        – Rozkaz!
        Wypowiadając te słowa, kapral udał się na salę gimnastyczną. Na rozłożonych materacach toczył się pojedynek pomiędzy dwoma żołnierzami. Instruktor wygłaszał komentarz dotyczący swych zamiarów i w tym samym czasie powalił przeciwnika. Wówczas stojący nad nim żołnierz, rozebrany do koszulki i w plamiakach, rozpoczął przemowę do bacznie patrzących, zebranych wokół niego żołnierzy młodego rocznika.
        – Panowie, jeśli przeciwnik jest silniejszy i sam jego wygląd odstrasza każdego, jedyną deską ratunku dla uratowania życia swojego lub któregoś z kolegów jest nasz spryt. Nie wolno nam dać przeciwnikowi do zrozumienia, że się go obawiamy. Atak to przeważnie jest to. Poza tym, gdy jedynym wyjściem jest użycie własnej głowy i mięśni, to właśnie…
        – Panie poruczniku, wodzu wzywa pana do siebie – powiadomił Rudego o wezwaniu zaprzyjaźniony kapral, i to w dość zuchwały sposób.
        – A czego on chce? Przecież mam zajęcia.
        – Nie wiem, poruczniku – odpowiedział żołnierz.
        W drodze z sali gimnastycznej na kompanię kapral opowiadał o telefonie z Warszawy. Po poprawieniu munduru i dopięciu pasa porucznik zapukał do pokoju dowódcy.




15                                                                                                                                ROZDZIAŁ 2




        – Panie majorze, porucznik Rudy na rozkaz.
        – No, Rudy, wyjeżdżacie dziś do Warszawy.
        – Ależ panie majorze! Mam tych młodych pod sobą. Dopiero co się ze mną przywitali, a już mam ich opuścić?
        – Nie marudź, Andrzejku. O ile mi wiadomo, to na długo nie wyjeżdżasz.
        – A po co tam jadę?
        – Tego to mi nie powiedzieli, ale jeśli coś, to dzwoń. Dostaniesz wszystko, co będzie w mojej mocy. – Rozmowa pomiędzy dowódcą a porucznikiem zmieniła charakter na prywatny.


        W Przemyślu również zrobiło się zamieszanie w tej sprawie. Na posterunku policji szef brygady antyterrorystycznej wydzwaniał do Medyki.
        – Posterunek straży granicznej w Medyce, słucham.
        – Mówi komisarz Kochan. Dawać mi Mazura do Przemyśla.
        Po odebraniu rozkazu aspirant policji i szeregowy straży granicznej szukali po polskiej stronie ogłaszanego przez megafony Mazura. Gdy przeszli obok tira, zauważyli, jak toczy się bójka. Dwaj mężczyźni leżeli już przy samochodzie, a ostatni otrzymywał wycisk.
        – Karol, daj spokój, zostaw go. On ledwo stoi.
        – Może i macie rację – odezwał się ubrany w czarny strój roboczy młody mężczyzna. Po chwili dodał: – O co chodzi, że ryczycie tak w te megafony?
        – Jedziesz do Przemyśla – wyjaśnił szeregowy.
        – Zamknijcie ich. Chcieli wyjechać z kraju w skrytce tira.


        Na wzór Krakowa i Przemyśla także Poznań był ogarnięty zawieruchą wyławiania superbohaterów.
        Szef brygady saperów dowiedział się o konieczności oddelegowania wyjątkowego pirotechnika. Gdy z wiadomością o wyjeździe do pomieszczenia, gdzie przebywał dwudziestopięcioletni aspirant, przybył jego kolega, usłyszał, jak Żbik przyzwyczajał młodych





16                                                                                                                   OPERACJA TYGRYS




policjantów do materiałów niebezpiecznych. Wszedł także dowódca i ciekaw, co zajęty swoimi obowiązkami aspirant wpaja młodym, zaczął go podsłuchiwać.
        – Panowie, jest to najbardziej popularna bomba. Możecie ją spotkać wszędzie – opowiadał Żbik młodym policjantom. Usłyszał pukanie do oszklonych drzwi.
        – Dobrze, zaraz wracam. A wy oglądnijcie dokładnie ten materiał z bliska.


 

do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl