Kategorie blog
Zmienny smak miłości
Zmienny smak miłości

 


















OD AUTORA



        Szanowni Czytelnicy, książkę swą dedykuję wszystkim ludziom, którzy gdzieś w swoim życiu zbłądzili i znajdują się w trudnej sytuacji społecznej, materialnej i psychicznej. Ta historia niech będzie ostrzeżeniem przed głupotą i perfidią ludzką. Zagubionym w życiu doda sił i wskaże określony, dobry kierunek działania. Życie nie zawsze nam wszystko odbiera. Jeśli będziemy wierzyć w dziesięć przykazań i ufać Bogu, jeśli będziemy wysyłać do ludzi dobro i miłość, to kiedyś wróci to do nas i w odpowiednim czasie pokrzepi nas. Pamiętajmy też o przeszłości, o tym, że to, co posialiśmy w życiu na tym świecie złego, wróci do nas ze zwiększoną siłą. Pamiętajmy, dobro zwycięża zło, a dla tych niby straconych ludzi zaświeci kiedyś słonko.





Spis treści


Od autora ...................................................................................................5
Wspomnienie ..............................................................................................9
Magda .......................................................................................................11
Zdrady........................................................................................................61
Dominika....................................................................................................79
W domu....................................................................................................183
Zatrzymanie .............................................................................................191
Świadkowie...............................................................................................219
Wiosna 2015 ............................................................................................227
Nowe życie................................................................................................241
Anita.........................................................................................................261
Ostatnie problemy......................................................................................283
Alimenty ...................................................................................................299
Przeprowadzka...........................................................................................317
Zaślubiny...................................................................................................321





W
SPOMNIENIE



        Każdego dnia, kiedy budzę się rano, mój wzrok krąży po pustym pokoju.
        Moje myśli drążą duszę moją, która najwyraźniej cierpi.
        Czuję pustkę, czuję ciepło łez spływających po policzku. Moje życie staje mi przed oczyma. Patrzę na nie i różne mi się nasuwają myśli. Nie ucieknę od nich, od siebie. Jesteśmy sam na sam. Dobrze mi.
        Myślę o swoim dzieciństwie – siostrze, którą kochałem, której już nie ma na tym świecie, która zawsze była ze mną w takich chwilach i wspierała mnie. Była, odkąd pamiętam. Teraz jestem sam. Brak mi jej.
        – Boże, dlaczego ją zabrałeś? – szepnąłem cichutko.
        Myślę o minionych gorących latach, mroźnych zimach, wietrznych jesieniach i pachnących kwiatem wiosnach. O pierwszych dziewczynach, niewinnych miłościach i przyjaźni na śmierć i życie – brak mi tego bardzo.
        Jestem tu, gdzieś na wygnaniu… Zadaję sobie pytanie.
        – Co ja tu robię? Przecież tu mnie nie chcą! Tu mi się nie układa! To nie moja bajka – stwierdzam dobitnie.



10                     ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




        Tęsknię za moją młodością, ziemią, którą opuściłem dawno. To kara za jej zdradę, za to, że ją opuściłem! – przemknęła mi taka myśl. Chcę to naprawić! Chcę uciec z tego miejsca! Tak postanowiłem. Chcę w końcu pokochać dziewczynę z moich stron i wrócić tam jak marnotrawny syn na ukochaną ziemię swą – chcę przeprosić… Pragnę tego. Tam czuję się doskonale, oddycham pełną piersią.
        Nie mogę już myśleć normalnie, emocje biorą górę. Myśli kłębią się po głowie, dziwny żal drąży moją potarganą duszę, moje wnętrze. Czuję, jak zaciska mi się gardło, a łzy płyną potokiem. To jest silniejsze ode mnie. Teraz jestem tym małym chłopcem z przeszłości, któremu ktoś zrobił krzywdę. Myślę odruchowo o mamie, o jej matczynej miłości. Uciekam do niej. Chcę schronić się w jej ciepłych objęciach. Jestem bezradny. Oddycham głęboko – dyszę. Zamykam wilgotne oczy. Przez jakiś czas leżę i o niczym nie myślę. Błogi stan ogarnia moje ciało i moją duszę. Biorę się w garść, muszę być silny! Czeka mnie następny dzień, dzień z wiarą na lepszą przyszłość i na miłość. Wracam do rzeczywistości, powracam do siebie. Słowa piosenki Maryli Rodowicz: „Ale to już było i nie wróci więcej” – napawają mnie radością.
        – Boże, daj mi siłę! – wyszeptałem.
        Wstaję, cieszę się, że żyję, że jestem. Jeszcze tyle dobrych chwil przede mną, jeszcze tyle wspaniałych spraw może się zdarzyć, życie skrywa w sobie wiele niespodzianek, których jeszcze nie odkryliśmy – pomyślałem i uśmiechnąłem się na dzień dobry.






M
AGDA



        Magdę poznałem jeszcze na studiach. Ja byłem na drugim roku, a ona dopiero zaczynała przygodę ze studiami. Byliśmy jeszcze bardzo młodzi i tak naprawdę to jeszcze nie znaliśmy tego prawdziwego życia. Niedoświadczenie biło od nas na odległość, ale młodość, która w nas tkwiła, pozwalała na przezwyciężanie różnych problemów. Zrodzona dopiero później miłość między nami była na tyle silna, że przetrwała różnego rodzaju rozłąki, jakie nas wtedy młodych ludzi trapiły. Magda pochodziła z Elbląga. Musiała mieszkać w akademiku. Ja natomiast przyjechałem z niewielkiego miasta Lipna. W tym czasie z mojej miejscowości i okolic w Wyższej Szkole Wojsk Rakietowych i Artylerii na różnych rocznikach studiowało kilku chłopaków. Dobrze było mieć starszych ziomków ze swoich stron. Mogliśmy od nich czerpać wiedzę i doświadczenie. Z Magdą los połączył nas w Toruniu. Miasto to jest bardzo piękne, urokliwe, znajduje się tam wiele zabytków, tętni życie studenckie. To właśnie życie postanowiło pewnego listopadowego wieczoru poznać nas ze sobą na największej studenckiej dyskotece w klubie



12                      ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




„Odnowa”. Tego wieczoru, dla nas, wszystkie dziewczęta tańczące na parkiecie były piękne i powabne. Być może to zasługa wypitego przez nas wcześniej wina. Niektóre dziewczęta zachowywały się jak zerwane z uwięzi rodzicielskiej. Miały wolność i swobodę, której w domu nie było. Wabiły swymi wdziękami napalonych i wygłodniałych chłopaków z mojej szkoły. Od razu wytłumaczę się z takiego zachowania. Byliśmy studentami, podchorążymi Wyższej Szkoły Oficerskiej w Toruniu. Nie mogliśmy sobie pozwolić na normalne spotkania towarzyskie z dziewczynami. Byliśmy ograniczani gotowością bojową, jaka obowiązywała w wojsku. Robiliśmy różne sztuczki, żeby wyrwać się choć na parę chwil z koszar i uatrakcyjnić nasze życie. Często kończyło się to różnymi karami dyscyplinarnymi. To studenckie życie na mieście było nieraz silniejsze od tej pieprzonej gotowości bojowej, którą mieliśmy czasami w nosie. Interesowały nas dziewczyny, dyskoteki, kawiarnie, koncerty zespołów, których to w Polsce w latach osiemdziesiątych było sporo. Chcieliśmy, jak inni młodzi ludzie w cywilu, wyrwać się i poszaleć w dobrym towarzystwie. Brakowało nam tego.
        Zwróciłem swoją uwagę i ciekawość na Magdę. Zwłaszcza na zgrabny tyłeczek, który wirował w różne strony świata z jej drobnym ciałem. Długie blond włosy podkreślały dziewczęcy urok. Kusiła mnie bardzo. Chciałem ją złapać za ten wirujący tyłeczek i z całą mocą przygarnąć do siebie. W otoczeniu pojawiła się jeszcze jedna atrakcyjna studentka. Tak jak Magda, wzbudzała zainteresowanie chłopaków, bo była atrakcyjną dziewczyną. Mój plan był bardzo prosty. Albo Magda, albo jej koleżanka… Najpierw zacznę od Magdy, a później spróbuję z jej koleżanką – postanowiłem. Poprosiłem ją do tańca. Powirowaliśmy w rytm dyskotekowej muzyki. O mało co nie wkręciłem jej w parkiet. Byłem niezłym tancerzem i radziłem



MAGDA                    13




sobie w tańcu. Było wspaniale. Jej powabny tyłeczek sprawił, że już tak przetańczyliśmy do końca dyskoteki. Mój misterny plan legł w gruzach – śmiałem się w duchu. Ranek zbliżał się nieuchronnie, a z nim koniec przepustki i powrót do gotowości bojowej. Odprowadziłem Magdę do akademika. Stanęliśmy przed budynkiem i trochę rozmawialiśmy. Na koniec spotkania śmiało pocałowałem ją w usta. Nie protestowała, co wzmogło moją odwagę. Nie zapomnę do końca życia tego, co wtedy poczułem. To był pocałunek, na który długo czekałem. Od dłuższego czasu nie miałem dziewczyny, a gotowość bojowa nie sprzyjała częstym kontaktom z płcią piękną. Byłem spragniony kobiety. Podniecający zapach jej ciała przeszył moje nozdrza. Uwalniał moje myśli. Chciałem zanurzyć się w to jej pachnące i delikatne ciało, przytulić z całych sił i pieścić do końca życia. Naprawdę wspaniałe uczucie. Odczuł to nawet mój członek, który zaczął rozrastać się w cywilnych spodniach, jakie miałem na sobie. Nie pomógł nawet brom dodawany w stołówce żołnierskiej do herbaty na obniżenie potencji. Natura tak łatwo nie dała się oszukać. Młodość i silny pociąg do kobiety wziął górę. Nie chciałem przestać, chciałem, żeby ta piękna chwila trwała jak najdłużej.
        To, co dobre, musiało się skończyć. Wróciłem do szkoły i położyłem się do łóżka. Zasnąłem, myśląc o słodkiej Magdzie, o jej wirującym tyłeczku i pachnących włosach. Czułem się wspaniale. Chociaż w niedzielę pobudka była o siódmej rano, to nie spałem długo.

        – Bateria, pobudka, pobudka, wstać! – rozległ się głos podoficera dyżurnego.
        Poranna pobudka przywróciła mnie do rzeczywistości.
        – O, kurwa! Znowu to samo. Dobrze, że to niedziela – wybełkotałem zaspany.



14                     ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




        W niedzielę budzenie baterii wyglądało trochę delikatniej niż na co dzień. Nie było porannej zaprawy ani ponaglających komend podoficera – znikają buty z korytarza lub czas do porannej zaprawy sześć minut, pospieszyć się, przygotować łóżka i salę do wietrzenia. W tym określonym czasie trzeba było wstać, zabrać obuwie z korytarza, ubrać się do zaprawy, pościelić łóżko do przewietrzenia i stanąć na zbiórce plutonu. Wszystko to było wykonywane w określonym tempie i czasie. Który pluton nie wyrobił się czasowo, ten po południu w wolnym terminie trenował pod okiem dowódcy wstawanie z łóżka i cały rytuał pobudki. Pluton tak długo wykonywał te czynności, aż zmieścił się w wymaganym czasie. Zwaliłem się z łóżka i poszedłem do umywalni.

        – Jedenasty pluton myje się! – Usłyszałem komendę podoficera.
        Gdy mój pluton robił toaletę poranną, to pozostałe dwa plutony ścieliły łóżka, zabierały obuwie z korytarza i robiły przed śniadaniem porządki w izbach żołnierskich. Rzeczywistość wróciła ponownie do mojego życia. Byłem rozdarty wewnętrznie. To życie na zewnątrz koszar najwyraźniej bardziej mi się podobało. Nie tylko mi, bo przecież tam w normalnym życiu było nas kilku chłopaków. Każdy z nas miał podobne odczucia. Następny wypad w miasto może będzie za tydzień lub za dwa. Wszystko zależy od sytuacji w szkole, no i gotowości bojowej. W radosnych nastrojach poszliśmy na śniadanie. W trakcie przemarszu żartowaliśmy, śmialiśmy się z siebie i wspominaliśmy nasz sobotni wypad poza koszary. To, że nie wyspaliśmy się, nie miało wpływu na nasz dobry humor. Takie zarwane nocki to sama przyjemność i nie nowość w służbie. Była w nas młodość, siła i niestraszne nam były takie nocne wypady. Byliśmy jak takie byczki trzymane



MAGDA                     15




na uwięzi, co tylko czekały na spuszczenie, i to nie tylko z łańcucha… Myśleliśmy ciągle o kobietach, o tym, żeby spędzać z nimi czas, pieścić je i kochać się. Nasza młodość rządziła się właśnie takimi naturalnymi prawami. Bawić się i kochać kobiety. To było naszym celem, pragnieniem zapisanym w naszym instynkcie przetrwania gatunku ludzkiego. Po wielu latach stwierdzam, że były to prawidłowe odruchy młodych, zdrowych i silnych mężczyzn, i nie widzę w tym nic nagannego. To normalne podejście do życia.
        W każdej wolnej chwili myślałem o Magdzie i jej fajnym tyłeczku, który wirował we wszystkie strony świata. Och, jak bardzo chciałbym zacisnąć na nim moje dłonie. Marzyłem o spotkaniu i wspólnym spacerze na toruńskim deptaku. Myślałem, żeby ją objąć i pocałować. Te myśli stale chodziły mi po głowie. Miałem zadzwonić do akademika i umówić się z Magdą. Ale jak tu umówić się z dziewczyną, kiedy do soboty było jeszcze kilka dni, i nie wiadomo, czy w ogóle będą jakieś wyjścia. To była właśnie armia, tu nie można było nic zaplanować. Liczył się czas teraźniejszy, czyli tu i teraz. W środku tygodnia mieliśmy wyjście kulturalne do auli UMK. Była projekcja filmu „Przeminęło z wiatrem”. Zapisałem się z kumplami, to piękny film o miłości. Wolałem być na mieście niż siedzieć na baterii. Zaplanowaliśmy, że po filmie skoczymy na jakieś dobre winko do „Grubej Maryny”. W Toruniu takich winiarni nie brakowało. Wszędzie w takich miejscach można było zastać podchorążych z różnych roczników. Uwielbiali takie klimaty. Lubili bawić się i rozkoszować życiem. Ja też już w tym siedziałem i lubiłem dobrą zabawę. Takie nastawienie do życia sprawiało, że z byle powodu lub przez jakąś dziewczynę podchorążowie bili się ze studentami lub jakimiś cywilami. Dawaliśmy sobie radę. Jak coś się zaczęło, to pierwszy rocznik aż po czwarty łączyły się wspólnie w bitwie i z reguły



16                       ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




wygrywaliśmy. Dopiero na najbliższym rozprowadzeniu szkoły komendant grzmiał, że podchorążowie wdali się w jakieś awantury ze studentami.
        Aula na UMK wypełniła się po brzegi. Na jednym z krzeseł zobaczyłem Magdę. Siedziała tam razem z koleżankami. Uśmiechała się i rozmawiała. Podobała mi się wtedy bardzo. Była taka swobodna i piękna. Nie, nie wierzę. Czy to sen, czy co?

        – To chyba ona? – Pokazałem ją Wieśkowi.
        Tak, to była ona. Nasz wzrok się skrzyżował. Uśmiechnęła się i odruchowo pomachała mi ręką na powitanie. Cieszyłem się, że mnie rozpoznała. Odpowiedziałem na powitanie. Moje serce nagle zabiło mocniej. Jakie spotkało mnie szczęście – pomyślałem. Nigdy bym się tu jej nie spodziewał. Zaraz po filmie pójdę do niej – postanowiłem. Teraz było już za późno. Wszyscy siedzieliśmy wygodnie na swoich miejscach i czekaliśmy na projekcję. Światła przygasły, a po chwili ukazały się napisy. To był przepiękny film, opowiadający o miłości, wojnie secesyjnej w Ameryce i niewolnictwie. Wspaniałe kreacje Vivien Leigh w roli Scarlett O’Hary i Clarka Gable’a jako Rhetta Butlera. Było na co patrzeć, ich pocałunki przeszły do historii kina jako niezwykłe i bardzo romantyczne. Sceny tych czułych pocałunków uruchamiały moją bujną wyobraźnię. Ja byłem Rhettem, a w miejscu Scarlett podstawiałem sobie powabną Magdę. Ta odskocznia najwyraźniej bawiła mnie i sprawiała mi przyjemność. Film naprawdę był nieprzeciętny i mógł się podobać. Za swą nieprzeciętność został nagrodzony dziesięcioma Oscarami. W takiej nastrojowej atmosferze doczekałem się końca, napisy „The end” zakończyły projekcję filmu. Ludzie powstali z miejsc i zrobiło się niezłe zamieszanie. Nawet nie wiem, kiedy Magda wyszła ze swoimi koleżankami. Szukałem jej wszędzie wzrokiem, ale nie znalazłem.



MAGDA                     17




        – Cholera jasna, zgubiłem ją! – powiedziałem do stojącego obok mnie Wieśka.
        – Nie rozpaczaj, znajdzie się! – odpowiedział, pocieszając mnie.
        Tak, znalazła się, ale dopiero w autobusie. Jechała do akademika.
        Teraz to już cię nie zgubię – pomyślałem. Na przystanku, kiedy wysiadła, podszedłem do niej i przywitałem się. Moje szczęście było bezgraniczne. Byłem zadowolony z siebie. Odprowadziłem Magdę do akademika i umówiłem się z nią na kolację w najbliższą sobotę. Teraz pozostało mi tylko dotrzymać terminu. A była to niełatwa sprawa. Taka randka działała bardzo motywująco na postępy w nauce i dyscyplinie. Nie mogłem przez ten czas dostać żadnej oceny niedostatecznej i podpaść dyscyplinarnie. Jeśli coś takiego się zdarzyło, trzeba było natychmiast poprawić złą ocenę na konsultacjach prowadzonych przez wykładowców. Nie było to takie proste. Podchorążowie jakoś sobie radzili. Jeśli wykładowca wyrzucił cię drzwiami, to „właziłeś oknem” i poprawiałeś ocenę. Oczywiście to przenośnia, ale tak było. Zadowoleni byli i wykładowcy, i podchorążowie. Tak to działało. Jeśli chciałeś dostać przepustkę, to nie mogłeś mieć żadnej oceny niedostatecznej. Szczęśliwie doczekałem się soboty. Dostałem upragnioną przepustkę stałą. Jeden element z mojego planu został zrealizowany. Teraz tylko „rejony”, czyli wielkie sprzątanie na baterii i wyskok. Dosłownie wyskok. Przebrałem się w cywilne ubranie i czekałem na sygnał. Koledzy sprawdzili teren za płotem, czy nikt nie idzie z kadry.
        – Teren czysty, możesz skakać – usłyszałem. Poprowadzony przez kolegów przeskoczyłem szkolny płot. To były sekundy i byłem po drugiej stronie płotu. Poczułem wolność. Wiatr hulał w moich uszach i chłodził rozgorączkowaną



18                      ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




głowę. Zawsze przy takiej akcji towarzyszył jakiś stres, żeby nie podpaść przełożonym i nie zostać złapanym. Na drugim roku nie mogliśmy jeszcze mieć i korzystać z ubrań cywilnych. Taki przywilej podchorążowie mieli dopiero na trzecim roku. Na miasto lepiej było wychodzić w cywilu. Człowiek nie rzucał się tak w oczy patrolom WSW. Legalne wyjście w mundurze przez biuro przepustek wiązało się z możliwością cofnięcia podchorążego w celu usunięcia braków w wyglądzie lub regulaminów. To była czysta złośliwość kadry pełniącej służbę. Niektórzy byli tak przećwiczeni, że w akcie desperacji rezygnowali z wyjścia. Ale to mi nie mogło się zdarzyć, nie dziś. Musiałem dotrzeć na miejsce spotkania. W tym momencie było to dla mnie najważniejsze. Zaopatrzony w gotówkę, dotarłem na czas. Umówiliśmy się w urokliwej restauracji „Staromiejska”, na zabytkowym rynku Torunia. Gdy już tam wszedłem, ujrzałem znajome i uradowane twarze kolegów. Byli już po kilku kolejkach wina. Wołali mnie do siebie. Mówiłem, że jestem umówiony i nie dotrzymam im towarzystwa. Znalazłem wolny stolik, co nie było łatwym zadaniem. Usiadłem i czekałem na Magdę. Po kilku minutach ujrzałem jej uśmiechniętą twarz. Natychmiast wstałem i zaprosiłem ją do stolika. Byłem bardzo szczęśliwy – moje marzenie spełniło się. Kiedy już swobodnie siedzieliśmy, zaproponowałem po kieliszku wina. Kelnerka przyniosła dwa słodkie wermuty. Złocisty kolor i aromatyczny zapach ziół sprawiły, że dość szybko uporaliśmy się z podaną porcją tego dobrego trunku. Zamówiłem po następnej lampce. Rozmowa sprawiała nam przyjemność. Ja w duchu podziwiałem urodę Magdy. Marzyłem, żeby ją przytulać i kochać to piękne ciałko. Chyba ja też się jej podobam? – pomyślałem. Czułem to. Wtedy kobieta wysyła z siebie taką dziwną energię skierowaną do mężczyzny. W miarę upływu czasu czułem to wyraźnie. Uśmiechała się, była miła i powabna. Czasami czerwieniła się,



MAGDA                      19




kiedy rozmawialiśmy. Nawet była trochę stremowana całą tą naszą randką. Było bardzo dobrze. Atmosfera wspaniała. Oboje byliśmy sobą zachwyceni. Cały ten zachwyt sobą przerwało niecodzienne wydarzenie. Magda przypadkowo wylała na mnie wino, które stało na stole. Poczuła się bardzo niezręcznie.
        – Nic się nie stało – powiedziałem spokojnie.
        – Przepraszam – odpowiedziała.
        Wstałem od stolika. Widziałem na jej twarzy zmieszanie. Czerwień pokryła jej policzki. Wyglądała jeszcze piękniej. Jaka ty piękna jesteś – przemknęła mi taka myśl.
        – Proszę, poczekaj, zaraz to załatwię…
        Po chwili zjawiła się kelnerka. Zrobiła porządek i przyniosła wino. Sytuacja została opanowana. Wróciliśmy spokojnie do rozmowy. Śmialiśmy się z całego tego niezręcznego wydarzenia. Postanowiłem przejść do konkretów i ugruntować naszą znajomość. Albo teraz, albo nigdy.
        – Mogę z tobą poważnie porozmawiać? – zacząłem trochę nieśmiało.
        – Tak – odpowiedziała zachęcająco.
        – Magdo, jesteś piękną dziewczyną i bardzo mi się podobasz – wyznałem.
        – Ty, Radku, też mi się podobasz, jesteś niczego sobie…
        – Chciałbym spotykać się z tobą. Masz kogoś? – wydusiłem to z siebie.
        To było bardzo ważne pytanie. Czekałem na odpowiedź, która padła po chwili namysłu.
        – Tak, spotykam się z kimś.
        – Czy to poważna sprawa?
        – Nie, to chłopak z mojej miejscowości – odparła stanowczo.
        Czekałem z niecierpliwością na dalszą część odpowiedzi. Patrzyłem prosto w jej oczy, które wpatrzone były we mnie. Nastała chwila ciszy. Zrobiło się poważnie.



20                      ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




Magda podała mi swoją rękę. Poczułem jej delikatną dłoń i niesamowite ciepło, które z niej biło.
        – Myślę, Radku, że możemy się spotykać. Jestem tobą zainteresowana i bardzo chciałabym cię bliżej poznać. Jesteś chłopakiem, który mi odpowiada – wyznała po chwili namysłu.
        Poczułem, jak jakiś ciężar opuszcza moje ciało. Byłem zadowolony z tej miłej odpowiedzi. Szczęście dopisało mi, taka fajna laska… – pomyślałem. Uśmiechnąłem się i mocniej ścisnąłem jej delikatną dłoń.

        Od tej pory, pomału, stawaliśmy się parą.
        Zawsze marzyłem, żeby mieć taką dziewczynę jak Magda. Chciałem wykrzyczeć głośno i pochwalić się nią.
        – Patrzcie, ludzie, to jest moja piękna dziewczyna! Moja Magda! Jestem taki szczęśliwy…
        Przed Magdą miałem kilka przygód miłosnych. Spotykałem się z Anną. Była młodą mężatką po trzydziestce. Anię poznałem na dancingu w klubie nocnym „Wodnik”. Była tam sama, to znaczy bez męża. Bawiła się w gronie swoich koleżanek. Na początku nie zwracałem na nią uwagi, bo wydawała mi się za stara jak dla mnie. Ja chciałem dziewczyny wolnej i w moim wieku, żeby można było swobodnie z nią przebywać. Nie myślałem o jakichś mężatkach, i to jeszcze starszych ode mnie. W tym momencie nie była ona obiektem moich zainteresowań. Oczywiście Ani nie brakowało niczego z urody i wdzięku. Miała zgrabną i szczupłą sylwetkę. Jej dorodne piersi podkreślały seksapil emanujący z jej ciała. Wszechstronny uśmiech i wesołe nastawienie, jakie miała, sprawiało, że starsi faceci dosłownie ślinili się na jej widok. Urodą mogła przygasić niejedną młódkę. Była modnie ubrana i pięknie pachniała perfumami z peweksu. Nic takiego nie zapowiadało się na naszą znajomość. Kilkakrotnie nasze spojrzenia skrzyżowały się.



MAGDA                     21




Oceniły nasze postaci. Podczas tej wymiany spojrzeń nastąpiła wymiana uśmiechu – bardziej grzecznościowa z mojej strony niż uwodzicielska, i nic poza tym. Zresztą wokół niej krążyło kilku facetów i gdzież tam ja, do tego wszystkiego… Po prostu nie byłem zainteresowany. Siedziałem przy stoliku i popijając drinka, oglądałem wideoklipy na ekranach monitorów. Chciałem trochę odpocząć i posiedzieć sobie przez chwilę. Chłopaki z plutonu ruszyli w tany. Wywijali, jak kto umiał. Kolorowe światła dyskoteki robiły nastrój i świeciły po zadowolonych i spoconych twarzach. Nagle nastąpiła zmiana muzyki dyskotekowej na powolne i romantyczne kawałki. Parkiet zapełniał się tańczącymi parami. Miła melodia utworów wtapiała się w moje uszy. Zrobiło się nastrojowo. Przede mną stanęła ta dziewczyna, a raczej kobieta, z którą niedawno wymieniałem się uśmiechem. Nie spodziewałem się tego. Czego ona tu chce? – pomyślałem. Wśród tej nastrojowej muzyki dotarły do mnie jej słowa:
        – Zatańczysz?
        Już nawet nie odpowiadałem. Wstałem energicznie i wziąłem ją za rękę. Poszliśmy na środek parkietu. Przez chwilę nie mogłem wydusić słowa. Wyraźnie zaskoczyło mnie to niecodzienne zdarzenie. Czułem tylko jej uwodzicielski zapach i dwie piersi przylegające do mojej klatki piersiowej. Było nawet miło. Dlaczego akurat ja? – pomyślałem. Przecież jest tu tylu facetów.
        – Jak masz na imię? – spytała.
        – Radek – odpowiedziałem.
        Wraz z tą odpowiedzią mijał szok, jaki doznałem. Stawałem się coraz pewniejszy. Tańcząc, patrzyliśmy sobie prosto w oczy i spokojnie uśmiechaliśmy się do siebie.
        – A ty jak masz na imię? – wydusiłem z siebie.
        – Ania.



22                     ZMIENNY SMAK MIŁOŚCI




        – Ania… – powtórzyłem cicho. – Powiedz, Aniu, dlaczego właśnie mnie poprosiłaś do tańca? Masz tu tylu adoratorów. Dlaczego ja? Nie jestem przyzwyczajony do tego, że kobiety proszą mnie do tańca. To miłe z twojej strony.
        – To proste, Radku. Podobasz się mi. Jesteś przystojnym facetem i na dodatek widzę, że można z tobą porozmawiać. To takie ważne dla kobiety. Lubimy, jak mężczyźni czasami słuchają nas, zaskakują rozmową, ale cierpimy, jak nie interesują się nami. Obserwowałam cię. Uśmiechałam się do ciebie, ale ty nie zwracałeś na mnie uwagi. Trochę mnie to poruszyło i tym bardziej postanowiłam zatańczyć z tobą. Na pewno dziewczyny latają za tobą i dlatego nie zwracasz uwagi na trochę starsze kobiety.
        – Nie, to nie tak jak myślisz. Muszę się przyznać, że trochę zaskoczyłaś mnie tym wszystkim. Kobiety nie mają zwyczaju prosić mężczyzn do tańca. Ale jak jest fajna zabawa, to co innego.





do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl