Kategorie blog
Błąd pierworodny
Błąd pierworodny

 



















Spis treści


Rosyjski krewniak..................................................................................7
Ziarno podróżowania zakiełkowało.........................................................10
Wylot na Kaukaz...................................................................................12
Gruzja z bliska .....................................................................................14
Kaukaz Wysoki ....................................................................................16
Azerbejdżan ........................................................................................19
Domowe pielesze, gospodarskie sprawy ................................................20
Nieprzewidziana propozycja...................................................................22
Przygotowania do podróży ....................................................................24
Kazachstan–Kirgistan ...........................................................................25
Bobkowe poszukiwania ........................................................................37
Konna eskapada ..................................................................................40
Trudy i olśnienia ekstremalnej wyprawy.................................................43
Przegląd życia fauny górskiej ................................................................47
Genetyczne hipotezy.............................................................................49
Wyprawa po skarby..............................................................................53
Przymusowy relaks i pogaduszki............................................................58
Kontrola sprzętu rejestrującego ............................................................59
Perypetie w kotle czarownic ..................................................................61
Owcokłębowisko...................................................................................66
Bezowocne poszukiwania.......................................................................67
Coraz bliżej Dalekiego Wschodu.............................................................69
Wyprawa pod lodowiec..........................................................................71
Nierealne plany zdobycia górskiej korony ...............................................73
Powrót z wyprawy ................................................................................74
Codzienne sprawy.................................................................................76
Wypad w Karkonosze ...........................................................................78
Spotkanie z Dorotą................................................................................81
Terapia w prywatnym raju ....................................................................83
Perypetie ojca Olega .............................................................................84
Cuda fauny i flory w prywatnym raju.......................................................86
Spotkanie z Wiktorem............................................................................88
Ponownie kosztowne błyskotki................................................................91
Przygoda znów się zaczyna ....................................................................93
Nie ma jak w prywatnym raju.................................................................101
Rewelacje Olega ...................................................................................102
Przyjemności codziennego życia .............................................................105
Opracowanie szkicu strategii ..................................................................108
Napięcie rośnie......................................................................................112
Witaj, Teneryfo!.....................................................................................114
Wyspa La Gomera..................................................................................117
Przykra wiadomość.................................................................................120
Wyprawa do Biszkeku ............................................................................122
Wypad po klejnoty ................................................................................127
Relaks i konkretne uzgodnienia ..............................................................129
Powrót i nieprzewidziane komplikacje......................................................133
Przygotowania do kluczowej wyprawy ....................................................136
Nadeszła godzina działania.....................................................................138
Dramat w górach...................................................................................143
Kolejny etap wyprawy ...........................................................................144
Ałmas – fantazja czy fakt?......................................................................145
Pora rozpocząć bezkrwawe łowy.............................................................148
Na odsiecz Miszy....................................................................................155
Nareszcie jest!.......................................................................................157
Ewakuacja ............................................................................................163
Dramatyczne perypetie ..........................................................................166
Szczęśliwy odwrót .................................................................................170
Magiczny kamień ratuje nas z opresji.......................................................172
Cuda się zdarzają ..................................................................................177
Wszystko dobre, co się dobrze kończy.....................................................181




OSOBY
• Autor i główny bohater
• Oleg – rosyjski kuzyn głównego bohatera
• Misza – rosyjski kuzyn głównego bohatera
• Wiktor – ojciec Olega, rosyjski naukowiec o polskim pochodzeniu
• Dorota – przyjaciółka narratora, lekarka
• Masza – przyjaciółka Miszy, konstruktorka dronów; z Miszą tworzą duet Misz-Masz

MIEJSCE AKCJI
• Kirgistan, Biszkek
• Polska, Tatry, Karkonosze, siedlisko bohatera
• Niemcy, Berlin
• Belgia, Antwerpia
• Grecja, Meteory
• Rosja, Moskwa
• Turcja, Stambuł
• Uzbekistan
• Tadżykistan, Duszanbe
• Kazachstan, Ałma Ata
• Afganistan, Kabul
• Gruzja
• Azerbejdżan
• Wyspy Kanaryjskie





ROSYJSKI KREWNIAK


        Nadszedł taki dzień, kiedy uświadomiłem sobie, że nareszcie wszystkie najważniejsze sprawy w moim życiu się poukładały, a problemy rozwiązały. Teraz będę mógł żyć spokojnie i zajmować się tym, co lubię – myślałem. Usiadłem na bujanym fotelu, dumny z tego, co już zrobiłem, i spokojny o przyszłość. Stan samozadowolenia mógł trwać długo, ale los – nie tylko mój – lubi płatać figle.
        Zadzwonił telefon i wyświetlił się zupełnie mi nieznany numer. Męski głos z obcym akcentem przedstawił się imieniem Oleg i moim nazwiskiem. Okazało się, że to mój krewny, który bada dzieje rodziny. Dziadek Olega był Polakiem i – jak wielu innych – padł ofiarą ruskich, którzy zesłali go na Sybir. Przeżył, ale nigdy nie pozwolono mu wrócić do Polski. Życie uratowało mu to, że jako geolog był przydatny w wielu różnych ekspedycjach przetrząsających Syberię w poszukiwaniu użytecznych złóż podziemnych bogactw. „Niechcący” zwiedził olbrzymie obszary Związku Radzieckiego, choć nie była to turystyka z wyboru. W życiu prywatnym poczynił postępy, jako że ożenił się, potem spłodził kilku synów. Jednym z nich był ojciec Olega – Wiktor. On również, kontynuując rodzinną tradycję, został naukowcem – tym razem przyrodnikiem. Najbardziej interesowały go ożywione skarby przyrody i w ramach



8         Błąd pierworodny




różnych ekspedycji specjalizował się w genetyce. Oleg od najmłodszych lat, gdy tylko mógł, wędrował z ojcem, i po skończeniu studiów związał swój los z badaniami terenowymi. Zdarzało się, że brał udział w zjazdach naukowych w Europie i przyszedł czas, by przy okazji zwiedzić kraj, z którego pochodzili jego dziadkowie. Z domu rodzinnego dość dobrze znał język polski, a używane często słówka góralskie zdradzały pochodzenie z okolic nad Dunajcem. W miejscowości rodzinnej dziadka nie znalazł już żadnych krewnych. Nie istniała już również sama osada, bo było to kiedyś tylko kilka domów wybudowanych tradycyjnie na polanie leżącej na zboczu góry, a wokół jedynie lasy. Teraz ludzie poprzenosili się w doliny lub wyjechali do miast, gdzie żyje się dużo łatwiej. Oleg, szukając po nazwiskach, wynotował kilku możliwych krewnych i pierwszym, do którego zadzwonił, byłem ja. Chciał się spotkać i pogadać, na co chętnie przystałem, bo historia wydała mi się ciekawa. Przyjechał na następny dzień. Nasze rozmowy mogłyby trwać nie wiadomo jak długo, gdyby nie to, że Oleg za trzy dni musiał wracać do pracy.
        Ja nie jestem naukowcem, ale za to z zapałem zwiedzam świat, a fotografowanie krajobrazów to moja pasja. Przemierzyłem z aparatem już prawie pół globu, ale jakoś do tej pory omijałem Rosję, choć wiem, że są tam bardzo ciekawe strony. Nie przepadałem nigdy za komuchami, więc do Rosji jako państwa mam ciągle bardzo negatywny stosunek.
        Bardzo zainteresowały mnie wędrówki Olega, bo bywał w najróżniejszych, niedostępnych górach. Takie nazwy jak Kaukaz, Ałtaj, Pamir pobudzały moją wyobraźnię. Zaskoczyła



Rosyjski krewniak        9




mnie jego propozycja, abym dołączył do jakiejś wyprawy, choć na pewno nie będzie to łatwe i bezpieczne. Pogadać zawsze można, a marzenia to przecież wspaniała sprawa. Zobaczymy, co wyjdzie. Życie mnie nauczyło, że czasami coś nie chce wyjść, choćbym nie wiem jak się starał, jestem jednak optymistą i nie boję się zwykłych trudności.







ZIARNO PODRÓŻOWANIA ZAKIEŁKOWAŁO


        Oleg wyjechał i brakowało mi jego opowieści. Później co jakiś czas rozmawialiśmy przez telefon, choć odbywało się to w dziwny sposób. Nie chciał, bym to ja dzwonił do niego bezpośrednio. Mówił, że w Rosji takie rozmowy zagraniczne są zawsze podejrzane, mogą być kontrolowane i przynieść jakieś kłopoty. Sam dzwonił z różnych numerów i prosił, żebym się niczemu nie dziwił. Zapewniał, że jeszcze razem powędrujemy, przypominał tylko, abym dbał o kondycję i nie zapominał o funduszach. Strony, o których opowiadał, są niby tanie, ale przeloty sporo kosztują i mogą być nieprzewidziane wydatki. Nie wiem, co miał na myśli.
        Powoli zaczynam przygotowania, bo lubię wcześniej wiedzieć jak najwięcej o obszarach, które będę zwiedzał. Jak ogromne jest moje zdziwienie, gdy okazuje się, że w wojewódzkim mieście w żadnej księgarni nie znajduję mapy Azji, a o przewodnikach turystycznych nie ma nawet co marzyć. Udaje mi się jedynie zdobyć pozycję Góry świata, a więc czegoś się jednak dowiem. Kupuję też mapę Gruzji i książkę o tym kraju.
        Z przyzwyczajenia co jakiś czas przeglądam oferty biur turystycznych i któregoś dnia znajduję coś, co mnie interesuje.




Ziarno podróżowania zakiełkowało        11




Z Zielonej Góry organizowane są wycieczki autokarowe do Gruzji, Azerbejdżanu i Armenii, a to kierunek, który teraz mnie ciekawi – na Wschód. Przeczytałem przewodnik po Gruzji, gdzie są piękne góry, morze, jeziora i bujna przyroda. Zdziwiła mnie w nim zachęta do zwiedzania muzeum Stalina w Gori. Tak Stalin, jak i Beria rzeczywiście byli Gruzinami, nie są to jednak z pewnością osoby, którymi należałoby się chwalić, wręcz przeciwnie – hańba narodowi, który wyhodował takie bestie. Chciałbym pogadać ze zwykłymi Gruzinami, co o tym myślą. Komuna na pewno odcisnęła piętno na całym kraju, w dodatku Rosja wciąż nie odpuszcza i w dalszym ciągu okupuje kilka rejonów Gruzji. Najchętniej wyjechałbym zaraz, ale wycieczka odbywa się dopiero we wrześniu. Czekanie nie jest moją mocną stroną, odwiedzam więc kilka biur podróży i znajduję ofertę wyjazdu pod koniec czerwca.







WYLOT NA KAUKAZ


        Szybkie pakowanie i już jestem w samolocie. Lubię lecieć w nowym kierunku, gdy cała przygoda jeszcze przede mną i można spokojnie obserwować chmurki z góry. Już po minucie pod nami jakby ktoś rozdmuchał delikatną watę. Między chmurkami szybko przesuwają się pola i wioski, a ludzie gnają gdzieś zatłoczonymi drogami. Już po paru chwilach całkowita zmiana, wylatujemy nad chmury burzowe i zaczyna mocno nami rzucać. Właściwie to takie cumulonimbusy z góry wyglądają całkiem niewinnie, to tylko troszkę wyższe kłębuszki pary i w słońcu są bielutkie, aż zachęcają żeby w nie zanurkować. Nad Morzem Czarnym, pod nami, znów pojedyncze kłębuszki rzucające ciemniejsze cienie na błękitną wodę. Robię przez okno kilka zdjęć i dziwię się, że już zmniejszamy wysokość. Za chwilę lądujemy w Batumi. Przeżywam pierwsze zaskoczenie – tutaj po prostu leje deszcz i jest bardziej szaro niż w Polsce. Wszyscy spodziewali się chyba czegoś zupełnie innego, ale podobno tutaj pogoda szybko się zmienia.
        Już po zakwaterowaniu w hotelu oglądam z tarasu okoliczne górki, a na horyzoncie wystają również ośnieżone szczyty. To już kolejne zdziwienie, bo Kaukaz Wysoki jest daleko stąd, a wokół w pełni rozkwita wiosna. Wieczorem spaceruję bardzo długą i ciekawą promenadą nadmorską. Jest ciepło



Wylot na Kaukaz        13




i dość nastrojowo, bo nad morzem i w górach widać błyskawice i słychać pomruki dalekich burz. Zaskoczenie stanowi dla mnie całkowity brak tłoku. Turystów malutko, spaceruje trochę miejscowych rodzin z dziećmi. Niewielkie fale rytmicznie uderzają o brzeg, a w wodzie pływają tylko dwie dziewczyny. Sprawdzam temperaturę z drabinki na pomoście. Okazuje się całkiem przyjemna, bez porównania z naszym Bałtykiem. Uczciwie przyznam, że mamy za to lepsze plaże, bo tutaj nie ma piasku, lecz małe, zaokrąglone kamyki, które ładnie wyglądają i są kolorowe, ale chodzić po nich jest bardzo trudno. Gdyby poopalać się trochę na plecach, odcisnąłby się szybko ciekawy deseń. Sytuację rozwiązują sterty plastikowych leżaków poukładanych co kawałek, ale zainteresowanie nimi jest pod wieczór niewielkie. Więcej osób można spotkać w małych knajpkach na brzegu. Myślę, że to dobra okazja, aby popróbować sławnych gruzińskich win. Oparty o balustradę pomostu, tuż nad falami, z kielichem w dłoni chłonę atmosferę czerwcowego wieczoru. Jest bardzo miło, ale co chwilę zerkam w kierunku gór, bo to głównie dla nich tutaj przyjechałem. Wypróbowałem kilka gatunków wina, w tym białe i czerwone, ale mocno mnie rozczarowały. Muszę spytać przewodnika, które marki poleca. Na razie do ciemnej nocy wałęsam się niekończącą się promenadą. Szkoda iść spać!







GRUZJA Z BLISKA


        Od rana ruszamy do wnętrza kraju. Przewodnik z uporem przez kilka godzin opowiada o historii państwa i zaprasza do coraz starszych cerkwi i twierdz. Po swojemu obserwuję przyrodę i rozglądam się za górkami, których tu nie brakuje. Niski Kaukaz to tereny raczej przyjazne ludziom. W dolinach życie płynie powoli w wioseczkach. Małe domy nie są zbytnio zadbane, ale wokół jest bujna zieleń, drzewa owocowe, kwiaty, winorośle i pastwiska. Wszędzie wałęsają się małe krowy, czasami wylegują się na jezdni, wcale nie przejmując się samochodami. Zbocza gór porastają mieszane lasy i – co mnie bardzo dziwi – nigdzie nie zauważyłem, żeby ktokolwiek te drzewa wycinał. U nas drwale rzucają się na wszystko z piłami, nawet w najtrudniejszych wertepach. Ciągle coś mnie zaskakuje. Tym razem dotyczy to rzeczek płynących w każdej dolinie. We wszystkich woda jest mniej lub bardziej szarobrązowa i ma się to nijak do polskich strumyków, które są pełne małych rybek i z których można zawsze napić się wody. Przewodnik zapewnia, że to normalne, ale mnie nie przekonuje. Przez cały dzień jazdy wypatruję plantacji herbaty, bo kto by nie znał piosenki Herbaciane pola Batumi. Mijamy kilka, ale beznadziejnie zaniedbanych. Co prawda widać jakieś rzędy, jednak pośród krzewów herbacianych wyrosły paprocie



Gruzja z bliska        15




i różne chwasty. Wśród tego czasami pasą się krowy i kozy. Nigdzie też nie dostrzegam kobiet zrywających listki. Jestem rozczarowany…
        Spodziewałem się również, że łagodne zbocza gór pokryte będą mnóstwem winnic, bo przecież klimat bardzo sprzyja uprawie winorośli, a i tradycja od pradziejów. Widzę natomiast tylko kilka czy kilkanaście krzewów koło domków, gdzie winorośl pnie się na prowizorycznych pergolach, jakby bardziej dla zacienienia, a nie dla owoców. Całkowity brak porządnych winnic, nie jak w Europie. To ważny dla mnie temat. Sam posadziłem koło domu kilkaset krzewów i Gruzini powinni do mnie przyjechać, aby zobaczyć, jak to się porządnie robi.
        Największe wrażenie wywiera na mnie na razie dzika przyroda. Mijamy duże obszary niby zaniedbane rolniczo, ale za to pokryte dzikimi kwiatami. Całe obszary lśnią żółcią nostrzyków, pszczoły muszą tu mieć wspaniały pożytek. W innym miejscu całe pola są niebieskie od nieprzebranej ilości nieznanych mi małych kwiatów, a dalej – poprzedzielane pomarańczowym żarnowcem, do tego nad tym błękit nieba z białymi cumulusikami. Z jednej strony jestem zachwycony, a z drugiej poirytowany, bo najchętniej co chwilę wysiadałbym z autobusu i robił mnóstwo zdjęć. Po wycieczkach objazdowych zawsze zostaje we mnie niedosyt i często zarzekam się, że jeszcze tu wrócę. Czasami dotrzymuję słowa, ale przecież cały świat jest piękny, a mnie gna ciągle w nowe miejsca.







KAUKAZ WYSOKI


        Doczekałem się wjazdu w Kaukaz Wysoki. Serce bije mocniej i wrażenia są już inne. Do dużych wysokości rosną tutaj lasy, a gdy się już kończą, na zielonych trawiastych zboczach widać duże stada owiec. Jedziemy drogami na urwistych zboczach gór, gdzie często chmury zamiast nad nami, widzimy pod spodem, w głębokich dolinach. Chwilami robi się strasznie, gdy atakuje nas zacinający deszcz i gwiżdże wiatr. W pewnym momencie otwiera się przed nami widok na zalaną słońcem dolinę i dla mnie to jest jak objawienie. W dole widzę jakąś wioseczkę na skarpie nad rzeką, a wokół pofalowane na zboczu pastwiska, jakby pozłocone. Prawdopodobnie rozkwitły tam jaskry, których nie jedzą krowy ani owce, ale dało to widok wprost nie z tej ziemi. Zdążam zrobić kilka zdjęć przez okno. Potem wszystko przepada, znowu wpadamy w deszczową chmurę.
        Zatrzymujemy się na tak zwanym punkcie widokowym. Jest zielono i ciepło, wokół pasą się owce i konie, a w dole niesamowite niebieściutkie i okrągłe jezioro. Gdy spoglądam wyżej, widzę już zupełnie co innego. Bliskie i dalekie czarne szczyty, kontrastujące z białymi pasami śniegu. Tam urzędują tylko sępy i górskie kozy. Atmosfera jest jednocześnie sielankowa i groźna.



Kaukaz Wysoki        17




        Tym razem zatrzymujemy się blisko rosyjskiej granicy, w miejscowości położonej w bardzo głębokiej dolinie. Chmury układają się warstwami na różnych wysokościach, ale wszystkie są niżej od okolicznych, ośnieżonych szczytów. Tutaj też płynie szarobrunatna rzeka, choć i taka woda potrafi na kamieniach pienić się na biało. Co dla mnie jest jakieś niemożliwe. W dodatku woda nie może się zdecydować, którędy płynąć, i wygląda jak kilka poplątanych warkoczy. Szybko pstrykam kilka zdjęć i już ruszamy samochodami terenowymi pod górę, z dołu wyglądającą na nie do zdobycia. Na dalekim szczycie widać maleńką cerkiew. Wyobrażam sobie, jak by to było, gdyby to polskie babki musiały dreptać pod górkę do kościoła. Nam się udaje i samochody dowożą nas pod tę cerkiew. Jednak to nie ona jest dla mnie ważna w tym miejscu. Znajdujemy się u podnóża jednego z najważniejszych szczytów Kaukazu. Kazbek lśni w słońcu, jakby na wyciągnięcie ręki. Biel aż razi oczy, a w przejrzystym górskim powietrzu wydaje się, że jest bliziutko i wcale nie taki duży. Robię oczywiście kilka zdjęć i chciałbym natychmiast ruszyć na szczyt, ale to nie takie proste. Może kiedyś…
        Szczyty Kaukazu z daleka wydają się łatwe do zdobycia, ale w rzeczywistości są bardzo trudne, głównie ze względu na bardzo zmienną pogodę. Już po chwili przekonujemy się, co to znaczy. Musimy pędzić co tchu do cerkwi, bo zaczyna po prostu walić grad i robi się ciemno. Marzniemy tam na kość, a kierowca niemal po omacku zwozi nas na dół.
        Objeżdżamy jeszcze wiele gór i dolin, wyniosłem mnóstwo różnych wrażeń, ale gdybym mógł teraz swobodnie pochodzić



18        Błąd pierworodny




tam, gdzie bym chciał, to zupełnie nie wiedziałbym, od czego zacząć. W Tatrach po tygodniu wędrówki można powiedzieć, że widziało się prawie wszystko. Kaukaz to zupełnie inna bajka i inna skala. Na zwiedzanie trzeba by poświecić chyba ze dwa lata. W dodatku nie ma tu jeszcze wyznaczonych, łatwo dostępnych szlaków turystycznych i schronisk. Bardzo trudną dostępność wielu ciekawych miejsc można by nawet zaliczyć do specjalnych atrakcji. Może kiedyś spróbuję…







AZERBEJDŻAN


        Ruszyliśmy dalej, a czekał na nas Azerbejdżan. Znowu okazało się, że spodziewałem się czegoś innego. Były, owszem, różne atrakcje, ale czym dalej jechaliśmy, tym góry robiły się coraz mniejsze, aż w końcu przeszły w pagórkowate pustkowia. Zwiedziliśmy miasta i zabytki, ale to właśnie bezludne pustkowia aż po horyzont zrobiły na mnie wrażenie. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się nad brzegiem Morza Kaspijskiego. Woda była ciepła i spokojna, ale jakaś szara i smutna. Nie zauważyłem choćby jednej mewy czy innego ptaszka. N brzegu rzadkie kępki trawy, nic naprawdę zielonego. Horyzont zdawał się całkiem wyblakły, zanikła linia podziału między wodą i powietrzem, jakby kurtyna zakrywała jakąś niespodziankę. Wiedziałem, że gdzieś tam dalej, po drugiej stronie w Azji, wyrastają najwyższe pasma górskie. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości ruszę dalej na wschód, ale nie w zorganizowanej wycieczce. Nie chcę deptać tylko po dolinach, liczę na prawdziwe przygody i wolność w górach, do której dostęp zyskuje się tylko z plecakiem i mapą w kieszeni.







DOMOWE PIELESZE, GOSPODARSKIE SPRAWY


        Wróciłem do domu i przepadłem w najróżniejszych pilnych domowych robotach. Potem przez kilka wieczorów wklejałem zdjęcia do albumów. Dni szybko zaczęły się robić coraz krótsze i coraz bardziej szare, niestety. Liście spadają i pachnie jesienią. Lubię ten zapach, specjalnie szuram nogami podczas spacerów. Jesień to moja ulubiona pora roku. Czuję wtedy jakiś szczególny spokój i dostrzegam wyjątkowe piękno w tych ciepłych kolorach. Tym razem jestem rozczarowany, bo liście z zielonych przeszły od razu w szary kolor, a słońce też nie chce wychodzić, jakby się wstydziło. W poprzednim roku narobiłem tysiące niesamowitych jesiennych zdjęć, a teraz rzadko sięgam po aparat.
        Jest jeszcze inne rozczarowanie, dla mnie bardzo przykre. To bezgrzybie. W moich okolicach jest dużo lasów i ludzie tradycyjnie co rok czekają na sezon grzybobrania. A w tym roku klapa, prawie wcale ich nie ma. Od kilku lat jest jakoś dziwnie. Grzyby nie mają ochoty rosnąć, a jeśli już, to pokazują się na kilka dni i znikają. Prawdziwki i kurki urządziły niemal strajk generalny. Wszyscy żyją grzybowymi wspomnieniami, w sąsiedzkich rozmowach opowiadają, jakie to sztuki się kiedyś znajdowało! Dla mnie sytuację podratowały kanie, bo



Domowe pielesze, gospodarskie sprawy        21




zdarzają się dość często, a przez dwa tygodnie wysyp był obfity. Pomijając samą przyjemność zbierania, wiele razy najadłem się naprawdę do oporu. Na następny dzień apetyt trochę spadał, ale gdy na skraju lasu zobaczyłem piękne sztuki, nie byłem w stanie przejść obok nich obojętnie.
        Muszę się przyznać, że mam pewną przewagę nad innymi grzybiarzami. Oni najczęściej ograniczają się do grzybów jadalnych czy do tych, które można sprzedać w skupie. Natomiast ja poluję na wszystkie, choćby były najbardziej trujące. Nie zbieram ich do koszyka, lecz fotografuję, gdy mi się tylko spodobają, i w ten sposób zostają ze mną na zawsze. Zdjęcia wklejam do albumów, które wyciągam, gdy za oknem zimowa zawieja. Można wtedy je pooglądać, delektując się szklaneczką wina własnej roboty i siedząc przy kominku. Wracają wspomnienia, kolory i zapachy, no i można pomarzyć, co przyniesie następny rok.






do góry

Wykonane przez Onisoft.pl

2017 Wszelkie prawa zastrzeżone oceanksiazek.pl

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl